Wszystko było takie piękne. Cały świat tak jakby zawirował w tym momencie. Ich języki złączyły się, a w Nocny Kwiat wstąpiła jakaś dziwna euforia.
- Też uważasz, że to lepszy pomysł, Kwiatuszku? - usłyszała to jak przez mgłę. Ledwo mogła oddychać z szoku i szczęścia.
- Jesteś pewna? - zapytała cicho.
- Jak to? - miauknęła Poranny Zew.
- Nie jestem pewna, czy to możliwe, Słoneczko. - szepnęła cicho. - Szakala Gwiazda, Klan Gwiazdy, Mroczna Puszcza… oni wszyscy nam nie pozwolą. - pisnęła.
- Daj spokój, Kwiatuszku. Poradzimy sobie. Co z tego, że wierzymy w co innego? A z Szakalą Gwiazdą sobie poradzimy. - przekonywała ją.
- To nie Szakalej Gwiazdy się boję. Tutaj chodzi o Klan Gwiazdy. Nie będzie zadowolony. - miauknęła smutno.
- Pewnie nawet nie zauważy. Od kiedy go cokolwiek obchodzi? - zapytała Poranek. To był duży błąd. Bardzo duży.
- Jak możesz tak mówić! Oczywiście, że go obchodzi! Tylko po co ma się przejmować takim klanem, który życzy mu śmierci? - syknęła zdenerwowana. Poranny Zew wyglądała na zaskoczoną.
- Nie to miałam na myśli Kwiatuszku. Pomyśl o tym, dobrze? Przecież jesteśmy razem szczęśliwe. - głos jej się załamał. Nocny Kwiat zdała sobie sprawę, że myśli o tym samym. Jak miałaby funkcjonować bez Porannego Zewu? Nie dałaby rady.
- Masz rację. Uważam, że to dużo lepszy pomysł. - miauknęła i mocno ją przytuliła. Definitywnie do siebie należały.
Po zgromadzeniu i po tym co zrobiły, czuła się dziwnie. Nikt nie miał do nich większego problemu. Co prawda, koty patrzyły się na nie teraz trochę inaczej, ale nikt nie zabronił im się (na razie) spotykać. Kiedy zobaczyła Poranny Zew podeszła do niej i otarła się o jej futro. Od razu kilka kotów zwróciło na nie uwagę.
- Chcesz się gdzieś przejść? - zapytała. - Niestety nie mamy tutaj zbyt wiele prywatności. - miauknęła już ciszej.
- Też uważasz, że to lepszy pomysł, Kwiatuszku? - usłyszała to jak przez mgłę. Ledwo mogła oddychać z szoku i szczęścia.
- Jesteś pewna? - zapytała cicho.
- Jak to? - miauknęła Poranny Zew.
- Nie jestem pewna, czy to możliwe, Słoneczko. - szepnęła cicho. - Szakala Gwiazda, Klan Gwiazdy, Mroczna Puszcza… oni wszyscy nam nie pozwolą. - pisnęła.
- Daj spokój, Kwiatuszku. Poradzimy sobie. Co z tego, że wierzymy w co innego? A z Szakalą Gwiazdą sobie poradzimy. - przekonywała ją.
- To nie Szakalej Gwiazdy się boję. Tutaj chodzi o Klan Gwiazdy. Nie będzie zadowolony. - miauknęła smutno.
- Pewnie nawet nie zauważy. Od kiedy go cokolwiek obchodzi? - zapytała Poranek. To był duży błąd. Bardzo duży.
- Jak możesz tak mówić! Oczywiście, że go obchodzi! Tylko po co ma się przejmować takim klanem, który życzy mu śmierci? - syknęła zdenerwowana. Poranny Zew wyglądała na zaskoczoną.
- Nie to miałam na myśli Kwiatuszku. Pomyśl o tym, dobrze? Przecież jesteśmy razem szczęśliwe. - głos jej się załamał. Nocny Kwiat zdała sobie sprawę, że myśli o tym samym. Jak miałaby funkcjonować bez Porannego Zewu? Nie dałaby rady.
- Masz rację. Uważam, że to dużo lepszy pomysł. - miauknęła i mocno ją przytuliła. Definitywnie do siebie należały.
*****
Po zgromadzeniu i po tym co zrobiły, czuła się dziwnie. Nikt nie miał do nich większego problemu. Co prawda, koty patrzyły się na nie teraz trochę inaczej, ale nikt nie zabronił im się (na razie) spotykać. Kiedy zobaczyła Poranny Zew podeszła do niej i otarła się o jej futro. Od razu kilka kotów zwróciło na nie uwagę.
- Chcesz się gdzieś przejść? - zapytała. - Niestety nie mamy tutaj zbyt wiele prywatności. - miauknęła już ciszej.
<Poranny Zew?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz