BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot u Samotników!
(brak wolnych miejsc!)

Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

17 listopada 2023

Od Sroczego Lotu (Sroczej Gwiazdy)

Mglista Gwiazda ostatnimi czasy zaczęła… dziwaczeć. Mimo panującego na świecie urodzaju, liderka nie podzielała radości świętujących kotów. Sroczy Lot w milczeniu obserwowała, jak jej towarzyszka jedynie z daleka przygląda się trwającym nad rzeką zabawom, kotom skaczącym wokół siebie i świeżo zerwanym kwiatom, płynącym wraz z nurtem w stronę bezkresnego morza.
– Nie mów, że boisz się wybrudzić! – krzyczała Kacza Łapa do stojącej na brzegu Nartnik, która jedynie wywróciła oczami, nie mając najmniejszego zamiaru schodzić do burej.
Nieco dalej stała jedna z córek wojowniczki, Tuptająca Gęś. Figlarnie przesuwała się w stronę Sumowej Płetwy, niemal wchodząc na niego, wraz z trzymanym w pysku kwiatem. Kocur uginał się onieśmielony, coraz mocniej odwracając pysk w inną stronę, byleby nie patrzeć w oczy czarno-białej. Głośny plusk obwieścił kotom wokół, że para właśnie ześlizgnęła się w dół, znikając na chwilę pod powierzchnią wody. Pierwsza wyłoniła się Gąska, a tuż po niej Sumik, któremu pysk zasłonił zmokły narcyz, którym wcześniej drażniła go zielonooka. Kolcolistne Kwiecie roześmiał się z przeciwległego brzegu, patrząc z Wirującą Lotką na poczynania ich rodzeństw. Wszystko zdawało się wracać do normy. Obu kocurom udało się jakoś dojść do siebie po tragicznej śmierci ojca, którego proces odbył się już wiele księżyców temu, do tego obaj odnaleźli w innych wsparcie.
– Czemu się tak przyglądasz, Sroczko? – w uszach łaciatej rozbrzmiał znajomy głos, a o jej brodę otarł się gładki, biały grzbiet.
Sroczy Lot uśmiechnęła się do Zajęczej Troski, która zajęła miejsce tuż obok niej, wtulając się z uczuciem w jej bok. Wibracje bijące od vanki przyjemnie rozniosły się po grzbiecie zastępczyni, która sama zawturowała jej ściszonym pomrukiwaniem.
– Na naszą przyszłość. Klan Nocy czekają dobre czasy – stwierdziła ze spokojem, który jednak został szybko przerwany. Czując, jak czyjś wzrok świdruje ją niemal na wylot, zerknęła niżej. Lisią długość od nich stała Morze, z pyskiem napchanym kolorowym kwieciem, przez co wyglądała jak mały, niezadowolony chomik. Oceniającym wzrokiem przyglądała się parze kotek, z niesmakiem kręcąc swoją małą, sczerniałą główką, jakby robiła im wyrzuty o publiczne czułości.
– Morze! – rozległ się przepełniony ulgą krzyk Kawczego Serca, która już biegła ku niesfornej pointce.
Mała czmychnęła gdy tylko usłyszała głos swojej opiekunki. Jeszcze zanim całkiem zniknęła kotkom z pola widzenia, obróciła się przez ramię i obdarzyła je ostatnim oceniającym spojrzeniem morskich ślepi. Kawka pomknęła za nią, zbyt skupiona, aby zauważyć siedzące na uboczu kocice. Po kilku uderzeniach serca, szlakiem dwójki podążyła mała kulka futra - Piórolotek, który pościg za siostrą traktował jak najzwyklejszy spacer.
– NIE, MORZE, ZOSTAW TE POKRZYWY! – dobiegło z okolic koryta rzeki.
Zajęcza Troska i Sroczy Lot roześmiały się jednocześnie, słysząc przejęte nawoływania czarno-białej.
***
Przeliczyła się.
Od rana czuła w kościach, że stanie się coś złego. I intuicja jej nie zmyliła. Wiedziała co się święci jeszcze zanim minęła próg legowiska liderki, do którego została przyzwana. Nie zostały jej udzielone żadne szczegóły egzekucji, jak gdyby niebieskooka celowo omijała temat tożsamości “grzeszników”. Sroczy Lot po rozmowie wyszła spięta. Zdecydowanym krokiem weszła do kociarni, niemal taranując swoją siostrzenicę, aby przekazać jej, że pod żadnym pozorem ma nie wypuszczać kociąt ze żłobka. Podobną rozmowę odbyła ze swoją córką, która jako ostatnia z rodzeństwa została w legowisku uczniów, aby nie pozwoliła wyjść Biedronkowej i Rusałkowej Łapie. Były młode, zbyt młode, by doświadczyć tego, co miało się wkrótce wydarzyć. Do tego Sroczy Lot coraz bardziej powątpiewała w osądy przyjaciółki, która większość dnia spędzała na modlitwach ku gwiazdom. Naprawdę chciała wierzyć, że kotka wie co robi, ale jej chorobliwa wiara szkodziła klanowi. Czarno-biała czuła, jak coraz więcej obowiązków osiada na jej barkach. Nie narzekała na to, kochała uczucie siły i władzy, jakie jej one dawały, jednak to Mglista Gwiazda nosiła przywódczy człon imienia.
Pospiesznym krokiem wyminęła Makowe Pole i Ryjówkowy Urok, której to starsza udzielała właśnie rad dotyczących zmiany jej sylwetki. Stanęła pod sumakiem, wyczekując wyjścia przywódczyni. Po chwili z jamy wyłoniła się srebrząca w świetle słońca głowa, a za nią reszta muskularnego ciała kotki, która w kilku susach dostała się na wysoką gałąź, z którego od czasów jej młodości przemawiali liderzy. Sroka podążyła jej śladem. Usiadła, ogonem nakrywając przednie łapy.
Chyba nikt się nie spodziewał, że celem dzisiejszej egzekucji padną te dwie kotki. Wszyscy w nieopisanym szoku patrzyli, jak Gawroni Obłęd wyciąga z tłumu, a następnie rozszarpuje ciało szylkretki z Klanu Burzy, dając upust swym emocjom. Kotka była słaba i stara, nie miała szans w starciu z młodym i silnym wojownikiem. Źródlany Dzwonek, powstrzymując swą córkę przed popełnieniem jakiejś głupoty, wyszła na przód, próbując przemówić byłemu uczniowi do rozsądku. Było już jednak za późno, a martwe ciało wojowniczki uderzyło o ziemię, wypuszczone z silnego uścisku szczęk ich kata. Przez ten czas wszyscy zdążyli zapomnieć o ilości wspomnianych przez liderkę kotów, których miała dotknąć kara gwiezdnych, dlatego kiedy z pyska Mglistej Gwiazdy padł następny wyrok, po tłumie rozszedł się zszokowany pomruk. Oczy wszystkich spoczęły na postaci Gawroniego Obłędu. Każdy wiedział o łączącej ich niegdyś więzi, dlatego nawet Sroczy Lot nie dowierzała, że ich własna liderka o tym nie pomyślała. Widząc brak reakcji ze strony czarnego, Mglista Gwiazda sama opuściła dotąd okupowane miejsce. Wewnątrz Sroka chciała krzyczeć, powstrzymać kotkę przed tym, czego miała się zaraz dopuścić, jednak jakaś siła utrzymała jej pysk w zamknięciu. Niebieska liderka dopadła do pręguski, łapiąc ją pazurami, kłami próbując dosięgnąć kruchego karku. W tym starciu Źródlany Dzwonek nie miała szans. Jej poranione, jeszcze żywe ciało posunęło się dalej, po ziemi, uderzając o jedną ze ścian obozu. Do jej boku od razu przylgnął Gawroni Obłęd, bezradnie próbując ocucić wojowniczkę, której dusza już w połowie nie należała do tego świata. Z furią obrócił się i zaszarżował na liderkę. Sroczy Lot w końcu zdecydowała się zainterweniować. Jednym susem znalazła się na glebie. Dostrzegając to reszta tłumu zaczęła odzyskiwać przytomność. Stojąca obok Porannego Ferworu Borsuczy Kieł wysunęła się naprzód, bliżej trwającej szarpaniny, jednak nikt nie był w stanie przerwać uścisku pazurów, w którym kotłowała się para kotów. Z pyska liderki padały ostre słowa, podczas gdy ona kurczowo starała się odnaleźć w gęstwinie czarnej sierści słabe punkty kocura. Wojownicy przekrzykiwali się, raz zarazem próbując złapać jednego z uczestników bijatyki bez nabycia nowych ran, jednak bezskutecznie. Ziemia pod nimi zabarwiła się na szkarłat, od ilości wypływającej z ich ciał krwi. Rozległ się głośny wrzask, pochodzący z pyska liderki, której właśnie przeorano pazurami po oczach. Z furią wbiła zęby w odsłoniętą szyję kocura, ostatecznie docierając do jego tętnicy. Krew prysnęła, a kocur rozluźnił uścisk, w jakim trzymał kotkę. Upadł na ziemię, charcząc ciężko, podobnie jak Mglista Gwiazda parę kroków dalej. Oślepiona zdawała się nie wiedzieć nawet, że po części wygrała ich pojedynek. W obozie nastała grobowa cisza, przerywana jedynie nierównymi pocharkiwaniami dwójki kotów, które także po paru dłużących się uderzeniach serca ustało.
Lament, jaki wydobył się z tłumu sprawił, że futro wszystkich zebranych stanęło dęba. Kacza Łapa stała na rozedrganych łapach, nie wiedząc, do której z matek powinna pobiec. Właśnie straciła wszystkich swoich rodziców. W końcu padła u łap Źródlanej Dzwonek, krztusząc się przy tym własnymi łzami. Koty patrzyły po sobie, nie wiedząc, co dalej.
Nagłe nabranie tchu przez jeszcze martwą chwilę temu liderkę ostatecznie przywróciło wszystkim trzeźwość. Zastępczyni podeszła do stojącego w osłupieniu Topika.
– Zrób coś, nie widzisz, że twoja liderka potrzebuje pomocy!? – ryknęła do ucha kocurowi, który mało co nie został przez nią zwalony z nóg.
Jako jedyny z całej trójki medyków nie pobiegł po zioła, a pozostał na swoim miejscu, tępo wpatrując się w zwłoki niemal całej swojej rodziny. Był jednak medykiem, więc w oczach Sroki nie miał czasu na opłakiwanie bliskich. Mógł sobie oszczędzić tego losu i bycia zmuszonym do opatrywania ran oprawczyni jego rodziny, gdyby tylko obrał inną drogę życiową. Sama chętnie by mu w tym pomogła.
Podczas gdy medycy z pomocą Krzyczącej Makreli odciągali jedyną żywą osobę z pobojowiska, reszta zajęła się zbieraniem martwych ciał, które walały się po obozie. Poranny Ferwor, gdy tylko zamieszanie nieco ustało, odbiegł w stronę żłobka. Zastępczyni nie rozumiała, dlaczego ten niespokrewniony z nikim kocur tak często odwiedza kocięta, które nawet nie były jego, jednak nikt mu nie zabraniał. Wręcz przeciwnie, zdaniem Sroki, przy aktualnych wydarzeniach ochrona najmłodszych powinna być priorytetem wszystkich wojowników Klanu Nocy, dlatego nieszczególnie przejęła się tą anomalią.
Sroczy Lot w milczeniu obserwowała, jak koty przywierają do trzcinowych ścian, chowają się we własnych legowiskach, niektórzy płaczą, inni szepczą coś między sobą. Z daleka słyszała urywki ich rozmów, powątpiewań we władzę, strachu o przyszłość. Czuła, jak coraz więcej zdezorientowanych spojrzeń zatrzymuje się na niej, czekając na dalsze rozkazy.
– Co teraz, Sroczy Locie? – zapytał Pchli Nos, zupełnie jakby czytał w jej myślach.
Kotka zerknęła na niższego kocura. Zza jego grzbietu wyłoniło się kilka innych zagubionych postaci, które wgapiały się w czarno-białą zastępczynię.
– Niech rodzina i najbliżsi czuwają przez noc przy zwłokach. Przekaż Kawczemu Sercu i Kotewkowej Łapie, że do rana najmłodsi mają bezwzględny zakaz opuszczania legowisk. – tutaj zrobiła pauzę, chcąc jeszcze raz zebrać myśli – I… zróbcie coś z tym odorem, nie mogę go znieść. Czuję się jak w umieralni. Medycy powinni mieć w swoim zapasie zioła, które przynajmniej częściowo zamaskują go. – wzięła głęboki oddech, jedną z łap kładąc na ramieniu białego – Dopilnuj, aby klan nie ogarnęła jeszcze większa panika. Musimy pozostać jednością. Liczę na ciebie, Pchli Nosie.
Niebieskooki skinął jej krótko łbem.
– Nie zawiodę, mentorko – odpowiedział, chyląc się z wyrazami szacunku, jeszcze zanim odwrócił i oddalił się ku jednej ze skulonych kocich grup.
Sama odeszła w kierunku legowiska medyka. Pyskiem odsunęła zwisające z kamieni pnącza, które od Pory Nowych Liści zdążyły rozrosnąć się na taką skalę, że niczym kurtyna przysłaniały wejście do środka. Wewnątrz zastała stojącą nad Mglistą Gwiazdą Strzyżykowy Promyk, która nakładała na jej rozległe rany ziołowe papki. W najciemniejszym kącie snuł się Topikowa Głębina, poszukując czegoś wśród ich zapasów. Rozbita Łapa turlał beznamiętnie mały owocek po podłodze.
– Co z nią? – spytała zastępczyni – Ile żyć straciła? – dodała ściszonym głosem, aby pytanie dotarło jedynie do uszu rudej medyczki.
Niebieskie oczy wpatrywały się w nią przez chwilę tajemniczo, jakby analizując, czy może udzielić jej takiej informacji. W końcu odpowiedziała:
– Prawdopodobnie trzy przez bardzo szybką utratę krwi. Jej stan jest póki co stabilny, wszystkie najpoważniejsze rany zostały zatamowane, a krwawienie ustało, jednak… To nie jest nasze największe zmartwienie.
– Co to znaczy? – w głosie zielonookiej dało się wyczuć nacisk.
– Jej oczy. Chodzi o jej oczy. – łapą wskazała na pokryte jasną zielenią ślepia liderki – Nie wiem, na ile moje przypuszczenia są poprawne, jednak bardzo prawdopodobne jest, że zostały nieodwracalnie uszkodzone. – mówiła cicho, bez większych emocji ruda – To nadal tylko przypuszczenia, ale wątpię, aby była w stanie dalej sprawować rolę lidera…
Obie zamilkły. Sroczy Lot nigdy nie przypuszczała, że stan jej towarzyszki byłby tak zły, że nie mogłaby sprawować swoich obowiązków. Jednak, nawet gdyby nie odniosła w trakcie walki z czarnym tak poważnych ran, to czy klan nadal akceptowałby ją na miejscu lidera po tym, czego publicznie się dopuściła? Nie dało się nie zauważyć, że szacunek do kotki, jakim darzyło ją wielu współklanowiczów, od wielu księżyców zmieniał się w posłuszeństwo spowodowane strachem przed jej gniewem i tym, co może spotkać ich rodziny.
Nie zajmowała już medyczce więcej czasu. Opuściła jej legowisko, po drodze obserwując, jak Topikowa Głębina zbliża się do zawodzącej przy ciałach matek siostry. Tylko przy Gawronim Obłędzie brakowało kotów, które opłakiwały by jego śmierć. Jedynym, co kotka zauważyła, był mały, biały kwiat margaretki, spoczywający na nieunoszącym się już boku syna Kruczej Gwiazdy, pozostawiony najwyraźniej przez jednego z wojowników, nad którego tożsamością kotka się dłużej nie zastanawiała. Wspięła się na najwyższą gałąź, by móc skryć się przed całym chaosem i wszystkimi oczami, które niczym kwas wypalały w jej futrze ślady.
***
Wczesnym rankiem, jeszcze nim słońce zdążyło wspiąć się na nieboskłon, piątka najsilniejszych kotów w Klanie Nocy zabrała zalegające zwłoki. Koty, które wstały wcześniej odprowadzały wzrokiem wychodzących z obozu Kwitnącego Łosia, Szyszkowy Zagajnik oraz podążające za nimi Ryjówkowy Urok, Borsuczy Język i Kaczą Łapę, które w pyskach niosły Pasikonikowy Nów i jej partnerkę, Źródlany Dzwonek. Na szarym końcu pochodu pogrzebowego szedł Topikowa Głębina, ze spuszczonym nisko łbem.
W międzyczasie Pszczela Duma pomagała roztrzęsionej Mrówczy Kopiec w roznoszeniu lawendy po obozie, którą wcześniej otrzymały od Rozbitej Łapy. Małe, fioletowe kwiatki były powtykane w najbardziej przesiąknięte zapachem krwi i śmierci zakątki obozu, przypominając wszystkim o wydarzeniach minionego dnia. Stan Mglistej Gwiazdy nadal się nie poprawił, a ona pozostawała nieprzytomna, dlatego Sroka zmuszona była podjąć samodzielnie decyzję o przyszłości Klanu Nocy.
– Niech wszystkie koty zdolne samodzielnie polować zbiorą się u stóp wysokiego drzewa! – zawołała Sroczy Lot, kiedy wysłani wcześniej wojownicy powrócili do obozu. Specjalnie wstrzymała się z wyznaczeniem patrolu, aby jak najwięcej współklanowiczów było obecnych podczas jej przemowy – Uważam, iż wszyscy zebrani zdają sobie sprawę z powodu zwołania dzisiejszego zebrania. To, co zaszło wczoraj jest niewyobrażalną tragedią. Cierpię razem z wami, bowiem zostało to spowodowane nie tylko przez moją liderkę, ale także przyjaciółkę i towarzyszkę. Zdaje się, że chęć naprawy Klanu Nocy zaślepiła ją na tyle, że straciła umiejętność trzeźwego myślenia. – kotka zrobiła pauzę, głęboko zaciągając się powietrzem – Ogłaszam, że Mglista Gwiazda od dzisiaj jest znana jako Mglista Zatoka i przestaje sprawować rolę lidera klanu.
Sroczy Lot dała czas zebranym na poukładanie myśli, jednak większość zdążyła się już domyślić czego będzie dotyczyć dalsza część przemowy, dlatego poza pojedynczymi szeptami nikt nie zabrał głosu, dając Sroce szansę na kontynuowanie swojej przemowy.
– Po odzyskaniu przytomności zamieszka ona razem z Trzcinową Sadzawką w legowisku starszych. Jak możecie się już spodziewać, teraz ja, jako była zastępczyni, zostaję nową liderką Klanu Nocy i przyjmuję imię Srocza Gwiazda. Mimo, że ja także wolałabym dostąpić zaszczytu prowadzenia was w bardziej sprzyjających warunkach, tak ciężkie czasy wymagają od nas podejmowania równie ciężkich decyzji, aby nasz klan przetrwał jeszcze wiele pokoleń. Dodatkowo unieważniam stanowisko kata i przysięgam na swój honor, że nigdy już ono nie powróci!
Tak jak się spodziewała, członkowie Klanu Nocy byli zmieszani, a jednocześnie zmęczeni ciągłą zmianą lidera, która powoli stawała się komiczną, a jednocześnie charakterystyczną cechą ich klanu. Samo zajmowanie tej pozycji wydawało się być pechowe i sprowadzać na sprawującego tę rolę same nieszczęścia, czego życie dało im już doświadczyć nie jeden, ani nie dwa razy.
– Srocza Gwiazda! – zawiwatował ktoś w tłumie, przerywając napiętą atmosferę.
Nowa liderka od razu poznała do kogo on należał ten okrzyk. Tuptająca Gęś stała na samym przedzie tłumu donośnym głosem obwieszczając imię matki. Po chwili dołączyły do niej inne głosy. Jej córki, przyjaciele, rodzina, wszystkie osoby, które popierały ją i jej poglądy. Z początku nieśmiało, koty wiwatowały coraz głośniej. Nawet bardziej wycofana Spieniony Nurt, do niedawna znana jako Spieniona Łapa, wtórowała swoim siostrom. Stojąca na gałęzi liderka wyprostowała się, gestem ogona uciszając okrzyki. Dobrze wiedziała, że to dopiero początek jej problemów.
– Wkrótce udam się do Gwiezdnej Sadzawki, aby dzielić sny razem z naszymi przodkami. Do tego czasu miejsce mojego zastępcy pozostanie puste. Nie chcę popełnić błędów moich poprzedników, dlatego potrzebuję więcej czasu, aby móc podjąć tak istotną decyzję. – kontynuowała Srocza Gwiazda, zielonymi ślepiami przeczesując zebranych w obozowisku wojowników.
– A co z karą dla Mglistej Zatoki? – koty rozstąpiły się na bok, aby zrobić miejsce dla przemawiającej postaci – Czy nie powinna zostać surowiej potraktowana? Zabiła niewinne koty! Moich rodziców!
Głos Kaczej Łapy był łamiący się, a jednocześnie przepełniony furią i bezradnością wobec śmierci bliskich, której nie mogła zapobiec. Rzuciła Sroczej Gwieździe wyzywające spojrzenie brązowych oczu. Zdawało się, że gdyby tylko mogła, rzuciłaby się na ich nową przywódczynię bez żadnych skrupułów.
– To w jaki sposób zamierzam karać swoich wojowników jest tylko i wyłącznie moją decyzją. Przy czym uważam, że Mglista Zatoka otrzymała już swoją karę - nigdy nie będzie mogła cieszyć się widokiem świata, jakim my go widzimy. – odpowiedziała chłodno łaciata.
Widać było, że burą aż język świerzbi by coś dodać, jednak ktoś z tłumu odciągnął ją do tyłu, aby zapobiec dalszym problemom, jakich mogła sobie w emocjach przysporzyć.
– A Klan Gwiazdy? Czy po tym wszystkim nadal powinniśmy mu ufać… Po tym wszystkim do czego doprowadził, do śmierci ilu kotów się przyczynił, czy nadal powinniśmy podążać wyznaczoną przez przodków ścieżką? – dopytywała Okraszona Polana, bardziej z czystej ciekawości, niż chęci zaszkodzenia komuś.
Stojąca najbliżej kotki Wzburzony Potok pokiwała twierdząco głową, szybko podłapując myśl zapoczątkowaną przez szylkretkę.
– Właśnie! Jak możemy czuć się bezpiecznie, kiedy nawet gwiezdni nie przejmują się naszym losem? – prychnęła liliowa, jednak podskoczyła, słysząc za sobą niezadowolony warkot.
– Jakim prawem oskarżasz Klan Gwiazdy o takie okropieństwa! – zarzucił jej głos. – Nasi przodkowie nigdy się nie mylą i nigdy nie pozwoliliby, aby z ich łap zginęło tyle kotów! Gdyby tylko Popielaty Świt to słyszała…
Kilka kotów rozejrzało się zdezorientowanych, dopiero po chwili zauważając niską Bratkowe Futro, skrytą za dwiema przemawiającymi kocicami, która znana była ze swojej głębokiej wiary, wyssanej wraz z mlekiem matki.
– To co? Zakaszlałaby nas na śmierć? Zaczęła szerzyć bajki o tym, jak cudownym miejscem jest Klan Gwiazdy? Powiedz mi, Bratkowe Futro, co takiego by nam zrobiła! – zakpiła złośliwie z matki niebieskiej Wzburzony Potok.
W młodszej wojowniczce aż zawrzało. Mało brakowało, a rzuciłaby się na liliową kocicę, jednak Wodnikowe Wzgórze w porę złapał ją za ogon i powstrzymał przed atakiem, szepcząc do jej ucha coś uspokajającego.
– Dość! – warknęła z góry Srocza Gwiazda – Jestem przekonana, że Klan Gwiazdy nie miał wobec nas złych intencji. Nie mamy teraz czasu na rozpatrywanie wyborów podejmowanych przez moją poprzedniczkę, a tym bardziej na wszczynanie niepotrzebnych bójek. – odrzekła, surowy wzrok kierując na dwójkę kocic – Jeśli nikt nie ma już żadnych obiekcji, chciałabym przejść do kwestii zmiany mentorów. W dniu wczorajszym zginęła Źródlany Dzwonek, która dotąd zajmowała się treningiem Nartnikowej Łapy, natomiast Mglista Zatoka nie jest w stanie dłużej wykonywać wojowniczych obowiązków, a tym bardziej uczyć inne koty. Opiekę nad nimi powierzam dwójce z moich najlepszych wojowniczek, za których umiejętności mogę sama poręczyć. Wirująca Lotko, Spieniony Nurcie, wystąpcie – dymna kocica wraz z siostrą posłusznie wystąpiła na przód, wypinając dumnie pierś – Wierzę, że przekażesz Rusałkowej Łapie całą swoją wiedzę, podobnie, jak przekazała ci ją Kawcze Serce. – zwróciła się do pierwszej z córek – To samo tyczy się ciebie, Spieniony Nurcie, wraz z matką Nartnikowej Łapy zajmowałyśmy się twoim treningiem, dlatego jestem pewna, że sprawdzisz się w roli jej nowej mentorki.
Cała czwórka pospiesznie zetknęła się ze sobą nosami. Okoliczności w jakich dane im było brać udział w takiej ceremonii także nie były najszczęśliwsze, dlatego nikogo nie zdziwiło, że ich reakcje zdawały się być nieco sztywne. Po skończonej ceremonii wycofały się do tyłu, przeciskając się między zgromadzonymi, aby zająć miejsca obok swoich bliskich. Z góry Srocza Gwiazda wyraźnie widziała, jak Wirująca Lotka zatrzymuje się obok Sumowej Płetwy i Kolcolistnego Kwiecia, którzy pocieszali Kaczą Łapę. Byli jednymi z nielicznych kotów w klanie, które tak dobrze rozumiały jej obecne położenie.
– Zebranie uważam za zakończone – ogłosiła Srocza Gwiazda, a letni wiatr rozwiał jej krótką sierść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz