Została uczennicą i teraz była Makową Łapą. Jakoś przeszła noc w lesie, choć nie chciała do niej wracać nigdy więcej. Tak bardzo się wtedy bała. To była najgorsza noc w jej życiu. Fruwaki ją goniły i zaatakowały, tak jak mówiła Naparstnica. Spełniły się wtedy jej wszystkie koszmary. Na szczęście już było po tym, ale jeden koszmar cały czas był w obozie i trwał. Gęsi Wrzask. Za każdym razem, gdy kotka go widziała, chciała gdzieś się schować, uciec, ale wtedy ojciec na pewno by na nią nakrzyczał, a teraz nie było już nikogo, kto stanąłby w jej obronie. W końcu nie było Alby, gdzieś zniknęła. Mak często myślała, że to jej wina, że to przez ten jej strach. Właśnie dlatego chciała się strachu jakoś pozbyć, ale nie umiała. Naparstnica też próbowała, ale to tylko jeszcze bardziej przerażało Mak. Kotka nie wiedziała już co robić. Nie umiała przestać się bać, ale musiała, jeśli nie chciała znowu słyszeć krzyków taty, czy czuć jego pazurów na swoim ciele i przede wszystkim, jeśli chciała, by mama wróciła. Wierzyła w to tak bardzo. W końcu to przez strach Mak uciekła, więc jak on zniknie, to Alba wróci. Według uczennicy to było sensowne rozwiązanie, ale bardzo trudne do wykonania.
- Raczku? - z zamyślenia wyrwał ją głos Naparstnicowej Łapy — Jak twoja mentorka? - zapytała. No właśnie. Je mentorką została Poranny Zew, córka samej liderki. Liliowa jeszcze nie miała żadnego treningu, ale bała się, że wojowniczka będzie zachowywać się tak jak jej tata. Tak bardzo tego nie chciała, a na samą myśl o tym, przechodził ją nieprzyjemny dreszcz przerażenia. Niestety było to bardzo możliwe. W końcu to córka samej liderki!
Makowa Łapa spojrzała na swoją mentorkę, siedzącą gdzieś z jakąś inną kotką.
- Nie miałam j-jeszcze treningu — przyznała — Ale p-pewnie jest straszna! Tak samo jak t-tata, czy l-liderka.
- I ty chcesz być dzikusem? Nie możesz się bać! – powiedziała Naparstnica. Mak pokiwała głową. Już miała zadać kolejne pytanie, ale zauważyła niebieską kotkę, zmierzającą w ich stronę. Od razu zamilkła, obawiając się słów kotki.
- Witaj Makowa Łapo, gotowa na pierwszy trening? – zapytała Poranny Zew, na co liliowa tylko pokiwała głową i z przerażeniem w oczach spojrzała na siostrę. Ta jednak nic nie powiedziała i po chwili sobie poszła. Dwie kotki wyszły z obozu i znalazły się w lesie. Po wyjściu z obozu Makowa Łapa zatrzymała się i rozglądała na wszystkie strony. Po nocy w lesie obawiała się przebywania w nim. Nie chciała powtarzać tego koszmaru. Ledwo się zmusiłaby iść dalej.
- Dobrze, dziś pokażę ci granicę — oznajmiła Poranny Zew, gdy uczennica już w miarę normalnie zaczęła za nią iść. Skierowały się w stronę Wierzbowej Zatoczki. Przez całą drogę szły w ciszy. Dla Mak to było niczym zbawienie. Bała się, że wojowniczka nakrzyczy na nią, bo powie coś nie tak, tak jak to robił Gęsi Wrzask.
Gdy dotarły na miejsce, wojowniczka powiedziała kilka słów o tym miejscu i poszły dalej, w głąb lasu. Szły i szły, aż a końcu Poranny Zew się zatrzymała. Uczennica obserwowała zachowanie starszej kotki, która zaczęła się rozglądać. To nie wyglądało dobrze. Makowa Łapa zaczęła się zastanawiać, czy na pewno dobrze poszły. W końcu w jej głowie pojawiła się jedna myśl, która ją niepokoiła.
- Czy m-my się zgubiliśmy? – zapytała po jakimś czasie stania i milczenia. Przełknęła głośniej ślinę. Nie mogły się przecież zgubić!
<Poranny Zew?>
[546 słów]
[Przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz