Daleko? Było mu do niej nadal daleko? Przecież sama twierdziła, że to nic szczególnego. Wystarczyło spełniać kilka wymagań, które jak dla niego, były wręcz śmieszne i bardzo łatwe do wykonania.
- Przecież mówiłaś, że wystarczy mycie się i słuchanie ojca. Czyli powinienem być już taki jak ty - wytknął jej to.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi! A z resztą, nieważne! - prychnęła zadzierając brodę do góry.
Co takiego? Już kompletnie jej nie rozumiał. Nie zamierzał jednak odpuszczać.
- No ej! Jak nieważne? - Przekrzywił łeb. - Właśnie ważne siostrzyczko. Czego mi jeszcze brakuje, co? - starał się z niej to wydusić.
Ta jednak mu nie odpowiedziała, siedząc tak dalej z zadartym nosem, zerkając co chwilę w jego stronę. Zmarszczył pysk. O co chodziło? Znów się obraziła? Przecież nawet nic złego na jej temat nie powiedział! Przysunął się do niej bliżej, obejmując ją ogonem.
- O co znowu chodzi? Jak chcesz możesz mi się wypłakać na ramieniu - zaproponował.
Uniosła brew i wykrzywiła się w grymasie.
- Jesteś po prostu irytujący... - odpowiedziała zamieniając wyraz pyska w lekki uśmiech.
Naprawdę tylko o to chodziło? Nie mogła tak od razu?
- A co mam zrobić, by nie być irytujący? Jakoś nie widzę, kiedy niby jestem nie do zniesienia, wiesz siostrzyczko? Możesz mi wskazać błędy, a ja postaram się je poprawić, co ty na to?
W sumie był ciekaw co odpowie. Mógłby wtedy rzeczywiście coś z tym zrobić. Powiedział przecież ojcu, że tym razem postara się być lepszym synem. To, że kotka musiała w tym mu pomóc, bo sam z trudem dostrzegał swoje błędy, było dla niego korzystne. No bo kto szczerze powie, co z tobą nie tak, jak nie "kochana" siostra?
- Na pewno za dużo gadasz.
Przewrócił oczami.
- Czyli irytuje cię moje gadanie? Czy może głos? Czekaj spróbuję tak - chrząknął, zniżając swój ton - Teraz lepiej?
- Brzmisz jak stary. - stwierdziła lekko chichocząc pod nosem. - Nadal nie o to mi chodzi, mówisz często za dużo i nie obraź się, to moje zdanie i tyle.
Zamrugał zaskoczony jej słowami. Jak to brzmiał jak ojciec?! To już koniec świata nadchodził? Nie dość, że odziedziczył po nim rysy pyska, imię to i głos? Może to czas na załamanie? A nie... już przecież przez jedno przechodził. Westchnął więc tylko, wywalając z pamięci co ta przed chwilą powiedziała o jego głosie.
- Okej. Więc pewnie nie chcesz usłyszeć cudownej historii, jak Spasiona Świnia przymarzła tyłkiem do ziemi i urwała sobie z niego futro? - rzucił tak od niechcenia.
Dojrzał jak na pysku siostry pojawia się zdumienie.
- Czekaj co? Opowiadaj!
Uśmiechnął się do niej zadziornie. Ha! Czyli takie kłapanie językiem to już lubiła. Pff... Będzie jednak litościwy i podzieli się z nią tą cudowną historią. Warto, by więcej kotów o niej usłyszało.
- Wcześnie rano wstałem i zobaczyłem jak Spasiona Świnia próbuje odkleić się od ziemi. Bezzębny Robal jej pomagała. Jak nic tam przymarzła. W końcu jednak lód ją puścił, ale wyrwał jej sporo kłaków na tyłku, przez co teraz ma tam łyse placki - miauknął.
- Pora nagich drzew jest ciężka, ale ta to sobie zasłużyła. - stwierdziła wojowniczka.
- Prawda. Pewnie by się zdziwiła, gdybyśmy jej zdradzili, że to mięso co zjada ze smakiem jest z kota. Schudłaby wtedy bardzo szybko - mruknął.
Musiał przyznać, że żartowanie sobie z tego tłustego wieprza było fajne. Tyle ile przeżył wyzwisk z jej stron wystarczyło, by żywił do niej głęboką urazę.
Kotka słysząc te słowa roześmiała się.
- To lepiej niech nie chudnie, bo będzie ostatnią deską ratunku na wyżywienie klanu.
- A wiesz, że o tym samym pomyślał ojciec? Jednak nie chciałbym jej zjeść. Jej mięso musi być obrzydliwe, ble - Skrzywił się z odrazy.
Nie tknąłby chyba jej nigdy, nawet jeśli by głodował.
Siostra przechyliła łeb.
- A tam zaraz obrzydliwe, pewnie takie jak każde tylko z większą ilością tłuszczu.
- Sądzę, że byłoby niedobre w smaku. No bo spójrz na nią! Ktoś taki co ma problemy ze zdrowiem, przecież może nie być smaczny. Jeszcze zarazisz się od niej jakimś pasożytem.
W sumie co on gadał... Kiedyś by takie myśli nie przeszłyby mu w ogóle przez myśl, a teraz zdawało mu się, jakby było to coś normalnego. Dyskutowanie o czyimś mięsie... Brzmiało... potwornie.
- W sumie może...
Podrapała się za uchem po czym spojrzała w niebo. Również skierował tam wzrok. Czy to właśnie to przyzwyczajenie się, o którym mówił ojciec? Niedługo te tematy nie będą sprawiały mu żadnych problemów ani dyskomfortu? W sumie do krwi, jej smaku i zapachu przywykł... Irgowy Nektar wciąż zabierała go do tej jaskini, poddając go kolejnym testom. Było to więc bardzo prawdopodobne.
W końcu jednak ktoś wyrwał ich z zadumy, każąc wziąć się do roboty. Pożegnali się więc ze sobą, odchodząc do swoich obowiązków.
<Łasica?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz