Czuła się świetnie stojąc przed wszystkimi kotami w Klanie Klifu i słysząc i patrząc na nich z podwyższenia
Przeszło jej przez myśl, że Lisia Gwiazda, to ma dobrze, bo gdyby chciał, mógłby to robić codziennie. Z tego miejsca nawet tak drobna istotka, jak Jarzębinka, widziała wszystkich dokładnie, a to była dla niej nie lada nowość. Co prawda, nie miała swojego mianowania na wyłączność, tylko dla niej i braci, ale co ją to obchodziło? Była szczęśliwa, że zostanie uczennicą i to tego samego dnia, co Miodek! Przyjaciel nie szczędził chociażby minimalnej okazji, aby jej dogryźć, więc teraz to ona zamierzała poużywać sobie na nim, wypominając mu przy każdej okazji, że istotka młodsza i mniejsza od niego została mianowana tego samego dnia! Niech sobie lamus nie myśli.
Z cierpliwością wysłuchiwała kolejnych imion, zakończonych przymiotnikiem "Łapa", oraz mentorów. Gdy Bluszczowa Łapa okazał się zostać nowym uczniem Baraniego Łba, arlekinka dyskretnie pokazała mu język. Ha, nareszcie ktoś, kto przytempretuje jej braciszka! Ciekawe, czy na niego też poskarży mamie?
Przyszła jej kolej i z satysfakcją usłyszała imię swojego wujaszka, jako nowego mentora.
— Będziemy się fajnie bawić, co? — szepnęła, nie przejmując się, że tuż obok stoi lider, który przecież może ją zaraz opierdzielić.
— Tak, na pewno, Jarzębinko — Żurawinowe Bagno pokiwał pospiesznie głową, spoglądając niepewnie w stronę Lisiej Gwiazdy. Kolejny trzęsiportek? Przecież Lis to tylko kot. Co zrobi, pokrzyczy?
— Jarzębinowa Łapo — poprawiła go, puszczając kocurowi oczko. Ten, widząc pospieszające spojrzenie Liska wymruczał coś, że pogadają później i wycofał się do tłumu. Zielone oczy koteczki wykonały obrót, zaraz jednak przeniosła uwagę na swojego kolejnego braciszka, który właśnie otrzymał imię Żywicznej Łapy! Słysząc jednak imię swojej mentorki, przełknął ślinę. Pointka także nie wydawała się zachwycona, stykając noskami z liliowym. Z jakiegoś niezrozumiałego dla Jarzębiny powodu, Zimorodkowa Pieśń nieszczególnie przepadała za najmłodszym z rodzeństwa. Lis zszedł z podwyższenia, aby po chwili i Liliowa zeskoczyła z niego podeskcytowana.
— Wujku? Wuuujku! — pisnęła w tłum, szukając znajomej sylwetki. Liliowy kocur pojawił się przed nią, uśmiechając się przyjaźnie. Otwierał pyszczek, aby coś powiedzieć, ale siostrzenica mu przerwała.
— Ale masz farta, że ci się trafiłam! Jestem super uczennicą, zobaczysz! — zapewniła, uśmiechając się przy tym szeroko — A tak w ogóle, to co jutro robimy? Będziemy z czymś walczyć? Ooo, albo polować? Jakaś dzika bestia, co? Skoczę i zrobię hawrr, a ona wtedy ziuu i na ziemię. Super będzie! — podeskcytowała się, przewracając na plecy i szczerząc ząbki do nowego mentora, który zdawał się być równie rozbawiony, co zmartwiony.
— Nie wątpię, że świetnie by ci to poszło, Jarzębinko, ale jesteś zbyt drobna, aby teraz polować — zauważył, dotykając łapą jej policzka. Koteczka wymsknęła mu się, stając do pionu.
— Jestem Jarzębinowa Łapa! I wcale, że nie jestem drobna! Zaraz ci pokażę, wujku, chodź no tutaj! — zagroziła, rzucając się w jego kierunku. Łapa kocura położona na jej głowie skutecznie jednak powstrzymała jakikolwiek atak, a ten zaśmiał się wesoło.
— Zacznę od pokazania ci terenów, w porządku? Potem pomyślimy — rzucił jeszcze, nim puścił ją, aby ruszyć w swoją stronę. Koteczka upadła na ziemię, mrużąc oczy ze złością. Czemu traktował ją, jak kociaka? Była już uczennicą!
Jej wzrok przeniósł się na kilka zajęczych skoków dalej, gdzie dostrzegła, jak Zimorodkowa Pieśń mruczy do Żywicznej Łapy z irytacją, że ma być gotowy rano. Kocur skulił się lekko, jednak pokiwał głową. Jarzębinka wstała i otrzepała się z ziemi, po czym podbiegła wesoło do brata i tyknęła go łapą w bark.
— Kto ostatni w legowisku uczniów, ten lamus! — zawołała, rzucając się do przodu. Kocur niemal natychmiast poderwał się, biegnąc za nią.
— Hej! Cze-czekaj!
~*~
Nie mogła wytrzymać z ekscytacji, gdy się o tym dowiedziała, a teraz radośnie przeskakiwała z łapy na łapę, szczerząc szeroko zęby w uśmiechu. Gdyby ktoś ją zobaczył, na pewno uznałby to za urocze... I przerażające. W końcu, kto się tak cieszy na myśl o nadchodzącym ataku? Trzeba jednak pamiętać, że mimo tytułu ucznia i nadopiekuńczego mentora, Jarzębinka była tylko kilkuksiężycowym kociakiem, który dopiero uczył się otaczającego go świata. Nie widziała w wiszącej w powietrzu wojnie żadnego realnego zagrożenia, a jedynie okazję, aby się wykazać!
— Ale super, co nie, braciak? Patrz, my idziemy, a Bluszcz siedzi w obozie! Tak samo, jak Miodek i Orzech. Musimy być świetni, co nie? — szepnęła do Żywicy z dumą, uśmiechając się przy tym szeroko. Brat spojrzał na nią niepewnym wzrokiem.
— N-no nie wiem, Jarzębinko. Wojna wcale nie brzmi tak fa-fajnie.
Liliowa przewróciła oczami, słysząc to. Och, ale o co mu znowu chodziło? Zostali wybrani. Czyż to nie cudownie?
— Aj tam, narzekasz, jesteśmy zarąbiści — zachichotała — teraz wujek przestanie mówić, że jestem zbyt drobna, aby walczyć — dodała z satysfakcją. Co prawda, Żurawinek zaczął ją już powoli "przyuczać" do walk i polowań, ale była to sama nudna teoria. Jarzębinka liczyła na coś więcej i w tajemnicy przed nim sama trochę próbowała. W końcu, miło będzie go zaskoczyć, prawda?
— To nie czas na plotki, chodźcie! — ponagliła ich Jodłowy Brzask, ogonem wskazując na zbliżającą się granicę, która teraz miała stanowić ich fortecę. Zmrużyła oczy, przygotowując się na cokolwiek, co miało się wydarzyć. W jej głowie ich zadanie wydawało się o wiele ciekawsze, niż było w istocie.
— Niebiański Locie, Jodłowy Brzasku, Mglista Ścieżko, Żywicza Łapo i Jarzębinowa Łapo, zostańcie na granicy i dobrze się ukryjcie. Nie macie prawa przepuścić żadnego nocaka — rozkazał Lis, ruszając dalej. Jarzębina położyła uszy po sobie, zawiedziona.
— A-ale jak to zostać? — mruknęła, wpatrując się w ślad za odchodzącymi członkami jej klanu. Hej, chciała walczyć! Co jest?
< Żywico? Co nas spotka na granicy? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz