Wszystko na to wskazywało, skoro każdego ranka budziła się zdyszana, zamęczona koszmarami i okropnym bólem w skroni, który starała się ignorować. Nie mogła się nad sobą użalać, w klanie było dużo do roboty, a jeśli poświęci się w pełni pracy, nie będzie miała wolnej chwili, by myśleć o przeszłości. I tak nie cofnęłaby swojego czynu, więc pora zebrać swoje siły i stać się przydatnym.
Patrole miała już za sobą, więc przyszło jej donieść karmicielkom pożywienie. Złapała ze dwie większe piszczki ze stosu, po czym zaciągnęła je ku kociarni, podsuwając je dorosłym kotkom, niemalże pod sam pysk.
Następnie przysiadła przy Świetlistej Duszy, spytać na chwilę, jak się trzyma. Była to jej pierwsza i jedyna uczennica, więc zawsze będzie bliska sercu Skały. Czarna starała się dbać o dobre stosunki z każdym, aczkolwiek z niektórymi było to o wiele łatwiejsze. Świetnym przykładem była biała, z którą od samego początku złapała dobry kontakt i do dziś mogła mówić o niej jak o lepszej znajomej.
Zastrzygła uszami, słysząc niespodziewane poruszenie ze strony pociech Skrzącej Nadziei. Zawieruszenie wywołane sprawą upaprania się jednej z niedorajd ptasimi odchodami. Brzmiały na przejęte, jakby co najmniej takie zabrudzenie mogło spowodować śmierć kogokolwiek.
- Ona może! – To jedyne, co Skalny Szczyt usłyszała, gdy płowe kocię wskazało na nią łapą i z wyrzutem spojrzało na swą matkę. Czarna zmarszczyła brwi i spojrzała pytająco na Światełko, a ta tylko wzruszyła ramionami i niemalże bezgłośnie wyszeptała „Takie są dzieci”.
- Nie obchodzi mnie co ona może - odcięła się swojemu potomstwu Skrząca - tylko to, czego ty nie możesz.
Skała powstrzymała się od parsknięcia śmiechem. Zabawna konwersacja między kochającą się rodziną, szkoda, że ona nie zaznała takiej łaski. Przez surowe wychowanie nie czuła się ani trochę silniejsza, wszystko, co osiągnęła, zawdzięczała samej sobie i kotom spoza rodziny, które ją chociaż czegokolwiek nauczyły. Mentorka, znajomi…
Było ich tak wielu. Ale nigdy nie matka.
- A dlaczego ja niby nie mogę? – kontynuowało kocię, dalej wpatrując się wyczekująco w karmicielkę.
- Bo jesteś za mała i tak zresztą nie wypada, niezależnie od wieku. Świadczy to raczej o braku kultury, a nie czyni cię fajną – stwierdziła, patrząc z lekkim niedowierzaniem na koteczkę z plamą na futrze po kupie ptaka. – Chodź Sen, tu cię nie wyczyszczę. Ty za to Śnieżynko… - zaczęła, ale zaraz urwała, jakby nie wiedząc, co zrobić z drugim dzieckiem.
Czarna nastawiła ucho i zmrużyła oczy. Z młodym pokoleniem też warto zadbać o jakieś sensowne relacje.
- Przecież możesz ją tu zostawić – odezwała się. – Jestem tu ja, jest Świetlista Dusza, więc nic się jej nie stanie – dodała, puszczając do małej oczko.
Skierka nie wydawała się przekonana, ale w końcu uległa, ciągnąc na zewnątrz Sen i cicho mamrocząc na zaistniały problem.
- A więc… Śnieżynka, tak? – zagadnęła Skała, spoglądając na płowe kocię. – Jak tam twoje plany na przyszłość? Trenujesz już, by być silną wojowniczką?
<Śnieżynko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz