pora nowych liści
Na dzień dzisiejszy zakończyła pracę z wymianą mchu. Siedziała przed samym legowiskiem medyka spoglądając na przechadzające się koty po obozowisku. Swój wzrok utkwiła w Owczej Piersi, który z uśmiechem przyjmował gratulacje z faktu zostania ojcem. Wiedziała, że wojownik był tępy, ale nie spodziewała się, że tak nisko upadnie wiążąc się z klanową brzydulą. Właściwie, lepsze to niż miałby się związać z rudą kotką, skazując ją na urodzenie brudnej krwi kociąt.
Prychnęła czując mdłości na widok tej ckliwej scenki. Mimo to podźwignęła się z trawy i ruszyła w stronę zbiorowiska. To właśnie Ostowy Pęd i Gronostajowa Bryza były kotami, z którymi syn Kamiennej Gwiazdy rozmawiał.
— Moje gratulacje Owcza Piersio — miauknęła zbliżając się z lekkością w stronę ów kocura i pozostałych dwóch wojowników — Niech Klan Gwiazdy ma w opiece Kurzą Pogoń i wasze kocięta. Na pewno wyrosną na dzielnych wojowników, z których Klan Burzy będzie dumny. — Skinęła łebkiem — Jak kocięta się narodzą to z przyjemnością pomogę wam w opiece nad nimi. W końcu nie jesteście młodzi, rodzicielstwo może was przerosnąć.
— D–dziękuję Lew — odparł, na jego pysku pojawiło się nie małe zmieszanie, na zasłyszana informację. Każda ich rozmowa kończyła się tym, że ruda obdarowywała starszego wzrokiem pełnym pogardy. Nigdy sama z siebie nie oferowała również pomocy. A w dodatku ta oferta pomocy zawierała w sobie kpinę — Jeśli będziemy potrzebować pomocy, zwrócimy się z nią do ciebie.
Chciała jeszcze coś dodać, dopowiedzieć coś, aby biedak nie wpakował się w bagno. Jednak na to już było za późno. A poza tym jej dobre intencje na pewno, by znowu zostały źle zrozumiane. I na nic byłyby jej tłumaczenia, że zrobiła to z troski. Chciała pożyczyć Owczej Piersi tego, żeby chociaż jedno kocię było do niego podobne. Bo nie wierzyła ani trochę w ich związek. Bura brzydula się ustawiła, najpewniej po tym jak Tropiący Szlak ją wystawił. Naprawdę, byli siebie warci i boki było zrywać, gdy się patrzyło na ich głupie pyski.
Chwilę jeszcze rozmawiała z wojownikami, do czasu, aż Ostowy Pęd nie poinformował, że uda się na polowanie. Przeprosił, po czym pomału ruszył w stronę wyjścia z obozowiska.
To była jej szansa!
Nie wiele się zastanawiając nad konsekwencjami uczepienia się kocura, należącego do rodziny Różanej Przełęczy, pożyczyła miłego dnia wojownikom i ruszyła w ślad za kremowym kocurem. Była ciekawa jego zdania na temat niesprawiedliwości jego ciotki. Ciekawe czy zdawał sobie sprawę z tego, o co tak naprawdę poszło na zgromadzeniu.
— Ostowy Pędzie, czy mogę pomóc ci w polowaniu? — podjęła miłym, przyjaznym tonem. Zrównała się z nim krokiem. — Z wymianą mchu się już uporałam, a chciałabym jeszcze jakoś się przydać. Poza tym znam wspaniałe miejsce, w którym aż roi się od królików. Często tam się wybierałam z rodzeństwem, to takie nasze sekretne miejsce, ale jeśli przyjmiesz moją pomoc z chęcią się podzielę jego lokalizacją — miauknęła mając nadzieję, że jej gadane, jak i niewinny wygląd załatwi robotę. Kocur na bank znał to sekretne miejsce na wrzosowiskach, o których wspomniała. Jednak mimo to dostrzegła na jego pysku zaciekawienie.
— Właściwe... Przyda mi się pomóc. Chodźmy — odparł przytakując głową, po czym wskazał nią przed siebie
W trakcie drogi na wrzosowiska, Lew jak przystało na dobrą członkinie Klanu Burzy starała się dowiedzieć jak najwięcej na temat kocura. Co już o nim wiedziała, na pewno to, że kocur nie posiadał przednich zębów. Musiała powstrzymywanie roześmianie się, kiedy to Oset szerzej otwierał pysk. Biedak. Był taki sam jak Jeleni Puch, również skrzywdzonych przez Wilczaki.
Poza tym również zdawała sobie sprawę z tego, że matką kocura była siostrą Różanej Przełęczy. Na całe szczęście kotka zwana Czajkowe Zaćmienie jako jedyna z rodzeństwa posiadała mózg i zdecydowała się związać z rudym kocurem, z którym miała dwójkę pięknych rudych dzieci. Szkoda tylko, że ta dwójka nie wykazywała podobnych poglądów co Lew. Młody umysł można było jeszcze naprawić, jednak kocur i jego siostra byli już na dobrą sprawę starzy i mogli zacząć powoli sobie grób już kopać. Jeszcze parę księżyców i będzie ich odwiedzać w starszyźnie, jak dziadka!
— O proszę, jesteśmy! O tym miejscu właśnie mówiłam... — wystąpiła naprzód i skinęła głową na norę, do której właśnie wkicał niczego nieświadomy zajęczak — Gdyby nie ta kara, mogłabym tu częściej przychodzić... — miauknęła z żalem kręcąc swym rudym łebkiem — Teraz to ty będziesz przynosił najpiękniejszą zwierzynę i to ty będziesz zbierał pochwały od Różanej Przełęczy oraz reszty kotów! — zachlipiała — A ja znowu zostanę niezauważona, zlekceważona... Tak jak na zgromadzeniu. — Pociągnęła noskiem. — Nie mogłam przecież pozwolić na to, aby twój wstrętny kuzyn obrażał moją rodzinę, mnie, jak i wszystkie rude koty, w tym ciebie czy Koniczynkę. Jesteście przecież porządnymi kotami, dobrymi wojownikami jak każdy inny kot. Ty pewnie tak samo być postąpił na moim miejscu, prawda Oście? Jesteś w końcu dobrym kotem dla którego sprawiedliwość jest na pierwszym miejscu — uśmiechnęła się ocierając łapką łzę z policzka — Tak jak Srebrzysty Nów. Oboje macie silne poczucie sprawiedliwości, a to bardzo cenna cecha. Szkoda, że tak mało jest kotów w klanie, takich jak wy.
<Oset? Na rudych zawsze możesz liczyć>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz