Strzepnął ogonem z irytacją, słysząc słowa mentorki. „Może i nie mówię, ale nadal mam uszy” oświadczył podniesieniem głowy w kierunku Sadzawki. Niby miała racje, ale liliowy miał zbyt dużo dumy, aby jej ją przyznać. A przynajmniej na razie. W Owocowym Lesie znany był już ze swoich nader częstych zmian zdania. Zdawał sobie sprawę, że szylkretka nie mogła nie mieć o nim zdania idioty. 30 księżyców… to było dużo jak na ucznia. Miała tutaj racje, Skrzyp ostatnimi czasy ociągał się w nauce. Przyjrzał się Gracji już bez tego wcześniejszego niezadowolenia. Wyglądała normalnie, pomijając oklapnięte uszy. Podszedł do niej bliżej, zwracając szczególną uwagę na oczy - były zielone, a nie brązowe jak na początku wydawało mu się przez gęste, czekoladowe futro skutecznie zasłaniające widok na nie. A więc wszystko było dobrze. Nie próbowała być pseudobóstwem. Odstawił pysk od jej twarzy, widząc, jak kotka wpada w jeszcze większe zakłopotanie. Uśmiechnął się niemrawo, próbując przekonać ją, że wszystko jest okej. Chyba mu się nie udało. Tę niezręczną scenkę przerwała im Sadzawka, klepiąc kocura po grzbiecie, dając mu znać, aby zaprzestał swoich prób.
— Po prostu chce cię przeprosić czy coś. — Miauknęła oschle. Pomimo krótkiego czasu, od którego jej uczeń stracił głos, była w stanie w miarę rozpoznać, o co mu chodzi, a nie chciała oglądać tego dłużej. Gracja odkaszlnęła cicho.
— Rozumiem.
— W takim razie ruszajmy. — Miauknęła mentorka i lekkim krokiem wyszła z obozu. Za nią podążyła uczennica, a na końcu oburzony Skrzyp odwrócił się na pięcie i skrzywiony poczłapał za resztą. Szedł niedbałym chodem, nieznacznie kuląc przy tym grzbiet.
— Jesteś synem Fretki, tak? — Zagadała czekoladowa, zapewne próbując przełamać jakoś niepewność.
Srebrny pokiwał głową zadowolony. Lubił być kojarzony z matką.
— Moimi rodzicami jest Krucha, Kulik i Agrest — Zamruczała, najwidoczniej dumna z nich.
Krucha i Kulik. Oboje mieli ciemne oczy. Kanalie. Mimo tego wziął głęboki wdech, bo Gracja wydawała się być przyjazna i mogła nie wiedzieć o prawdziwym bogu. Szli chwilę w milczeniu. Sądząc po zaciśniętym pyszczku szylkretki, kotka starała się wymyślić nowy temat do rozmowy. Chyba po chwili poległa. Sapnęła cicho, zwiesiła głowę i otworzyła pysk.
— Gdzie idziemy na trening?
— Obok Konającego Buku. Powalczycie czy coś.
— Ile jeszcze do niego?
— Niedługo.
I znów rozległ się cichy odgłos stąpania po leśnej ściółce.
— Po prostu chce cię przeprosić czy coś. — Miauknęła oschle. Pomimo krótkiego czasu, od którego jej uczeń stracił głos, była w stanie w miarę rozpoznać, o co mu chodzi, a nie chciała oglądać tego dłużej. Gracja odkaszlnęła cicho.
— Rozumiem.
— W takim razie ruszajmy. — Miauknęła mentorka i lekkim krokiem wyszła z obozu. Za nią podążyła uczennica, a na końcu oburzony Skrzyp odwrócił się na pięcie i skrzywiony poczłapał za resztą. Szedł niedbałym chodem, nieznacznie kuląc przy tym grzbiet.
— Jesteś synem Fretki, tak? — Zagadała czekoladowa, zapewne próbując przełamać jakoś niepewność.
Srebrny pokiwał głową zadowolony. Lubił być kojarzony z matką.
— Moimi rodzicami jest Krucha, Kulik i Agrest — Zamruczała, najwidoczniej dumna z nich.
Krucha i Kulik. Oboje mieli ciemne oczy. Kanalie. Mimo tego wziął głęboki wdech, bo Gracja wydawała się być przyjazna i mogła nie wiedzieć o prawdziwym bogu. Szli chwilę w milczeniu. Sądząc po zaciśniętym pyszczku szylkretki, kotka starała się wymyślić nowy temat do rozmowy. Chyba po chwili poległa. Sapnęła cicho, zwiesiła głowę i otworzyła pysk.
— Gdzie idziemy na trening?
— Obok Konającego Buku. Powalczycie czy coś.
— Ile jeszcze do niego?
— Niedługo.
I znów rozległ się cichy odgłos stąpania po leśnej ściółce.
[364 słów]
<Gracjo?>
<Gracjo?>
[Przyznano 7%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz