Spokój tego poranka zakłóciła jej głośna wojowniczka, spoglądająca na nią z odrazą we wzroku. Powód tego negatywnego nastawienia został jej szybko wyjawiony, chociaż ruda nie do końca rozumiała idee konfliktu czarnej wojowniczki ze wspominaną przez nią karmicielką.
- Mam imię, które znasz, więc zwracanie się do mnie "Ty" z agresją w głosie jest co najmniej nieuprzejme - mruknęła, mrużąc ślepia i patrząc na gromadzącą się złość w zielonych oczach. - Nie wiem, dokąd poszli. Wyszli stąd całkiem niedawno, więc jeśli zależy ci na ich znalezieniu, to powinni być niedaleko. Marchewkowy Grzbiet mówiła, że odwiedzą później ich ojca, więc prędzej odpowiedź znajdziesz poza żłóbkiem - dodała, na co futro na grzbiecie czarnej stanęło dęba. Kotka zadrżała, ale ze złości, która wydawała się ją w pełni wypełniać. Wysunęła pazury i cicho prychnęła.
- Idiotka pewnie wmawia im bzdury - syknęła, odwracając się i chcąc wyjść, ale Tygrys na moment zastąpiła jej trochę.
- Przecież to są jej dzieci. Dlaczego tak ci na tym zależy? - spytała, w ostatniej chwili odskakując od łapy, która prawie ją zdeptała. Nie wiedziała, czy był to gest z przypadku, czy rozdrażnienie zastępczyni brało nad nią górę.
- Nie interesuj się. Zresztą, w takim tempie skończą głupsze niż ich matka - warknęła.
- Oh... - Tygrys wciąż nie załapała o co chodzi z kłótnią kotek, ale stwierdziła, że nie będzie się mieszać w czyjeś życie. - No to leć, skoro możesz je odratować - oświadczyła.
Kamienna Agonia spojrzała na nią morderczym wzrokiem, na moment uchylając pysk, jakby gotowa wygarnąć młodszej, że nic nie wie o życiu i ona nie będzie jej słuchać, ale najwyraźniej powstrzymała się, bo w końcu po prostu wyszła bez słowa.
- Mam imię, które znasz, więc zwracanie się do mnie "Ty" z agresją w głosie jest co najmniej nieuprzejme - mruknęła, mrużąc ślepia i patrząc na gromadzącą się złość w zielonych oczach. - Nie wiem, dokąd poszli. Wyszli stąd całkiem niedawno, więc jeśli zależy ci na ich znalezieniu, to powinni być niedaleko. Marchewkowy Grzbiet mówiła, że odwiedzą później ich ojca, więc prędzej odpowiedź znajdziesz poza żłóbkiem - dodała, na co futro na grzbiecie czarnej stanęło dęba. Kotka zadrżała, ale ze złości, która wydawała się ją w pełni wypełniać. Wysunęła pazury i cicho prychnęła.
- Idiotka pewnie wmawia im bzdury - syknęła, odwracając się i chcąc wyjść, ale Tygrys na moment zastąpiła jej trochę.
- Przecież to są jej dzieci. Dlaczego tak ci na tym zależy? - spytała, w ostatniej chwili odskakując od łapy, która prawie ją zdeptała. Nie wiedziała, czy był to gest z przypadku, czy rozdrażnienie zastępczyni brało nad nią górę.
- Nie interesuj się. Zresztą, w takim tempie skończą głupsze niż ich matka - warknęła.
- Oh... - Tygrys wciąż nie załapała o co chodzi z kłótnią kotek, ale stwierdziła, że nie będzie się mieszać w czyjeś życie. - No to leć, skoro możesz je odratować - oświadczyła.
Kamienna Agonia spojrzała na nią morderczym wzrokiem, na moment uchylając pysk, jakby gotowa wygarnąć młodszej, że nic nie wie o życiu i ona nie będzie jej słuchać, ale najwyraźniej powstrzymała się, bo w końcu po prostu wyszła bez słowa.
****
Tygrysiej Łapie przyszło trenować z jedną z najbardziej energicznych i radosnych kotek, jaką mogła poznać. Borówkowa Mordka momentami próbowała zarazić ja optymizmem, ale nieskutecznie.
Świeżo mianowana uczennica nie narzekała na to, problem w końcu nie był w mentorce, tylko w niej samej. To ona nie potrafiła odnaleźć powodów do szczęścia, albo po prostu odczuwanie go przychodziło jej z trudem.
Odwróciła się od stosu ze zwierzyną, po tym, jak odstawiła na nią swą pierwszą zdobycz.
Omal nie wpadła pod łapy jak zwykle rozwścieczonej zastępczyni Klanu Burzy, wrzącej i zirytowanej.
Czarna z pewnością była ciekawą personą, więc budziła w rudej jakiekolwiek skryte resztki ciekawości.
- Uważaj i nie właź mi w drogę - syknęła starsza, na co Tygrys tylko skinęła głową.
- Myślę, że każdy powinien po prostu patrzeć przed siebie, chociaż owszem, tym razem zawiniła moja nieuwaga i to ja wlazłam ci pod nogi, ale sądzę, że nie zawsze skupiasz się na tym, co jest przed tobą - oświadczyła ze stoickim spokojem w głosie.
- Czy ty mnie pouczasz?! - warkot Kamiennej Agonii rozbrzmiał po całym terenie obozowiska.
- Nie, tylko zwracam uwagę na jeden, drobny fakt - poprawiła ją, zastanawiając się, czy kotka zamierza ciągnąć tę rozmowę dalej. Niebieskooka - jeśli miałaby być szczera - nie widziała w tym ani trochę sensu. Po co robić scenę na cały klan i zwracać uwagę wszystkich dookoła, a jednocześnie marnować ich czas? Standardowe krzyki kotki były nieodłącznym elementem każdego dnia w tym miejscu, więc choć pozostali powinni się do nich przyzwyczaić, to wciąż jej napady agresji wywoływały szum.
- Chyba sobie żartu...
- Dlaczego zawsze odzywasz się tak głośno? Warto chyba uszanować, że niektórych mogą boleć uszy bądź głowa od tego hałasu. Przecież jesteś w stanie mówić ciszej, co to za problem? - przerwała jej swym pytaniem.
<Kamień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz