— Oh, dawno nie polowałem na lądzie — mruknął, rozglądając się. — Jakoś tak... Wolę wodę — przyznał ze swobodą, zapominając na krótką chwilę, dlaczego to właśnie tam nie poszli szukać pożywienia dla klanu.
Czekoladowy drgnął, mordując go spojrzeniem. Rudzik skrzywił się w odpowiedzi i skulił uszy, słysząc jego dalsze słowa.
— Możesz zawrócić — wycedził. — Po co masz zawracać sobie głowę na zwierzynę lądową z wadliwym nocniakiem? — prychnął, odwracając pysk w przeciwnym od niego kierunku.
— Nie jesteś wadliwym nocniakiem — westchnął z zakłopotaniem, nie wiedząc, jakimi słowami go pocieszyć tak, by rzeczywiście uwierzył w jego współczucie, a nie zasłaniał się stwierdzeniem "Mówisz tak z litości". — Po prostu mamy inne preferencje, to tyle. Zresztą, mi zawsze słabo szło ganianie za gryzoniami bądź ptaszyskami. Popatrzę, jak ty sobie radzisz i może się czegoś nauczę — dodał pospiesznie.
W tym, co mówił, rzeczywiście była prawda. Nie dysponował taką szybkością jak Rybka, bardziej stawiał na wytrzymałość i siłę łap, gdy trzeba było utrzymać się w rwącej rzece.
Ten burknął coś cicho i ruszyła przed siebie. Rudzik starał się podążać za nim bezgłośnie, byleby mu nie przeszkadzać. Oddalił się tylko na moment, jednak nic nie zdziałał przez ten czas. Każde lecące ptaszysko umykało jego łapom, tak samo jak biegnące po ziemi gryzonie. Za bardzo odzwyczaił się od takiej metody polowania, przez co nawet nie chciał wiedzieć, co uczyniłaby Krucza, widząc go tak bezradnego.
— Dawno nie czułem się tak bezużyteczny — mruknął głośno.
— Ha! To teraz wiesz, jak ja się czuję. Nie mogę polować na ryby jak dawniej. Krucza Gwiazda uważa mnie przez to za ciężar — burknął.
— Nie jesteś w żaden sposób ciężarem — westchnął, krzywiąc się na wspomnienie o liderce. — Urozmaicasz naszą dietę. Pokazujesz, że nie samymi rybami Klan Nocy żyje — dodał z lekkim rozbawieniem.
— Powiedz to jej — fuknął, mając na myśli czarną. — Weź moje myszy — miauknął. — Już nam starczy. — Pokazał kocurowi, gdzie je skrył, po czym sam wziął dwie w pysk, kierując się ku obozowi
Rudy skinął głową, biorąc wskazane przez czekoladowego zdobycze. Ruszył za nim, spoglądając na górujący na niebie księżyc. Noc była całkiem ładna.
Wrócili do obozu i odstawili piszczki na stos. Mieli się już rozdzielić, ale Rudzika naszła pewna myśl.
— A może przejdziemy się na krótki spacer? — zaproponował. — Nie jestem zmęczony, a może dobrze zrobiłoby nam takie obejście terenów po tym, jak długo byliśmy poza nimi — stwierdził.
<Rybko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz