Strach.
Strach zawładnął ciałem córki Śnieżnego Sopla, jak tylko do jej wiecznie podrygujących w niepokoju uszek dotarła informacja o mianowaniu. To za szybko, to za wcześnie! Jak tylko nadszedł ten moment, liliowe futerko młodziutkiej kotki wcisnęło się w to, należące do jej braciszka - Barwinka, z którym utrzymywała najlepsze kontakty z całego rodzeństwa. Strasznie się bała tego, co miało zaraz nastąpić. Nie była gotowa na opuszczenie żłobka do którego dopiero co wróciła po długiej chorobie. Nie było to zaskoczeniem. Bodziszek urodziła się jako ostatnia i tym samym najsłabsza z miotu, a chorowitość w tym przypadku była jej nieodłączną cechą charakterystyczną tak samo jak oklapnięte uszy, krótki ogonek czy jąkanie za każdym razem jak otworzyła pyszczek. Wiecznie przerażone, niebieskie ślepia śledziły każdy najmniejszy ruch dookoła niej. Nie...zdecydowanie nie była na to przygotowana tak, jak powinna być. Jej rodzeństwo cieszyło się, skakało nie mogąc doczekać się też tego, co zaplanował dla nich Lisia Gwiazda. A Bodziszek? Bodziszek nawet nie chciała podnosić wzroku na rudego przywódce, bowiem jak tylko jego wzrok padał na jej drżące ciałko, zaczynała drżeć jeszcze bardziej. Jak Barwinek odszedł od niej, ta automatycznie wcisnęła się pomiędzy przednie łapy swojej rodzicielki, która czule polizała ją między uszami, pomrukując aby ta się uspokoiła. Czy to podziałało? Może troszkę, jednak niebieskooka nadal niezbyt dobrze się czuła i miała wrażenie, że jak tylko przywódca wywoła ją na środek by nadać jej nowe imię; zemdleje i poleci jak długa na ziemię. Nie musiała długo czekać, bowiem Lisia Gwiazda nie ociągał się i w szybkim tempie rozdał każdego kociaka z jej rodzeństwa innemu kotu, a ją...Ją dał komu?
— Idź zetknąć się noskami ze swoją mentorką — wymruczała troskliwie Śnieżny Sopel, popychając swoją córeczkę w stronę oczekującej Liliowej Sadzawki. Nie znała kocicy, ale i tak jej się obawiała z czystego założenia. Bodziszek była kotką bardzo nieufną i bardzo nieśmiałą. Właściwie to nie mówiła też za dużo. Nie lubiła tłumów, przemocy i kłótni. Spojrzała niepewnie w stronę swojej mamy, która uśmiechnęła się pokrzepiająco i liliowa szylkretka o kremowej plamce na jednym boku i pyszczku podeszła z wahaniem do oblicza własnej mentorki. Nazywała się od dzisiaj Bodziszkową Łapą, co...Nawet jej się podobało. W końcu Lisia Gwiazda zawsze mógł jej to zmienić, jednak na całe szczęście pozostało takie samo. Jeden szczęśliwy element w tym dniu, chociaż jeden! Chudzina jednak długo nie zamierzała siedzieć u boku swojej mentorki, bowiem dojrzała, że jej rodzeństwo zbiło się w kupkę rozmawiając o czymś dość wesoło. No to na nią chyba już czas!
— M-może ja j-już pójd-dę — zaproponowała Bodziszkowa Łapa nim Liliowa zdążyła zareagować, liliowo-białej szylki już nie było u jej boku, albowiem ta skuliła się przy swoim rodzeństwie wsłuchując się w wesołą opowieść swojej siostry. Potrzebowała tej bliskości, bowiem tyle już się stresu najadła! Potem również nie było lekko bowiem musiała przenieść się do legowiska terminatorów i zająć własne, osobne legowisko. Ojej, jak dobrze, że Barwinek usadowił się niedaleko jej. Może nie wszystko jest stracone?
***
Nastał nowy dzień. Po niezbyt udanej nocy w której Bodziszek tylko się przewracała z boku na bok, nie mogąc zasnąć pierwsze promienie słońca połaskotały w jej nos. Wyszło na to, że jej legowisko znajdowało się prawie że naprzeciwko wyjścia z legowiska przeznaczonego dla terminatorów. Cóż, lepsze to niż fakt bycia tutaj samotnie. Kiedy otworzyła ślepia, od razu skuliła się bardziej widząc gwar i zamieszanie. Tyle terminatorów cieszyło się na swój pierwszy dzień, tyle wojowników już przyszło po swoich podopiecznych; starszych czy młodszych. Barwinka i reszty rodziny zastraszonej kici już nie było, na co cichutko pisnęła z przerażenia. Co ona teraz zrobi? Jej..przecież ona nie da rady sama na treningu! Dlaczego nie mogła mieć łączonego, ze swoim braciszkiem? Bardzo by tego chciała a tak..a tak musi mierzyć się z tym sama jak paluszek! Jej krótki ogon podrygiwał w stresie, kiedy to nagle usłyszała rozbudzające mruknięcie od..Nikogo innego jak Liliowej Sadzawki. Kicia pośpiesznie przetarła oczy łapkami, jakby w upewnieniu, że to nie sen i wojowniczka naprawdę zabiera ją teraz na trening.
— D-dzień d-d-dobry Li-Liliowa Sa-sadzawko... — wymamrotała cichutko, podnosząc się na długich łapach tak, aby chociaż delikatnie pokazać swoją nikłą chęć do wyjścia na trening. Naprawdę, mogłaby zostać kociakiem na zawsze. Być jedynie w żłobku, nie musząc z nikim rozmawiać i nigdzie wychodzić. Każdy szelest wokół niej w legowisku przyprawiał ją o skręty żołądka z niepokoju, a co dopiero jakby miała wyjść z obozu!
— Cześć — powiedziała w tej samej chwili Liliowa Sadzawka. — T-to co, pierwszy trening?
Nie było to, to, co chciała usłyszeć liliowa, ale pokiwała delikatnie łebkiem wiedząc, że i tak jest to zwyczajnie w świecie nieuniknione. Im szybciej przejdzie przez trening, tym lepiej dla niej. Drżąc delikatnie ruszyła u boku większej od niej kotki, truchtem zbliżając się do wyjścia z obozu, które przekroczyły w milczeniu. Tak samo, jak przemierzając trasę poza obozem, córka Koziej Nóżki ni myślała o zaczęciu konwersacji. Nie była podekscytowana poznaniem terenów, nauką kodeksu czy o zgrozo walki! Chciała, aby ten dzień zakończył się jak najszybciej. Chyba zaraz się rozchoruje... Na słowa wypowiedziane przez kotkę, zerknęła na nią, poruszając nieznacznie uszami a sierść na jej grzbiecie lekko się uniosła na wspomniane imię przywódcy. O nie nie nie nie! W życiu by nie chciała mieć byłego mentora swojego taty na...swojego obecnego. Przecież...nie, po prostu nie. Cieszyć się też jakoś bardzo nie cieszyła, że to akurat Liliowa Sadzawka ma się zająć jej edukacją. Nie kojarzyła jej, nie znała i nie wiedziała kim ona jest. Nie słyszała nic na temat ''Liliowej Wariatki'', więc to chyba dobrze. Bo jakby słyszała...nie opuściłaby z nią obozu dobrowolnie! Przełknęła ślinę i westchnęła cichutko. Nie mogła powiedzieć przecież, że nie jest zadowolona z wyboru, bo mogłoby to urazić kotkę i...i potem sprowadzić na nią kłopoty. Nie zna jej i może jeszcze później ją polubi, obdarzy sympatią i szacunkiem. Chociaż czekaj, ona już darzyła kotkę szacunkiem! W końcu jest wojowniczką.
— T-t-tak, c-ciesze się Li-liliowa Sa-sadzawko — powiedziała, również siląc się na sztuczny uśmiech, pokazując delikatnie białe kiełki. Rozejrzała się niepewnie i dodała cicho — G-gdzie i-idziemy n-najpierw? — no dobrze, może delikatnie ją ciekawiło, co też przygotowała dla niej kotka. Nie atakowała jej, nie wyzywała, nie krzyczała, nie złościła się... Nie mogła być taka zła, a Bodziszek jak zwykle wyolbrzymia! P-prawda?
— I-i o-od cze-czego za-zacz-czniemy?
[Liliowa Sadzawko, miłej zabawy z galaretą!]
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
21 sierpnia 2019
Od Bodziszkowej Łapy CD Liliowej Sadzawki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz