*jako, że Szyszka napisała do Leszczyny dwa razy, a ja mam zamiar odpisać na dwa, to teraz to jest opowiadanie numer 2, b pierwsze już jest napisane*
— O czym rozmyślasz? Może o moim bracie? — zapytała Szyszka, delikatnie szturchając Leszczynę w bark.
— Dlaczego miałabym o nim rozmyślać? — miauknęła zdziwiona Leszczynka. Czyżby Szyszka liczyła na to, że rudej podoba się Brzoza? Cóż, chociaż Leszczyna od jakiegoś czasu miała go na oku, ciągle miała wrażenie, że coś jej w nim nie pasuje, jeśli chodzi o "te inne sprawy". Leszczyna w końcu szybko pokręciła głową. — To dotyczy czegoś innego.Szyszka wzruszyła ramionami, po czym popatrzyła na rudy pysk koleżanki.
— Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć. — powiedziała. Leszczyna zamilkła, pogrążając się w myślach, a gdy tak się nie odzywała, Szyszce najwidoczniej wpadł do głowy ciekawy pomysł. Czarna kotka podniosła się, po czym wyskoczyła na zaskoczoną rudą. Obie kotki przeturlały się w śniegu, wzniecając w powietrze coraz to więcej płatków białego puchu. Szyszka powaliła rudą kotkę na ziemię, mrucząc przy tym z rozbawienia. Z początku ogłupiała Leszczyna nie wiedziała, co się dzieje, jednak teraz, widząc nad sobą rozbawiony, smoliście czarny pysk Szyszki, rozpromieniła się.
— Myślę, że to początek wspaniałej przyjaźni. — wymruczała siostra Brzózki, unosząc uszy. Leszczyna potwierdziła skinieniem głowy i ciepłym uśmiechem.
— Szyszko, mogłabyś ze mnie teraz zejść? Grzbiet mi zamarza. — powiedziała w końcu Leszczyna, czując, jak zimno coraz mocniej obejmuje jej plecy.
— Jasne, zmarzlaku. — czarna podniosła się szybko, uwalniając Leszczynkę spod siebie. Ruda kotka wstała, otrzepała się, po czym otrzepała się z zimnego śniegu, a w ramach odwetu na Szyszce, szybkim ruchem łapy sypnęła trochę puchu na pyszczek kotki. Czarna kichnęła głośno, a po chwili ciszy obie roześmiały się głośno.
***
Trochę już minęło od przeprowadzki do Klanu Lisa, a Leszczyna? Leszczyna bardzo przywiązała się do swojego nowego domku i chociaż nie było tu miękkich poduszek ani ciepłego kominka w chłodne dni, to było tu całkiem dobrze. Zamiast jakiś dziwnych, suchych bobków które jej nigdy nie smakowały teraz żywiła się bardzo smacznymi piszczkami, a i życie w klanie, w którym było dużo kotów (i ciągle się pojawiały nowe!), przynosiło jej bardzo dużo radości. Miała fajnych znajomych - czarno-białe rodzeństwo, czyli Szyszka i Brzózka, oprócz tego oczywiście jej brat Gągoł, z starszych to Oset, jej mentor i Czereśnia. Ostatnio również zaczęła się spotykać się z dwójką kocurów, Myszołowem i Sokołem, gdzie ten drugi... wpadł Leszczynie w oko. No właśnie. Sokół okazał się naprawdę fajnym kocurkiem, a do tego był wojownikiem, siostrzeńcem liderki, synem zastępczyni, plus był wysoki, umięśniony, miły i po prostu uroczy.
Szyszka i Leszczyna aktualnie musiały dosyć szybko dostać się do umówionego miejsca, by zacząć trening, bo tak jakoś wyszło, że troszkę były spóźnione na wspólny trening.
— Szyszko! Nie uciekaj tak szybko! Łapki mnie zaczynają boleć od zimna! — zawołała Leszczyna za czarną, która biegła parę długości ogona przed nią. Kotka odwróciła łeb i posłała jej rozbawione spojrzenie żółtych ślepi.
— No co ty! Chyba nie biegnę aż tak szybko, co? Poza tym, im szybciej tym lepiej! — roześmiała się Szyszka, nie zwalniając ani trochę.
— Oj no weź! — prychnęła zmęczona ruda. — Chwilka nas nie zbawi, a moje łapki zaraz odpadną!
< Szyszko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz