Jakoś trudno było mu zapomnieć, jak z jej pyska padały przykre słowa. Zdawał sobie sprawę z tego, że coś tu nie grało. Zwykle pierwsze wrażenie daje osąd nad całokształtem osoby. A jego córka... cóż... przed poznaniem jego problemu zachowywała się źle.
— Ciii... Nie płacz skarbie — Polizał ją po łebku. — Już spokojnie.
— Przykro mi, że uważasz, że byłabym zdolna do takiego okrucieństwa — łkała dalej. — A jeszcze bardziej przykre jest to, co cię spotkało — dodała.
Zmieszanie to mało powiedziane co czuł. Nadal nie potrafił przejrzeć tego dzieciaka. Nie miał pojęcia czy ta z niego kpiła, czy na serio to wszystko było wynikiem ingerencji w jej życie Zajęczej Gwiazdy. Na razie jednak postarał się przyjąć postawę typowo ojcowską, mając nadzieję, że córka zrozumie swoje błędy i przejdzie na jego stronę.
— Nic z tym nie zrobimy. To przeszłość. Nie da cofnąć się czasu. Na szczęście w obozie nie wszyscy uważają mnie za zdrajcę. Istnieją jeszcze dobre koty.
— A czemu ci, którzy mają cię za zdrajcę, są niedobrzy? — zapytała. — Nie znają prawdy, ale nie mają i pewności, by ci ufać. Opierają się na tym, co słyszeli, nie możemy z góry zakładać, że są źli! — oburzyła się.
— Mówiłem wielu z nich jak sprawa wyglądała. Znają prawdę, a mimo to nie są dla mnie mili. Na przykład Tulipanowy Płatek... uważa się za kogoś wyżej postawionego niż ja i się strasznie rządzi. Próbowała zrobić mi nawet kuku, ale twój tatuś się nie daje. Krucza Gwiazda też za mną nie przepada. Narzuciła na mnie tą karę, chociaż jako pierwsza usłyszała moją wersję wydarzeń. I świetnie się bawiła, gdy walczyłem w wodzie o życie — prychnął na to wspomnienie. — Życie nie jest sprawiedliwe kochanie. Niestety.
— Smutne to — stwierdziła z żalem. — Świat jest taki okrutny dla tak dobrych kotków. Czemu Tulipan jest taka? Głupia baba...
— Jest zła, że musi mnie pilnować. Wolałaby robić coś innego — westchnął. — Też tego chciałbym. Przynajmniej dałaby mi spokój — Przytulił córeczkę. — No dobrze koniec smęcenia. Nie chcesz się w coś pobawić?
— Oh super pomysł tato! Tylko... Tak szczerze to jestem zmęczona — mruknęła, patrząc na niego ze zmrużonymi jak do snu ślepiami. — Ale możesz mi opowiedzieć bajkę na dobranoc!
— No dobrze... — mruknął, zastanawiając się co mógłby opowiedzieć jej do snu. — Dawno temu była silna wojowniczka, która miała magiczną moc. Potrafiła stawać się niewidzialna, ponieważ jej futro zmieniało barwę, w zależności od otoczenia. Jej klan to cenił i wysyłał na przeszpiegi. Dzięki niej dowiedzieli się o planowanym ataku wrogich kotów. Byli gotowi, gdy ci próbowali ich zaskoczyć. Kotka przyglądała się temu z oddali. Nie mogła pomóc rodakom, bo taki był rozkaz lidera. Nikt z wrogów nie mógł o niej się dowiedzieć. Dlatego też była samotna. Mało kto chciał zadawać się z kimś takim, chociaż wiele klan jej zawdzięczał. Aż pewnego dnia wzeszło dla niej słońce. Zakochała się i to w wzajemnością. Lider był jednak przeciwny temu związkowi. Chciał rozdzielić zakochanych, bo uważał ją tylko i wyłącznie za broń, która nie zasługiwała na szczęście. Nie chcąc ugiąć się tyranowi, pewnej nocy uciekli. Daleko poza horyzont, by być razem już na zawsze.
Kotka patrzyła na niego w zadumie, z wysoko postawionymi uszami przez całą jego opowieść. Wędrowała wzrokiem za jego posturą, lekko kołyszącą się co jakiś czas.
— Niesamowite! — mruknęła z podziwem, kiwając głową z uznaniem. — A mogę teraz ja ci coś opowiedzieć? Proooszę.
— No dobrze. Co mi opowiesz córeczko?
<Córko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz