- Super, zapowiadał się fajny dzień, ale nie, bo muszę cały czas z tobą trenować - Warknął Ćma.
Perkoz cicho się zaśmiał.
- Nie zapowiada się, żeby było inaczej! - Miauknął. - Chyba będziemy kumplami już na zawsze, co?
- Nie denerwuj mnie - syknął point. - Chcę o tobie zapomnieć tylko, jak skończę szkolenie. Kretyn.
- Bardzo mnie uraziłeś tymi słowami - Odparł dalej uśmiechnięty, niewzruszony Perkoz. Ćma nie wiedział, z jak wspaniałym kotem rozmawia. Wybaczał mu to.
Syknął z bólu, uświadamiając sobie nagle o dolegliwości, z którą już dawno miał pójść do Niezapominajki i Plusk, ale mu się ,,zapomniało". Teraz się nasiliła, a on był zmuszony w końcu odwiedzić medyków.
To miejsce źle mu się kojarzyło - z matką, okropną matką, która miała go w dupie. Kiedyś łatwo przychodziło mu zapominanie o niej tak, jak ona zapominała o nim. Teraz jest trochę inaczej, bo zaczął więcej rozumieć niż podczas bycia kocięciem.
- Cholera - Mruknął. - Idę do legowiska medyków.
- Nie będę tęsknić - Warknął Ćma. - Wróć jak najpóźniej.
- Dzięki. - Odparł Perkoz i zawrócił się, nie obracając już w stronę niebieskookiego ucznia.
**
- Tylko szybko, proszę. - Miauknął do Niezapominajki.
Kotka spochmurniała. Widać było, jak śmierć jego matki, oraz Wschoda (którego swoją drogą rudy dość lubił) bardzo się odbiła na jej psychice. Nie dziwił się. Sam byłby skołowany, gdyby mu w ogóle zależało na Owieczce. Ale mu nie zależało, więc cóż, mógł się tylko domyślić, jak szylkretka się czuje.
Pozwolił, by medyczka zajęła się jego zwichniętą kończyną. Asystowała jej przy tym Plusk - całkiem miła kotka. Perkoz ją lubił. Ona nie była tak zgryźliwa jak Ćma. Jeden z nielicznych kotów, które w ogóle mogłyby jakkolwiek doceniać jego wspaniałość i piękno.
Może myślał tak, bo dużo kotów z Owocowego Lasu była... niewygodna. Naprawdę niewygodna, ciężko się z nimi rozmawiało. Na przykład taki Ćma, albo Bielik, która też pewnie była zdołowana śmiercią Owieczki, ale Perkoz nie chciał to wnikać. To nie była jego sprawa, nawet jak na jego wścibski ciekawy nos.
**
zbliżał się wieczór, on niedawno wrócił ze szkolenia. Wspiął się zgrabnie na gałąź przy legowisku uczniów i wszedł do środka. Za nim biegł już Ćma, poddenerwowany. Rudy usłyszał, jak point wbija pazury w korę. No cóż, można powiedzieć, że niezbyt lubił Poziomkę. Perkoz również za nią nie przepadał, ale w przeciwieństwie do Ćmy, nie wrzeszczał na nią. Była mentorką, jakiś szacunek jej się należał.
wyleczeni: Perkoz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz