BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot u Samotników!
(brak wolnych miejsc!)

Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

20 listopada 2023

Od Kawczego Serca CD. Księżycowego Blasku

 Cieszyła się, że Księżycowy Blask wykazała chęć dołączenia do Klanu Nocy. Chociaż ona. Żałowała, że wcześniej nie zdecydowała się zaproponować kotce dołączenia. Wtedy bała się czy córka byłej liderki Klanu Klifu odnajdzie się ich w społeczności. Jednak skoro już udało jej się namówić i również ciotka Sroczy Lot zgodziła się na to, aby niebieska dołączyła, musiała zadbać o dobre samopoczucie swojej przyjaciółki. Wiedziała, że reszta Nocniaków na początku będzie sceptycznie nastawiona do kota, który dobrowolnie opuścił swój klan.
— No wreszcie wróciliście... Mało brakowało, a ten twój synuś i do mnie by mówił mamo... Zaraza, nie chciał zasnąć — odezwała się Borsuczy Język, kiedy to Kawcze Serce i Księżycowy Blask wyślizgnęły się do żłobka — Oh. Kogo me oczy widzą... — W jej oczach dało się dostrzec błysk, rozpoznała nową członkinie. — Widzę, że zgromadzenie było udane. — Uśmiechnęła się do córki Błotnistej Plamy, na co Kawka speszona spuściła wzrok
— Księżycowy Blasku, poznaj Borsuczy Język, byłą samotniczkę i uroczego malca, Piórolotka. To właśnie nim się zajmuję, bo... chciałam pomóc swoim cioteczkom. Na głowie mają trzy kocięta, a ja mam wolny czas, więc... — zerknęła w stronę Makowego Pola, która lustrowała spojrzeniem nową członkinie Klanu Nocy. Na szczęście darowała sobie uwagi. Przynajmniej na ten moment. — Pomyślałam, że zajmę się nim sama, by im chociaż trochę ulżyć... — postanowiła nie wspominać o tym, że wzięła kociaka pod opiekę tylko dlatego żeby go uchronić przed śmiercią z łap srebrno-czarnej kocicu — Piórolotku, chciałabym żebyś kogoś poznał — Tym razem zwróciła się do kocurka, który zahipnotyzowany wpatrywał się w Księżycek. — To moja bliska przyjaciółka, Księżycowy Blask. Właśnie się przeniosła do naszego klanu. Bardzo chciała cię poznać, po tym jak jej odpowiedziałam o tobie.
Kocurek zaintrygowany nową postacią zrobił krok w przód.
— Jesteś taka jak ja! — odezwał się piskliwym głosem, wskazując łapą na Księżyc, po czym doczłapał do niej na swych małych łapkach, a następnie, bez ostrzeżenie, wtulił pysk w jej sierść 
To, że malec polubił Księżyc sprawiło, że Kawcze Serce odetchnęła z ulgą. Jednak pozostawało jeszcze upewnić się, czy nowa członkini Klanu Nocy dobrze się z tym czuję. Mogła sobie nie życzyć tego, aby całkiem nieznajomy kociak zatapiał nosek w jej sierści, nawet jeśli podczas tego rozmowy obie jednogłośnie stwierdziły, że kocięta są przeuroczym istotami. Aż szkoda, że tak szybko dorastały.
Na pysku Ksieżycek dostrzegła różne emocje, ale to co się rzuciło najbardziej Kawce w oczy, było to że kotka wyglądała na zmęczoną. Nic dziwnego, tyle rzeczy wydarzyło się w ciągu jednego dnia, jednego zgromadzenia. Sama czarna przeczuwałam, że zaraz zaśnie twardo. Ziewnęła.
— Jak chcesz, możesz spać razem ze mną w kociarni. Myślę, że nie powinien być to problem... — Poręczenie za kotkę powinno wystarczyć. Może i Nocniacy na nią podejrzliwie patrzyli, to musieli zrozumieć, że teraz Księżycowy Blask jest jedną z nich — Oczywiście jeśli chcesz. — dodała pośpiesznie
Chciała dodać otuchy kotce. Kawka była jedynym kotem z Klanu Nocy, którego Księżyc znała, tak też nie chciała, aby tę noc była Klifiaczka spędziła sama wśród całkiem jej obcych wojowników. Wojowników, którzy jej nie znali i krzywo patrzyli. 
— Ja... Tak. Z chęcią. — odezwała się cicho, jednak już po chwili, gdy tylko Borsuczy Język zwolniła legowisko, Księżycowy Blask położyła się tuż obok Kawczego Serca
Obie kotki leżały wtulone w siebie, nawet kocię dostrzegając zmęczenie opiekunki już sam po chwili ułożył się między jej przednimi łapkami. Sen przyszedł szybko. Po raz pierwszy od dawna żadna nocna mara nie dręczyła umysłu tymczasowej królowej.

***

Wraz z opuszczaniem kociarni przez Pszczelą Dumę i jej córki, a tak naprawdę dzięki braku obecności Makowego Pola, atmosfera w żłobku uległa diametralnej poprawie. Czarna mogła odetchnąć z ulgą. Jakimś cudem udało jej się uchronić Piórolotka przed gniewem srebrnej kocicy. Z całych sił starała się upilnować tego urwisa, którego jak na złość ciągnęło w stronę nienawidzącej go kocicy. Za cel postanowiła sobie go chronić, nie ważne co by się nie działo. Nawet jak ten zostanie uczniem i wojownikiem.
Przypatrywała się Morzu, która grzecznie siedziała przy wyjściu ze żłobka. Nie zżyła się z nią tak jak z jej bratem, głównie przez to, że nią przez większość księżyców opiekowała się szylkretka. Nie została odtrącona tak jak miało miejsce w przypadku Piórolotka. Nic więc dziwnego, że na każdą wizytę uczennic reagowała weselej niż na samą obecność Kawczego Serca. Nie winiła jej jednak za to. Cieszyła się, że mała pointka miała swoich bliskich, których pokochała. Najważniejsze, że była szczęśliwa. To się liczyło.
Do kociarni zawitały dwie postacie, których odwiedzin się nie spodziewała – u boku Śnieżnego Wspomnienie stał Poranny Ferwor. Poranek, jak Poranek, po tym jak rozejrzał się po kociarni i zagadał przyjaźnie do córki Śnieżnego Wspomnienia, lekkim krokiem zbliżył się do Kawczego Serca. Co jakiś czas odwracał się, tak jakby chcąc się upewnić, że jego towarzysz nie da nogi – w tej chwili kocur rozmawiał ze swoją córką, a na jego pysku pojawił się słaby, ledwo dostrzegalny uśmiech. Dostrzegając to kremowy pokręcił łbem wzdychając. Przeniósł spojrzenie na Kawkę.
— Czy humorek dopisuje dzisiaj królowej? — odezwał się wystawiając język w jej stronę. Królowa. Karmicielka. Kawce trudno było przyzwyczaić się do nazwy stanowiska, które tymczasowo pełniła. Zwłaszcza, że na dobrą sprawę sama nie wykarmiła żadnego kociaka. Tylko doglądała ich, z całego serca chcąc by nic im się nie stało. Gdy już miała odpowiedzieć na tę zaczepkę przyjaciela, Poranek ponownie otworzył pysk — Pewnie tak, w końcu masz całe legowisko dla siebie... Cisza, spokój. Pozazdrościć. Cwaniara z ciebie Kawko, oj wielką cwaniara — zachichotał 
— Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś to ty przy następnej okazji został królową... — parsknęła wyobrażając sobie kocura na jej miejscu. — Będziesz miał wtedy całe legowisko dla siebie Poranku. Ale pamiętaj, że ciszy to tu na długo nie uświadczysz — miauknęła rozbawiona, a na potwierdzenie jej słów dwójka podopiecznych kotki zaczęła dokazywać, jedno kocię starało się złapać drugie podczas zabawy w berka — Rozumiem, że Śnieżne Wspomnienie zawitał do żłobka, bo chciał spotkać się ze swoimi dziećmi, ale ty... ? 
— Cóż — odchrząknął, po czym utkwił wzrok na srebrnym kocurze. — Chciałem dopilnować, aby ten głupek chociaż jedną rzecz zrobił dobrze. Bo już kilka spraw zawalił. Ekhm. 
Śnieżne Wspomnienie jak na zawołanie zbliżył się w stronę dorosłych kotów, przepraszając na moment swoje pociechy, które próbowały zachęcić go do wspólnej zabawy. Z pyska Piórolotka wyrwał się pomruk niezadowolenia.
Czarna nie bardzo wiedziała czego ma się spodziewać. Ta otoczka tajemniczości była naprawdę dziwna. Zmieszana zmarszczyła lekko pysk. Do czasu, aż ojciec kociąt, którymi przyszło jej się zajmować nie otworzył pyska.
— Ja... chciałem ci podziękować. — odezwał się cicho, co jakiś czas zerkając na złotego kocura. — Wiem, że to Pszczela Dumą zajęła się wykarmieniem ich, ale gdyby nie ty... to... to... — urwał, nie będąc w stanie wykrztusić ani słowa więcej. Pociągnął nosem, unosząc pysk ku górze i przez dłuższą chwilę intensywnie mrugając, tak jakby chcąc powstrzymać płacz. — Dziękuję Kawcze Serce. Za wszystko. Nie musiałaś się nimi zajmować, a jednak...
— Nie musisz mi dziękować, naprawdę. — westchnęła. — Po prostu to było silniejsze ode mnie, nie mogłam obojętnie patrzeć i przysłuchiwać się temu co ma miejsce w żłobku... Poza tym jedna z zasad mówi, że "żaden wojownik nie może opuścić kocięcia w bólu czy niebezpieczeństwie, nawet jeśli jest to kociak z innego klanu" — zacytowała kodeks, chcąc jeszcze czymś innym poprzeć najzwyklejszy odruch, którego partnerka Pszczółki nie posiadała. — A Morze i Piórolotek są Nocniakami. — Spojrzała na rozrabiające kocięta. Była pewna, że Klan Nocy będzie z nich dumny. Musieli być. Bo będzie z nich wspaniała dwójka wojowników.
Po zakończeniu odwiedzin przez kocury, w niedługim odstępie czasu do kociarni zawitały dwie niebieskookie kotki. Jedna z nich, pręgowana tygrysio, której z pasm półdługiej sierści skapywały jeszcze krople wody, od razu znalazła się tuż obok Kawczego Serca, lekko stykając się z nią głową w geście powitania.
Żałowała, że to nie jej przypadła nauka pływania wojowniczki, jednak teraz miała inne obowiązki. Na całe szczęście Księżyc rozumiała to i nie wydawała się być zła, że nie spędzają ze sobą większości czasu w ciągu dnia; a jeśli była o to zła, nie pokazała tego aż tak bardzo by córka Nastroszonego Futra zauważyła to.

***

Zabrała Księżycowy Blask nad rzekę chcąc spędzić z nią trochę czasu. Więcej niż przypadało im zazwyczaj w ciągu dnia. Kociętami podczas jej nieobecności miała zająć się Wirująca Lotka, która słysząc prośbę kuzynki na temat tego czy może popilnować maluchy przez dłuższą chwilę, bez wahania się zgodziła. Uczuliła mimo wszystko arlekinke na to, aby w razie wizyty Makowego Pola chcącej pokpić na czarną, że ta wzięła na wychowanie Piórolotka, trzymała od niej jak najdalej kocurka.
— Czy u was w Klanie Klifu puszcza się kwiaty na wodzie? — zagadnęła trzymając delikatnie w pysku różowo-czerwony kwiat. W odpowiedzi kocica pokręciła głową na znak, że pierwszy raz z tym zwyczajem się spotyka. Kawcze Serce wytłumaczyła jej na czym on dokładnie polega i zachęciła, aby Księżycowy Blask również puściła kwiat na wodzie. Nie tylko jako formę wdzięczności, że pora nowych liści okazała się łaskawsza. — Niech te kwiaty będą symbolem twojego nowego początku w Klanie Nocy. — uśmiechnęła się podsumowując własne słowa, obserwując oddalające się kwiecie. Oparła głowę o bark Księżycek, ciesząc się, że w końcu ma w klanie bliskiego jej sercu kota. 
Powinny tu przyjść o wiele, wiele wcześniej.

***

Historia lubi się powtarzać. Tym razem miała nadzieję, że skończy się całkowicie inaczej niż w przypadku Pszczelej Dumy, Jagodowego Gąszczu i Makowego Pola. Miała taką nadzieję. 
Odkąd zajęła się wychowaniem kociaka, a później na dobrą sprawę kociąt od czasu opuszczenia przez Pszczółkę i jej córki żłobka, dużo rozmyślała nad swoją przeszłością i przyszłością. Bycie matką, nawet jeśli przybraną, coraz bardziej zaczęło jej się podobać. Widok uśmiechniętych mordek kociąt i fakt, że mogła je chronić, dbać o nie, doglądać jak rosną i stają się z każdym kolejnym księżycem samodzielne był czymś pięknym. 
Minęło parę kwadr nim podjęła decyzję i zebrała się na odwagę. Mimo, że przyjaźniła się z Porannym Ferworem dziwnie się czuła wychodząc do niego z propozycją założenia rodziny. Jak na złość w jej myślach rozbrzmiał głos Nastroszonego Futra, który wspomniał, że ona i Poranek będą razem. Tyle, że jedyne co ich łączyło to była przyjaźń! A teraz miały ich łączyć jeszcze kocięta, jako umowa będąca poniekąd chęcią zadbania o przyszłość klanu, w końcu kocięta były jego przyszłością, a w głównej mierze był to czystym przykład egoizmu Kawczego Serca, która zachciała posiadać własne potomstwo. Nie mogła się związać z kimś kogo nie kochała, przynajmniej nie w sposób romantyczny. Jej serce należało do innego kota, na dobrą sprawę dwóch. Miała nadzieję, że złoty kocur to zrozumie i nie będzie próbował zmienić ich relacji. Obiecał, że pozostaną w przyjacielskich stosunkach, a poza tym nawet wyznał Kawce, że od dłuższego czasu był zauroczony w Borsuczym Języku – niestety bicolor dała mu tyle razy kosza, że w końcu odpuścił, dostrzegając, że ta jak większość kotek w Klanie Nocy nie wykazuje zainteresowania płcią przeciwną. Tak też nie wiele myśląc, przystał na propozycje Kawki, przedstawiając również własne żądania umowy, chciał być obecny w życiu kociąt.

***

Tak jak Sroczy Lot poleciła, zabroniła kociakom wyściubić nosa poza kociarnie, chcąc oszczędzić im widoku okrucieństwa z łap Mglistej Gwiazdy. Było trudno zagłuszyć odgłosy walki, które rozgrywały się paręnaście długości ogona, jednak zrobiła wszystko co w jej mocy, aby uspokoić zmartwione kocięta. Przyciągnęła do siebie kitą pociechy Śnieżnego Wspomnienia, wtulając je w swój bok i nucąc piosenkę, tak by zająć je na chwilę. Nie udało jej się uchronić Księżycowego Blasku przed zobaczeniem na własne oczy drugiej, mrocznej stroną Klanu Nocy. Nie chciała żeby jej przyjaciółka przechodziła przez ponowna sytuację, tak bardzo podobna do tego co się stało z jej rodzicami, dlatego nakazała jej zostać u jej boku, nie ważne co. W końcu ilekroć ciotką Mgła zwoływała zebrania, wiadomo było czego będą dotyczyć. Niebieska jednak jej nie posłuchała, udała się na zebranie wraz z innymi kotami. Kawcze Serce chciała ją uchronić przed przykrymi wspomnieniami za wszelką cenę. W końcu jej dołączenie do Klanu Nocy miało być nowym początek dla niej. Dla nich.
Zamęt na zewnątrz ucichł, jednak z daleka rozpoznała znajomy odgłos kroków. Przeniosła wzrok na stojąca w wejściu Księżycowy Blask. Dostrzegając jak niebieska dygocze i ma zaczerwienione oczy, nakazała jej się zbliżyć do niej i kociąt.
— K-Kawko... Mglista Gwiazda... — zaczęła, jej głos łamał się, z trudem była w stanie się wysłowić — O-ona...
Zaciekawione kocięta zaczęły spoglądać to na opiekunkę, to na drugą kotkę, chcąc wiedzieć co takiego wydarzyło się dokładnie i czemu była Klifiaczka płacze. Na ich pyskach malowało się pytanie "Co Mglista Gwiazda zrobiła?", jednak żadne się nie odezwało.
— Księżycku, nie przy nich... — miauknęła cicho, mając nadzieję, że uda im się porozmawiać o tym co się stało później i jakoś uspokoić roztrzęsioną kotkę. Byłaby wdzięczna w tej chwili, gdyby miała pod ręką jeszcze jednego kota, który mógłby przypilnować w tej chwili dzieci srebrnego kocura — Wszystko będzie dobrze. To nie twoja wina — wyszeptała do szarego uszka kotki, wtulając pysk w jej szyję, po tym gdy łkając Księżycowy Blask oznajmił, że to najpewniej z jej powodu stała się ta tragedia. Jakimś cudem udało jej się ją trochę uspokoić, co było dość trudne patrząc na to, że na głowie miała jeszcze kocięta.
Wraz z pojawieniem się Porannego Ferworu w kociarni, dowiedziała się co takiego dokładnie się wydarzyło dzisiejszego dnia. Kolejny publiczny sąd, tak jak przeczuwała od początku. Kocur dyskretnie podzielił się tymi nieprzyjemnymi informacjami. Zbyt dużo krwi zostało przelanej w obozowisku, miała nadzieję, że wraz z rządami Sroczej Gwiazdy to wszystko się zmieni i już nikt nie będzie uznany za zdrajcę, bo tak byłej liderce w czasie snu Klan Gwiazdy powiedział. Powoli zaczynała wątpić w siostrę Nastroszonego Futra, której decyzję różniły się z tym co mówił kodeks wojownika. Zaczęła się obawiać ciotki i tego, że kiedyś to jej bliscy zostaną uznani za zdrajców, którzy podzielą los Sarniego Tupotu czy bliskich Topikowej Głębiny i Kaczej Łapy.

***

Informację o tym, że oczekuję kociąt, jak i oczywiście gratulacje usłyszała jako pierwsze od medyków. Dziwnie się czuła, gdy trzy pary oczu przypatrywały się jej. Do jej uszu doszło pytanie asystenta medyka, niezbyt dyskretne, dotyczące tego kto jest ojcem kociąt, bo przecież Kawka nie miała partnera, ba, nawet partnerki. Nie musiała długo czekać, aby zobaczyć jak Topikowa Głębina dostaję po głowie od Strzyżykowego Promyka, która natychmiast kazała mu iść zająć się segregacją ziół, a razem z nim wysłała Rozbitą Łapę. Nim ci odeszli, dostrzegła na pysku asystenta trudny do odgadnięcia wyraz. Widziała, że musiało mu być ciężko po ostatnich wydarzeniach, które miały miejsce w klanie.
Nie winiła kocurka za taką dociekliwość. Zdawała sobie sprawę, że na pewno wiele kotków jej zada to pytanie, a już na pewno spodziewała się go od Makowego Pola, zaraz po spytaniu się przez srebrną czy w głowie córki Błotnistej Plamy zalęgły się pszczoły.
Nie miała partnera, to fakt. Przynajmniej nie było to jeszcze oficjalne, ale to tego też zamierzała się zebrać i wyznać pewnej kotce co tak naprawdę czuję. I że to uczucie z każdym kolejnym księżycem, który mogła spędzać w jej obecności pogłębiało się.
— Musisz na siebie teraz bardziej uważać... A już na pewno nie możesz dopuści, aby znowu dostać oparzeń słonecznych — miauknęła ruda, robiąc okład na białą łapę kotki 
— Wiem, będę ostrożniejsza — odezwała się cicho, zdawała sobie sprawę, że ze względu na swój stan musiała ograniczyć zażywanie kąpieli słonecznych, jak i zmniejszyć wysiłek; nie chciała zemdleć czy narazić kocięta na możliwie problemy zdrowotne przez własną głupotę jak to miało teraz miejsce, bo zasłabła w trakcie przechadzki 
Poprosiła o możliwość zostania w legowisku medyków trochę dłużej niż powinna, jak i również poprosiła o nie dzielenie się dobrymi wieściami na razie z nikim. Na całe szczęście w tamtej chwili znajdowała się w legowisku sama, nie licząc oczywiście medyków, tak też nie musiała się martwić, że jakieś gumowe ucho zaraz podchwyci temat i wieść o jej ciąży się rozejdzie po całym klanie.
— Kawko...? — Na dźwięk znajomego głosu uniosła głowę do góry, spojrzenie utkwiła na zmartwionym pyszczku niebieskiej kotki, która stała tuż przed posłaniem, które zajmowała — Słyszałam od Bratkowego Futra, że zasłabłaś i zostałaś zabrana do medyków. Wystraszyłam się, że to coś poważnego... — Mogłaby przysiąc, że dostrzegła w błękitnych oczach kotki łzy. Naprawdę się zmartwiła. Zresztą nic dziwnego patrząc na ostatnie wydarzenia, do których doszło w klanie.
— Spokojnie Księżycku, nic mi nie jest — podniosła się ostrożnie z legowiska, by móc znaleźć się pyskiem na wysokości pyska Księżycowego Blasku — To słońce jest zdradliwe. Niby nie ma upałów, więc chciałam zażyć kąpieli słonecznych, a skończyło się na omdleniu i oparzeniu. Tylko tyle — zaśmiała się z własnej głupoty, jednak jej przyjaciółce nie było do śmiechu. 
— Na pewno? 
— Tak — Uśmiechnęła się, po czym ponownie położyła się na legowisku, nie chcąc, by ziołowa papka spłynęła z rany. Księżycowym Blask odetchnęła z ulgą, napięcie z niej zeszło. — Właściwie to... — zawahała się, czując w nagłej chwili otaczający ją strach. — Jest jeszcze coś. Spodziewam się kociąt, Księżycowy Blasku. — Nie miała zielonego pojęcia jak kotka zareaguje na wieść o jej ciąży. Fakt faktem, rozmawiały dawno temu na zgromadzeniu o kociętach i o tym, że są z nich przekochane małe kulki, jednak to było tyle i aż tyle. Zawstydzona położyła uszy po sobie uszy. — Jesteś pierwszą, która o tym wie, nie licząc medyków. — zerknęła w ich stronę, mając nadzieję, że ich rozmowa nie będzie im przeszkadzać w obowiązkach. Przełknęła ślinę, czuła jak słowa więzły w gardle. — Mogłabyś na razie nikomu o tym nie mówić, dobrze? Sama jeszcze nie oswoiłam się z tymi wieściami... — Wypuściła powietrze. Ciężko jej było powiedzieć to co tak naprawdę czuła i o co tak naprawdę chciała zapytać w tamtej chwili, jednak miała nadzieję, że Księżycek zrozumie jej intencję. — Czy kiedy już się urodzą... chciałabyś razem ze mną je wychowywać?

Wyleczeni: Kawcze Serce

<Księżycku? 👉👈 >
Say yes, say yes, 'cause I need to know~ ♪

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz