W patrolu zapadło niemałe poruszenie, kiedy wiatr przywiał do czujnych kocich nosów zapach Klanu Klifu, prawdziwa panika zapadła jednak, gdy przywiało do nich także smród lisa.
— Musimy natychmiast wracać do obozu i powiadomić o tym Brzoskwiniową Gwiazdę! — wykrzyknął Kucykowy Ogon.
— Powiadomić o czym, o biegnącym spuścić nam łomot Klanie Klifu, czy lisie? A może o Klanie Klifu, który zaciągnął na nasze tereny jakąś rudą bestię? — ofuknęła go Drżący Oddech. — Powinniśmy iść w kierunku zapachu i sprawdzić, co się dzieje.
— Ale w tym czasie Lisia Gwiazda zdąży już dotrzeć do obozu! Zrobi z nas wronią strawę!
— Wronią strawę zrobi z ciebie Błękitna Cętka, jak niepotrzebnie nastraszysz klan!
Czapli Potok kątem oka widział, jak Pylisty Świt patrzy się z niepokojem to na Drżący Oddech, to na Kucykowy Ogon. Stwierdził, że jako najstarszy wojownik powinien interweniować.
— Myślę... że nic się nie stanie, jeśli sprawdzimy, co to tak naprawdę jest. Klan Burzy jest szybki, w razie czego na czas dobiegniemy do obozu — powiedział spokojnie, spoglądając na dwójkę skłóconych kotów.
Szylkretowa wojowniczka spojrzała zwycięsko na burego kocura, który skulił się i burknął coś pod nosem niespokojnie, jednak cały patrol ruszył w kierunku zapachu, z Czaplim Potokiem na czele.
Grupa kotów niestrudzenie przedzierała się przez zaspy, a dosyć obficie padający śnieg dodatkowo utrudniał zadanie. Parę razy niemal zgubili trop, w końcu jednak udało im się dotrzeć do miejsca, w którym był najsilniejszy.
— Czuć lisa, strach i trochę Klanu Klifu. Wygląda jednak na to, że było ich najwyżej dwa lub trzy, więc pewnie po prostu tędy przechodzili, gdy zostali zaatakowani przez lisa — oznajmił Czapli Potok po dłuższym czasie węszenia. — Nie ma powodu do obaw, ale lepiej powiedzieć o tym Brzoskwiniowej...
— Kociak! — przerwał mu nagły krzyk Pylistego Świtu. Spojrzał zdezorientowany na kotkę, która teraz oddalała się od nich susami, pokonując zaspy. Kucykowy Ogon szybko podążył za nią.
Wraz z Drżącym Oddechem czekał w napięciu, aż w końcu dostrzegli dwójkę wojowników wyłaniających się z wciąż rosnącej na sile śnieżnej zamieci. Z pyska Pylistego Świtu zwisało maleńkie, białe kocię, popiskujące słabo.
Zdążyło minąć parę dni, odkąd Lampart został znaleziony na terenach Klanu Burzy i przyniesiony do obozu. Zajęcza Stopa chyba cudem uratowała go od śmierci, teraz na szczęście kocię miało się w miarę dobrze. Czapli Potok od czasu do czasu sprawdzał, jak się miewa. Był jeszcze dosyć młody i zapewne też przestraszony sytuacją, która go spotkała.
Czekoladowy wojownik wkroczył do żłobka. Na całe szczęście, tym razem jego siostrzeńcy byli gdzieś na zewnątrz, toteż miał okazję, żeby poświęcić chwilę Lampartowi. Podszedł do kocięcia, które samotnie bawiło się piórkiem gdzieś w kącie żłobka. Gdy jednak dostrzegł Czaplego Potoka, zaprzestał zabawy.
— Hej — zamruczał wojownik przyjaźnie, kładąc się nieopodal. — Bawisz się w coś ciekawego?
— Musimy natychmiast wracać do obozu i powiadomić o tym Brzoskwiniową Gwiazdę! — wykrzyknął Kucykowy Ogon.
— Powiadomić o czym, o biegnącym spuścić nam łomot Klanie Klifu, czy lisie? A może o Klanie Klifu, który zaciągnął na nasze tereny jakąś rudą bestię? — ofuknęła go Drżący Oddech. — Powinniśmy iść w kierunku zapachu i sprawdzić, co się dzieje.
— Ale w tym czasie Lisia Gwiazda zdąży już dotrzeć do obozu! Zrobi z nas wronią strawę!
— Wronią strawę zrobi z ciebie Błękitna Cętka, jak niepotrzebnie nastraszysz klan!
Czapli Potok kątem oka widział, jak Pylisty Świt patrzy się z niepokojem to na Drżący Oddech, to na Kucykowy Ogon. Stwierdził, że jako najstarszy wojownik powinien interweniować.
— Myślę... że nic się nie stanie, jeśli sprawdzimy, co to tak naprawdę jest. Klan Burzy jest szybki, w razie czego na czas dobiegniemy do obozu — powiedział spokojnie, spoglądając na dwójkę skłóconych kotów.
Szylkretowa wojowniczka spojrzała zwycięsko na burego kocura, który skulił się i burknął coś pod nosem niespokojnie, jednak cały patrol ruszył w kierunku zapachu, z Czaplim Potokiem na czele.
Grupa kotów niestrudzenie przedzierała się przez zaspy, a dosyć obficie padający śnieg dodatkowo utrudniał zadanie. Parę razy niemal zgubili trop, w końcu jednak udało im się dotrzeć do miejsca, w którym był najsilniejszy.
— Czuć lisa, strach i trochę Klanu Klifu. Wygląda jednak na to, że było ich najwyżej dwa lub trzy, więc pewnie po prostu tędy przechodzili, gdy zostali zaatakowani przez lisa — oznajmił Czapli Potok po dłuższym czasie węszenia. — Nie ma powodu do obaw, ale lepiej powiedzieć o tym Brzoskwiniowej...
— Kociak! — przerwał mu nagły krzyk Pylistego Świtu. Spojrzał zdezorientowany na kotkę, która teraz oddalała się od nich susami, pokonując zaspy. Kucykowy Ogon szybko podążył za nią.
Wraz z Drżącym Oddechem czekał w napięciu, aż w końcu dostrzegli dwójkę wojowników wyłaniających się z wciąż rosnącej na sile śnieżnej zamieci. Z pyska Pylistego Świtu zwisało maleńkie, białe kocię, popiskujące słabo.
* * *
Czekoladowy wojownik wkroczył do żłobka. Na całe szczęście, tym razem jego siostrzeńcy byli gdzieś na zewnątrz, toteż miał okazję, żeby poświęcić chwilę Lampartowi. Podszedł do kocięcia, które samotnie bawiło się piórkiem gdzieś w kącie żłobka. Gdy jednak dostrzegł Czaplego Potoka, zaprzestał zabawy.
— Hej — zamruczał wojownik przyjaźnie, kładąc się nieopodal. — Bawisz się w coś ciekawego?
<Lampart?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz