Z każdym wschodem słońca stan chorych kotów się pogarszał, a medyczkom kończyły się zapasy ziół. Dlatego też grupa kotów, w tym Nostalgia, która najlepiej się orientowała w ziołach, dzięki podtruwaniu Sokoła, ruszyły w stronę terytorium Klanu Nocy, by zdobyć jak najwięcej gwiazdnicy. W ich niewielkim lasku nie znaleźli nic, więc jedyna nadzieja była w lesie na terytorium rybojadów. W podróży towarzyszył jej Szakłak i Lśniący Księżyc. Maszerowali w ciszy, licząc, że jakimś cudem odnajdą chociaż trochę nieprzemarzniętych okazów. Z tą nadzieją wstąpili na terytorium Klanu Nocy. Smród rybiarzy uderzył ich od razu wraz z niepokojem, że natrafią na któryś z partoli. Szybkim krokiem wkroczyli do niewielkiego lasu i zaczęli przeczesywać teren. Przekopując coraz kolejne warstwy śniegu powoli tracili nadzieję.
— Może gdzieś głębiej lasu znajdziemy — zaproponował Lśniący Księżyc, rozglądając się uważnie.
Nostalgia kiwnęła niepewnie łbem. Sama w to nie wierzyła, ale warto było sprawdzić. Tym bardziej, że jeśli Nocniaki wyczują ich zapach drugi raz tak łatwo się tu nie zapuszczą.
— To może tam — zarządził Szakłak, wskazując łapą na wyróżniająca się nieco uschniętą sosnę.
Nikomu nie chciało się z nim kłócić, więc ruszyli wskazanym kierunku. Po dłuższym czasie Lśniącemu Księżycowi udało się coś wygrzebać, lecz nie było tego za dużo, więc kontynuowali poszukiwania. Nagły trzask gałązek sprawił, że trójka kotów zwróciła łeb w jego stronę. Czwórka Nocniaków wpatrywała się w ich. Dwójka wojowników i prawdopodobnie ich uczniowie.
— Co tu robicie? — warknął czarno-biały wojownik, jeżąc się. — Czyżby i Klan Lisa potrzebował sobie przypomnieć gdzie są jego granice?
Nostalgia już otworzyła pysk, by wyzwać wrogiego wojownika, gdy stojący za nim płowy kocur zrobił w ich stronę nieśmiały krok.
— Saklak? To ty? — wyseplenił cicho, wpatrując się w Szakłaka. — Cio tu lobis?
Kocur uniósł dumnie łeb i wbił aroganckie spojrzenie w Nocniaków.
— Nie twój zasrany interes Kiełku — syknął do brata. — Jak nauczysz się w końcu mówić to z chęcią porozmawiam — mruknął złośliwie.
Czekoladowy kocurek, prawdopodobnie uczeń sepleniącego, zbulwersował się, słysząc obrazy pod kątem jego mentora.
— Ej, nie mów tak do Białego Kła — warknął, jeżąc się.
Szakłak prychnął pogardliwie. Lśniący Księżyc czując rosnące napięcie, przejął pałeczkę. Położył zebrane zioło przed łapami i skierował pysk w stronę najstarszego Nocniaka.
— Chcemy pozbierać trochę gwiazdnicy i zaraz znikamy. — wyjaśnił spokojnym głosem.
Czarno-biały parsknął ni to ze śmiechu ni z pogardy. Jego pomarańczowe ślipia zalśniły złością.
— Jasne a jeże latają — prychnął, wysuwając pazury. — Pewnie znowu szpiegujecie dla Klanu Klifu mysie strawy. Już nazywając się Klanem nisko upadliście, ale żeby tak bezczelnie lizać tyłki Klifiakom? Oh, chyba faktycznie nie macie krzty honoru — miauknął rozbawiony, widząc malującą się złość na pyskach Lisiaków.
Nostalgia pomimo że nigdy nie była dobra w walce, nie mogła znieść słów podłego kocura i rzuciła się z okrzykiem na niego. Wiedziała, że Horyzont nie chciał się mieszać w żadne konflikty pomiędzy klanami, ale nie mogła pozwolić by ten lisi bobek obrażał tak bezczelnie ich klan. Nocniak jednym kopnięciem zrzucił ją z siebie i wbił kły w jej kark. Szylkretka pomimo prób szarpania się nie dawała sobie rady z doświadczonym wojownikiem i powoli trafiła nadzieję na powrót w całości do obozu. Pisnęła żałośnie. Lśniący Księżyc pomimo niechęci w ślipiach rzucił się jej na ratunek, a na reakcje Szakłaka nie trzeba było czekać. Od razu rzucił się w stronę burego ucznia. Jak zwykle wybierał najmniej walecznego i agresywnego przeciwnika, by później się wychwalać jak pokonał go bez większego wysiłku. Sprawnym ruchem wgryzł się w bury ogon, powodując, że głośny pisk ucznia wypełnił las. Przestraszony uczeń, starając się uwolnić ze szczęk przeciwnika, machał na oślep łapą, licząc, że to coś da. Ku zdziwieniu Szakłaka i jego zapewne też przejechał w końcu tylną łapą po pysku płowego wojownika. Brat Białego Kła odskoczył od ucznia jak poparzony. Spojrzał na uciekającego w krzaki ucznia i skierował swe łapy w stronę czarno-białego wojownika nadal haratającego Nostalgię. Szakłak w końcu rzucił się jej na ratunek, widząc, że Lśniący Księżyc jakoś sobie radzi. Uwolnił kotkę po czym szybko zebrał upuszczoną przez Lśniącego gwiazdnicę i popędził w stronę terytorium Klany Lisa. Nostalgia lekko kuśtykając biegła zaraz za nim podobnie jak bury bicolor.
Wpadli do obozu zdyszani. Serca nadal biły im jak szalone, a krew z rany Szakłaka ciekła na biały śnieg. W obozowisku panowała grobowa atmosfera, a zapach śmierci wypełniał powietrze. Trójka kotów spojrzała po sobie i szybko skierowali się w stronę legowiska medyków. Widząc martwe ciała współklanowiczów Nostalgia poczuła jak łzy zbierają się jej w ślipiach. Płomykówka i Dzicza Łapa nie dożyli ich powrotu. Podobnie jak kociak Bazylii. Widok nieruchomego ciałka Janowca chyba najbardziej ją zabolał. Próbując potrzymać się przed płaczem, wyjaśniła łamiącym się głosem sytuację Pszczółce i odmaszerowała do swojego legowiska. Miała nadzieję, że śmierć już po raz ostatni zawitała do ich klanu. Nawet nie wiedziała, jak bardzo się myliła. Rano dowiedziała się od Perły, że w nocy odeszli także Wodospad i Dym, a stan Wschodu i Brzózka się pogorszył.
Nostalgia kiwnęła niepewnie łbem. Sama w to nie wierzyła, ale warto było sprawdzić. Tym bardziej, że jeśli Nocniaki wyczują ich zapach drugi raz tak łatwo się tu nie zapuszczą.
— To może tam — zarządził Szakłak, wskazując łapą na wyróżniająca się nieco uschniętą sosnę.
Nikomu nie chciało się z nim kłócić, więc ruszyli wskazanym kierunku. Po dłuższym czasie Lśniącemu Księżycowi udało się coś wygrzebać, lecz nie było tego za dużo, więc kontynuowali poszukiwania. Nagły trzask gałązek sprawił, że trójka kotów zwróciła łeb w jego stronę. Czwórka Nocniaków wpatrywała się w ich. Dwójka wojowników i prawdopodobnie ich uczniowie.
— Co tu robicie? — warknął czarno-biały wojownik, jeżąc się. — Czyżby i Klan Lisa potrzebował sobie przypomnieć gdzie są jego granice?
Nostalgia już otworzyła pysk, by wyzwać wrogiego wojownika, gdy stojący za nim płowy kocur zrobił w ich stronę nieśmiały krok.
— Saklak? To ty? — wyseplenił cicho, wpatrując się w Szakłaka. — Cio tu lobis?
Kocur uniósł dumnie łeb i wbił aroganckie spojrzenie w Nocniaków.
— Nie twój zasrany interes Kiełku — syknął do brata. — Jak nauczysz się w końcu mówić to z chęcią porozmawiam — mruknął złośliwie.
Czekoladowy kocurek, prawdopodobnie uczeń sepleniącego, zbulwersował się, słysząc obrazy pod kątem jego mentora.
— Ej, nie mów tak do Białego Kła — warknął, jeżąc się.
Szakłak prychnął pogardliwie. Lśniący Księżyc czując rosnące napięcie, przejął pałeczkę. Położył zebrane zioło przed łapami i skierował pysk w stronę najstarszego Nocniaka.
— Chcemy pozbierać trochę gwiazdnicy i zaraz znikamy. — wyjaśnił spokojnym głosem.
Czarno-biały parsknął ni to ze śmiechu ni z pogardy. Jego pomarańczowe ślipia zalśniły złością.
— Jasne a jeże latają — prychnął, wysuwając pazury. — Pewnie znowu szpiegujecie dla Klanu Klifu mysie strawy. Już nazywając się Klanem nisko upadliście, ale żeby tak bezczelnie lizać tyłki Klifiakom? Oh, chyba faktycznie nie macie krzty honoru — miauknął rozbawiony, widząc malującą się złość na pyskach Lisiaków.
Nostalgia pomimo że nigdy nie była dobra w walce, nie mogła znieść słów podłego kocura i rzuciła się z okrzykiem na niego. Wiedziała, że Horyzont nie chciał się mieszać w żadne konflikty pomiędzy klanami, ale nie mogła pozwolić by ten lisi bobek obrażał tak bezczelnie ich klan. Nocniak jednym kopnięciem zrzucił ją z siebie i wbił kły w jej kark. Szylkretka pomimo prób szarpania się nie dawała sobie rady z doświadczonym wojownikiem i powoli trafiła nadzieję na powrót w całości do obozu. Pisnęła żałośnie. Lśniący Księżyc pomimo niechęci w ślipiach rzucił się jej na ratunek, a na reakcje Szakłaka nie trzeba było czekać. Od razu rzucił się w stronę burego ucznia. Jak zwykle wybierał najmniej walecznego i agresywnego przeciwnika, by później się wychwalać jak pokonał go bez większego wysiłku. Sprawnym ruchem wgryzł się w bury ogon, powodując, że głośny pisk ucznia wypełnił las. Przestraszony uczeń, starając się uwolnić ze szczęk przeciwnika, machał na oślep łapą, licząc, że to coś da. Ku zdziwieniu Szakłaka i jego zapewne też przejechał w końcu tylną łapą po pysku płowego wojownika. Brat Białego Kła odskoczył od ucznia jak poparzony. Spojrzał na uciekającego w krzaki ucznia i skierował swe łapy w stronę czarno-białego wojownika nadal haratającego Nostalgię. Szakłak w końcu rzucił się jej na ratunek, widząc, że Lśniący Księżyc jakoś sobie radzi. Uwolnił kotkę po czym szybko zebrał upuszczoną przez Lśniącego gwiazdnicę i popędził w stronę terytorium Klany Lisa. Nostalgia lekko kuśtykając biegła zaraz za nim podobnie jak bury bicolor.
* * *
<Jak ktoś chce>
Nie ma to jak pisać dwójką swoich postaci w jednym opowiadaniu xd
OdpowiedzUsuńano xD ale w sumie fajna zabawa i duża swoboda
Usuń