Drzewo zaszeleściło, gdy obok niego przechodził. Gdzieś spadła szyszka, rozdzierając głuchą ciszę. Czuł jak zaraz bańka ciszy pryśnie za parę uderzeń serca. Pręgowana kocica w końcu stanęła, a niewidzialne szczęki zacisnęły mu się na żołądku.
Ruda westchnęła, a serce niebieskiego zaczęło szybciej bić.
- Myślisz, że możesz się tak spotykać z Kamień za moimi plecami, a ja nadal będę cię nazywać Pyłkiem, co?
Chciał otworzyć pysk i coś powiedzieć, jednak wszystkie słowa były na końcu języka.
Drżały mu palce. Krew dudniła w uszach. Oczy zwężyły się w małe szparki.
Nienawidził, gdy lęk przejmował kontrolę nad jego ciałem.
- Jesteś taki głupi, Jałowy Pyle. Jak mysz. Wpadasz w nowe zamieszanie, gdy pierwsze jest w kwiecie wieku.
- T-ty jesteś tępa jak borsuk bez serca. Albo z sercem z kamienia.
- Widzę piękną aluzję.
Podeszła do niego bliżej, jednak nawet się nie ruszył. Nie zamierzał wyglądać na uległego. Nie w takiej chwili, gdy emocje wylewały się z niego strumieniami.
- Ja nie żartuję, kawałku mysiego łajna. Nie mam ochoty na gapienie się jak nasza miłość umiera.
Odzyskał kontrolę nad pyskiem. Już dłużej nie chciało mu się bawić w udawanie i przebieranki. Nigdy więcej.
Czas by to skończyć raz a dobrze.
Zacisnął szczęki.
- O jakiej naszej miłości bajki opowiadasz, co? Zmiksowaliśmy się w krzaku z kocimiętką, a ty to nazywasz miłością. Rzygam tym.
- Ty kocurze. Widzisz dlaczego jesteśmy razem? Dlaczego cię tak kocham? Bo jesteś właśnie taki. Zabawny, poważny, odważny i mocny w słowach. I wiedziałam to od kiedy tu dołączyłam. Że jesteś dla mnie stworzony. Dla na-
- Mam to głęboko pod ogonem, dlaczego jestem taki idealny, cudowny, zesłany przez gwiazdy i inne królicze łajna. - warknął, zniżając głowę, by móc patrzeć głęboko w oczy rudej. - Mam dość. Nie myśl że nie widziałem jak bijesz Obłoczka przed moim pyskiem. Zrywam z tobą. I teraz to ja nie żartuję.
Podniósł łeb, czując euforię. Uwolni się od tej furiatki na czterech łapach.. chociaż i tak szkoda małych pociech. Tych maślanych oczek, sepleniących wyzwiska. Są... urocze.
Nie powinny istnieć, tak czy siak. Nie powinien być ojcem.
Marchew przez pierwsze chwile wyglądała jakby uważała jednak wszystko za kawał. Zjeżyła sierść na grzbiecie, pokazując kły.
- Poświęciłam dla ciebie własne ciało. W bólu rodziłam nic innego jak twoje kocięta! Chcesz mnie tak porzucić jak nic nie wartego robaka?!
- Otóż to, brawo! Nie wierzę że teraz to zrozumiałaś! - prychnął sarkastycznie. Dawno się nie kłócił. A zwłaszcza z takim czubkiem. Chyba wie teraz, co czuję za każdym razem Kamienna Agonia.
- Mogłeś sobie latać od jednej suki do drugiej, ale skończyła się zabawa! - cisnęła przez zęby i podeszła bliżej, wysuwając pazury. - Nie pozwolę ci, byś kiedykolwiek mnie opuścił, zrozumiano?
- Co mi zrobisz? Wezwiesz martwą Piaskową Gwiazdę? Może jej ekipę? Nie zesraj się, bo już ci do tego niedaleko.
Marchewkowy Grzbiet pufnęła i uniosła wysoko głowę.
- Ja? To ty zrobisz.
Jego mina z zirytowanej zamieniła się w czyste zaskoczenie.
- Co ja?
- Zamordujesz.
- Zamordujesz.
Rozszerzyły mu się źrenice.
- O czym ty mówisz?
- Jeżeli tylko jeszcze raz z twego pyska usłyszę, że pragniesz ode mnie odejść ta trójka słodkich, malutkich kuleczek padnie martwa. - powiedziała chłodno i spokojnie. Aż za spokojnie i apatycznie. Przerażająco.
- Jeżeli tylko jeszcze raz z twego pyska usłyszę, że pragniesz ode mnie odejść ta trójka słodkich, malutkich kuleczek padnie martwa. - powiedziała chłodno i spokojnie. Aż za spokojnie i apatycznie. Przerażająco.
- P-p-potworze! Powiem o tym Zajęczej Gwieździe!
- Nie piśniesz nawet słówka. - zamachała rzęsami, uśmiechając się. - Bo ja obietnicy dotrzymam. A na pazury poprzysięgnę, że nawet jakbym miała zginąć, to one wraz ze mną.
Nie mógł puścić pary z ust. Kąciki opadały delikatnie ku dołu.
- Zrozumiałeś Pyłku? To będzie twoja wina. Ty je zamordujesz.. a ja tylko zrobię to co obiecałam.
- Zgoda. - wycharczał. Lisie serce.. zabić niewinne istoty..
Kotka uśmiechnęła się.
- Więc teraz musisz zrobić to co ci mówię.
Nie wiedział czego ma się spodziewać. Drżały mu łapy na samą myśl o tym co ta sadystka chce zrobić. Mordować aby przy niej stał jak posłuszny piesek.
- Musisz zerwać przyjaźń z Kamienną Agonią. Szybciej wyrwę jej flaki niż pozwolę by zabierała ciebie. Króliczy gnój, zakochany w tobie.
Nie sądzę.
A ja tak.
Kotka zawróciła z pustym uśmiechem, zwieńczonym mroczną satysfakcją.
- A! Pamiętaj, tej rozmowy nigdy nie było. - puściła mu oczko i skoczyła, by wracać do obozu.
Zostawiła swojego kochasia samego, wraz z wodospadem myśli i bólu.
Chciał się zwinąć w kulkę i zniknąć.
Tak na zawsze.
***
Znalazł zastępczynię między kołami traktora Toma. Odetchnął, czując jak gardło mu drży.
- Przyszedłeś na kolejną spowiedź?
Nie odpowiedział. Nie miał serca powiedzieć jej to prosto w twarz.
Patrzył na tą czarną mordkę. Czarny nosek. Zielone, zirytowane oczy. Całe ciało i krótką sierść w kolorze smoły. Szczupła sylwetka. Niższy o prawie głowę wzrost. Czuł jak zaraz się zajdzie łzami.
- Przestań wrzeszczeć powódź mamy!
Czarna wstała wbijając nienawistne spojrzenie w Jałową Łapę.
- Nie zauważyłabym, wiesz?!
Czarna wstała wbijając nienawistne spojrzenie w Jałową Łapę.
- Nie zauważyłabym, wiesz?!
Westchnął.
- Niczego, bo wierz mi lub nie, ale jestem ostatnim empatycznym kotem w Klanie Burzy, niedojdo.
Powróciła po chwili ze zdobyczą.
- Chyba faktycznie potrzebujesz pomocy, matole. - warknęła nieprzyjemnie.
- Sama jesteś matołem, ledwo co ze żłobka wyszłaś.
- Lepiej dla mnie. – zadrżały jej wąsy ze śmiechu, ale przyjęła od razu kamienny wyraz pyska.
Czy to śmierć?
- Po- moc- yyyy! - warknął kilka razy nie wiedząc czy Kamienna Łapa stoi jak wryta, idzie mu na ratunek czy może już dawno uciekła i pozostawiła go na pastwę losu. Chciał w tej chwili nawet JEJ dotyku, zaciśnięcia się szczęk na karku i wyciągnięcia na powierzchnię. Nie chciał umierać.
- Jesteś tam jeszcze? - warknęła, przewracając oczami.
- K-kamień.. nie odzywaj się więcej do mnie. Nie możemy być dłużej przyjaciółmi. To m-moja win- w-wybór. - odpowiedział bliskim wybuchu płaczem.
Nie potrafił spojrzeć kocicy w oczy. Nie potrafił nawet na nią zerknąć.
Zawiódł.
Zawiódł wszystkich.
<Kamienna Agonio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz