*niedługo po tym jak Bursztyn dołączyła do Klanu Wilka, czyli końcówka pory nowych liści*
Nie spodziewała się tego. Matka dała jej ucznia.
I to nie pierwszego lepszego ucznia, oj nie. To była kotka, która dołączyła do nich po ucieczce z Klanu Burzy. Zaranna Zjawa nie była pewna, jak ma to intepretować. Czy matka ceniła ją nisko, dlatego przyznała jej kogoś spoza Klanu Wilka? Może chciała, by miała oko na Bursztynową Łapę, zważając na to, iż była dobrą obserwatorką? W końcu ta była dalej z obcego klanu. A może pokładała w niej nadzieję, że zrobi z niebieskiej prawdziwego wilczaka z krwi i kości?
Nie znała odpowiedzi.
Wstała wcześnie rano, aby móc zobaczyć, jak inne koty budzą się powoli, gdy ona była już wymyta. Swe posłanie, tak samo, jak gdy była uczniem, postanowiła ulokować daleko w kącie siedziby wojowników. Dawniej było jej smutno, że nie może z uwagi na strach przed rodzeństwem to była najlepsza opcja. Teraz widziała jakie miało to korzyści. Mogła obserwować wszystkich obecnych w legowisku, ale kiedy ktoś zaczynał obserwować ją, był w jej polu widzenia, więc mogła taką osobę szybko wykryć.
Po jakimś czasie obserwowania uważnie wojowników podniosła się z posłania. Zwinnym, acz bynajmniej nie przyspieszonym ani nerwowym krokiem przeszła między wojownikami, aby dostać się do wyjścia. Gdy w końcu znalazła się poza siedzibą wojowników, otaksowała obóz spojrzeniem. Szybko zjadła śniadanie, po czym wyczyściła pysk i ruszyła w stronę legowiska uczniów. Z tą samą miną, która ostatnimi czasy nieomal bez przerwy gościła na jej pysku – twardą niczym kamień, z przymrużonymi oczyma siejącymi mróz na około. Nie mogła pokazywać słabości. Inni mogli wykorzystać jej emocje. Nie miała zamiaru więc ich innym pokazywać bardziej, niż to konieczne.
Stanęła w wejściu, i niedługo później odnalazła wzrokiem swą uczennicę. Spała. Zaranna Zjawa postanowiła ją obudzić, mimo wczesnej pory. Musi się nauczyć, że życie nie jest usłane różami. Szczególnie w Klanie Wilka.
— Bursztynowa Łapo — zwróciła się do uczennicy.
Dość szybko dostrzegła ruch tygrysio pręgowanej kotki. Futro młodszej najeżyło się, ukazując niezadowolenie, może nawet wściekłość z powodu przerwania snu. Po chwili młoda uniosła się z posłania, a potem rozejrzała po otoczeniu, a gdy w końcu dostrzegła swą mentorkę jakby ją zmroziło.
— Pora na trening, Bursztynowa Łapo — rzekła do młodszej bura. Niebieska otrzepała się szybko po czym skinęła głową i podeszła do zajęczo pręgowanej.
— To co dzisiaj robimy? — zadała pytanie.
— Obeznanie z terenami — poinformowała tygrysio pręgowaną, po czym obróciła się i ruszyła do wyjścia z obozu. Dość szybko usłyszała za sobą kroki, co znaczyło, iż uczennica za nią podąża.
Wiedziała, że nie może zawieść matki i musi ją wyszkolić. By pokazać innym, że się nadaje i jest dobrym materiałem na wilczaka, wojownika jak i kultyste i że matka nie pomyliła się co do niej.
Po niedługim czasie od opuszczenia obozu dotarły do pierwszej lokacji - starego, poskręcanego drzewa, otoczonego przez cierniste krzewy. Miejsce budziło co najmniej grozę, gdy się tam podchodziło. Zarannej Zjawie jednak aż tak to nie przeszkadzało. Wiedziała bowiem, iż to tutaj byli pochowani jej przodkowie, i uznawała, że nawet, jeśli idąc do nich kolce cierni upuszczą jej krew, da im w ten sposób odżywkę. W końcu Mrocznej Duchy lubiły, gdy się zabijało i krzywdziło, pragnęły ofiar. Kocia krew powinna więc być więc darem, który się im spodoba.
Zaranna Zjawa stanęła niedaleko ciernistej otoczki, po czym przeniosła spojrzenie chłodnych ślipi na swą nową terminatorkę.
— To Cierniste Drzewo. Chowa się przy nim zmarłych. Według podań nie jest ono martwe mimo braku liści – żywi się krwią istot, które zaczepią się o liczne ciernie, tak samo jak pobliskie krzewy. Niektórzy twierdzą, iż bytują tutaj duchy, które podczas zaćmienia księżyca przybywają by także skorzystać z krwi pozostawionej przez żywych — opowiedziała po krótce o tym miejscu, do którego większość nie lubiła się zbliżać, jeśli nie było to konieczne. Niebieska zdawała się dość uważnie przyglądać drzewu, a na słowa burej o pogłoskach dotyczących drzewa wzdrygnęła się, co nie umknęło uwadze burej. Pokazywała słabość.
Zaranna wiedziała jednak, że kotka raczej nie miała takiej presji jak ona. Nikt jej pewnie nie nauczył ukrywania strachu i maskowania słabości za wszelką cenę. Tak też nie zwróciła tygrysio pręgowanej na to uwagi, zamiast tego ruszyły dalej. Tym razem czekała je nieco dłuższa droga, bo córka liderki prowadziła młodszą do Potwornej Przełęczy, która znajdowała się znacznie dalej od Ciernistego Drzewa niż to od obozu.
Jak na razie trening zdawał jej się iść w miarę dobrze. Uczennica chłonęła wiedzę i nie zdawała się na tyle bojaźliwa, by był to szczególny problem. Nie tak jak Zaranna Zjawa gdy jeszcze była zwana Jutrzenką.
W końcu po dłuższym czasie chodu dotarły pod Potworną Przełęcz - tuż obok w niebo wznosiły się dwie skały, na których leżała część latającego potwora dwunożnych. Matka mówiła jej, iż jego pobratymcy ugasili kiedyś pożar na ich terenach po tym jak ktoś z Klanu Burzy je podpalił. Nikt nie wiedział dokładnie, dlaczego.
Zajęczo pręgowana stanęła przy tym nietypowym miejscu.
— To Potworna Przełęcz. To białe i lśniące to skrzydło potwora dwunogów, który niegdyś latał w przestworzach — wyjaśniła. W sumie skoro ten ala ptak stracił skrzydło, to pewnie spadł gdzieś w okolicy. Pytanie tylko gdzie. Nie zastanawiała się nad tym jednak dłużej.
Czekała na jakiś odzew czy reakcję, jednakże jej uczennica stała w miejscu. Była jakby nieobecna.
Będzie musiała ją nauczyć, że w Klanie Wilka nie ma na to miejsca. Tak też postanowiła wykonać ruch i zobaczyć, jak wiele nauczyła się młoda w swym poprzednim klanie, a także jak uważna jest.
Niespodziewanie, nim niebieska zdążyłaby zareagować, Zaranna Zjawa rzuciła się na nią, a następnie przygniotła do ziemi. Młoda zdawała się mocno zaskoczona, ale już po chwili spróbowała się oswobodzić. Na daremno jednak. Nie tylko nie znała chyba dobrej techniki ani nie korzystała ze swych atutów, ale także zdawało się, że nie miała wiele siły, na pewno nie na tyle, by zepchnąć z siebie burą.
— Musisz być zawsze czujna. Nie wiadomo, kiedy wróg na ciebie napadnie — stwierdziła po chwili ciszy bura, po czym zeszła z uczennicy.
Musiała przekazać jej to, czego nauczyła się od życia, a także umiejętności przekazane jej przez Ostrą Kostrzewę. Miała nadzieję, iż tak jak starszej, i jej uda się wydobyć jak najwięcej potencjału z Bursztynowej Łapy. By pokazać innym kotom, jak dobrą mentorką jest.
— W Klanie Burzy nie uczyli mnie walki — powiedziała na swoje usprawiedliwienie Bursztyn.
Nie uczyli jej walki? Przecież stojąca przed nią kotka była już w takim wieku, gdzie powinna chociaż liznąć podstawy. Czego oni uczyli w tym Klanie Burzy?
— W Klanie Wilka na walkę kładzie się szczególny nacisk. Po zostaniu wojownikiem każdy kot musi uczęszczać na obowiązkowe treningi, by nie stracił sprawności a także by nauczył się walczyć w grupie i przeciwko różnym przeciwnikom, nie tylko własnemu mentorowi czy swym rówieśnikom.
Bursztynowa Łapo?
[1008 słów]
[Przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz