Bura sylwetka zamajaczyła przed jej żółtymi ślepiami niczym duch. Obraz rozmywał się raz po raz przez natłok łez, jednakże mimo stokrotnego przecierania oczu - on nadal nie znikał. Kocur pachniał obco a jednak było w nim coś znajomego, coś co sprawiło, że serce kotki zaczęło szybciej bić. Nie dała się porwać emocjom, wręcz przeciwnie, powoli zaczęła się wycofywać. Sklejone przez krew futro zdawało się być cięższe aniżeli w rzeczywistości. Skuliła uszy, nie mając pojęcia, jak zareagować czy też co powiedzieć.
— I-Iskierka? — szepnął a ona po prostu zamarła.
Znajomy, niemalże zapomniany głos odbił się echem w jej głowie. Serce szybciej zabiło a myśli zbiły się w jeden, niezrozumiały nieład. Przecież... przecież on był martwy, inaczej by tak nie zniknął bez słowa, szczególnie, że liderką klanu wilka była teraz Krocząca Gwiazda...
Pokręciła głową.
— O-odejd-dź, z-zostaw... — bura sylwetka mogła być równie dobrze kotem, którego wcześniej zabiła, drastycznie odbierając życie, a którego nawet nie potrafiła sobie przypomnieć. Wzięła głębszy wdech drżąc.
— I-iskierko... c-czy... czy to ty...? — głos pełen nadziei sprawił, że wybuchnęła szlochem. Drżała na całym ciele, ocierając kolejne łzy z pyszczka.
Nie.
Nie.
Nie.
To nie mógł być przecież on... przecież nie żył! Przodkowie zabrali go do siebie a ona oszalała po prostu! Tak, klan gwiazdy karał ją za zbrodnie, których dokonała. Teraz będzie cierpieć za wszystkie swoje ofiary... Pociągnęła nosem, obserwując ze strachem jak kocur krok za krokiem zbliża się do niej ostrożnie.
Niebieskie ślepia błysnęły w świetle dnia, zabierając jej wdech w klatce piersiowej.
— J-ja... j-ja nie c-chciałam... — szepnęła, mamrocząc — Z-zmusił m-mnie... W-wrócił... w-wrócił... L-lisia G-gwiazda... O-on... M-mój ojciec... — powoli zaczynała gubić się we własnych słowach. Każde mijające uderzenie serca sprawiało, że czuła się jeszcze gorzej.
Co jakiś czas zerkała, czy kocur nadal tam jest, czy czasem nie zniknął.
Bury jednak był, nie ruszał się niczym potężne, dębowe drzewo podczas wichury. Całą sobą pragnęła tylko wtulić się w to miękkie futro, zapomnieć o wszystkim, co złe.
Otworzyła pyszczek, lecz głos uwiązł jej w gardle, zagryzła dolną wargę pociągając nosem.
Kocur podszedł bliżej, jego oczy nie zdradzały żadnej konkretnej emocji, było ich zbyt wiele aby jakakolwiek ukazała się mocniej niż pozostałe. Rozpoznała jednak w błękitnych ślepiach coś, czego jej tak bardzo brakowało. Zrobiła krok w przód, drżąc.
— M-mówił, ż-że jeś-śli nie będ-dę go słuchać t-to... t-to z-zabije wszystk-kich, na k-których m-mi z-zależy... J-ja... j-ja nie c-chciałam, ż-.żeby Wronce c-czy K-kwaśnemu stała się krzywda... Ż-żeby z-zrbił c-coś tobie c-czy... — zrobiła kolejny krok do przodu, bury nie wycofał się, wręcz przeciwnie, stał hardo, pozwalając jej mówić — J-ja... j-ja z-zgodził-łam s-się... robiłam w-wszyst-tko co chc-ciał...
Podniosła wzrok, jej żółte oczy napotkały te, należące do kocura, którego kiedyś znano jako Wróblowa Gwiazda.
Była blisko, zdecydowanie zbyt blisko.
Wycofała się, czując zżerający ją od środka ogień.
Jeden krok, później drugi i trzeci.
Końcówka ogona poruszała się niespokojnie, całe jej ciało pragnęło tylko wtulić się w cętkowane futro. Chciała przypomnieć sobie jak miękkie było, jak uspokajało ją bicie jego serca.
Zaniemówiła na zaledwie chwilę.
Kolejne uderzenie gorąca sprawiło, iż tylko utwierdziła się w swoim przekonaniu - nadal go kochała.
< Brzask? :3 >
Aww >.<
OdpowiedzUsuń