Zastępczyni prychnęła po tych słowach, jeżąc futro. Za kogo ona się uważała? Sądziła, że pozbyli się już świrów z klanu. Miała na myśli Drżącą Ścieżkę z rozdwojoną jaźnią. A teraz ona?
- Kim? - Syknęła Kamienna Agonia. - Kim masz być, jak nie sobą?
Odwróciła się. Nie chciała dłużej słuchać żadnego słowa z ust Wilczej Zamieci. Nawet nie zauważyła, jak wpadła na swojego brata. Warknęła głośno, spoglądając na niego spode łba.
- Co ci jest? - Zapytał Gliniane Ucho, a kotka nie potrafiła stwierdzić, czy był zaskoczony, czy tkwiło w jego tonie zupełnie inne uczucie.
- Nic - Wysyczała czarna i ominęła go. Nie chciała przebywać w towarzystwie nikogo. Już zwłaszcza nie Wilczej.
**
- Poranny patrol poprowadzę ja - Miauknęła Kamienna Agonia następnego świtu. Rozejrzała się po kotach stłumionych w obozie. Nie miała cholernej siły, żeby teraz myśleć. - Pójdą ze mną Jelenie Kopytko, Kozi Skok, Słonecznikowa Łodyga, Orlikowa Łapa i... Wilcza Zamieć.
Sama nie wiedziała, czy ze złośliwości wybrała ją na patrol, czy chciała zmusić ją do czegoś, czego nie chciała. Czy może pokazać swoją dominację. Albo... coś innego? Kotka nie potrafiła tego określić, była wściekła na Wilczą, i jednocześnie wdzięczna za litość, którą okazała, gdy córka Królik miała wpaść prosto do paszczy zdziczałej kuny.
Zielone oczy wojowniczki prześwidrowały Wilczą Zamieć na wskroś, gdy tylko zobaczyła siwą wychodzącą z legowiska. Jej rana wystarczająco się zagoiła, tak przynajmniej sądziła Kamienna Agonia. Ona sama dalej czuła ból po walce ze stworzeniem, a wypełniała własne obowiązki.
Ustała przy wyjściu do obozu, czekając, aż wymienione koty się zbiorą. Nie była w humorze, marzyła tylko o śnie. O śnie, z którego nigdy by się nie wybudziła. Było ciężko - i to wszystko przez Wilczą Zamieć! Kamienna Agonia czasem miała ochotę zadźgać tą cholerę we śnie. To ona dokładała jej problemów! Wszystko byłoby proste, gdyby nie siwa wojowniczka.
Wyszła z obozu, gdy poczuła za sobą obecność wszystkich wybranych. Szerokim łukiem omijała terytorium Klanu Wilka i traktora Toma. Usłyszała za sobą czyjś szept.
- Co jej jest? - Miauknął Jelenie Kopytko.
- Ma zły dzień, jak zwykle - Odpowiedziała Koza, na co czarna strzepnęła ogonem.
- Myślicie, że nie słyszę? - Syknęła. - Mam prawo być w złym humorze.
- Twoje ,,złym humorze" trwa wiecznie - Zauważył spokojnie Słonecznikowa Łodyga. Kamienna Agonia opuściła łeb, ignorując jego słowa. Był kotem, któremu zaczynała ufać. Jej wspólnikiem zbrodni.
- Idź do przodu, możesz poprowadzić patrol - Miauknęła bez wyrazu w stronę Słonecznika. Zwolniła tempa i położyła zdenerwowana uszy, gdy zrównała krok z Wilczą Zamiecią. Jakby ta kretynka nie mogła iść szybciej. Byleby z dala od niej.
- Jeśli ci to pasuje, to możesz iść z nimi - Syknęła Kamienna Agonia, jeżąc futro. - Bylebyś nie zawracała mi głowy.
- S-sama wybrałaś mnie na ten patrol - Powiedziała Wilcza, co jeszcze bardziej ją zdenerwowało.
- Tylko po to, żebyś nie ślęczała w obozowisku - Warknęła czarna. - Nie po to, żebym cię widziała. Najchętniej cieszyłabym, żebyś zniknęła z mojego życia.
**
Czarna rozdrapała pazurami ziemię, wydając z siebie wściekły pomruk. Patrzyła na grób jej mentora, ostatkiem sił powstrzymując łzy bezsilności.
- I po jaki Klan Gwiazdy umarłeś, kretynie? - Syknęła wściekle, czując, że zalewa ją złość na Zwęglone Futro, i na to, że tak szybko opuścił ten świat. - Teraz przynajmniej miałabym twoje wsparcie! A zdechłeś! Tchórz!
Kochała swojego mentora jako przyjaciela, który wsparłby ją jeszcze bardziej, niż rodzina - a jednocześnie nienawidziła go. Potrzebowała bliskości. A nie było jej, gdy sama nie miała teraz czasu dla innych, zajęta własnymi smutkami.
**
Zauważyła, jak Wilcza Zamieć wychodzi z obozu. Zastępczyni podniosła się, dręczona przez to, co była jej winna. Ruszyła do przodu, patrząc, jak siwa wolnym krokiem przemierza terytorium. Coś do siebie szeptała, ale córkę Królik mało to obchodziło.
Zobaczyła, że Wilcza skrada się za jakimś zającem. Kamienna Agonia wolnymi chwilami polowała, żeby odreagować wszystkie smutki, które nie pozwalały jej spać. Miała wciąż Gliniane Ucho, Niebiański Kwiat, Orlikowy Szept, swoje młodsze rodzeństwo: Orlikową Łapę, Ostrzeniową Łapę, Wrzosową Rzekę. Jałowego Pyła i jego dzieci. Ale nikt nie pomógłby jej z myślami, na które była wściekła. Nikt by jej nie zrozumiał. Albo oni byli skończonymi kretynami, albo ona.
W momencie, gdy siwa naprężyła mięśnie do skoku, Kamienna Agonia wyskoczyła i złapała w zęby królika, którego ta miała upolować, upuszczając go na ziemię.
- C-co ty robisz?! - Powiedziała siwa z wyrzutem, na co zielonooka zmierzyła ją gniewnym spojrzeniem.
- Upolowałam ci królika - Syknęła. - Za pomoc przy kunie. I... tyle.
Chciała powiedzieć coś więcej. Poczuła, jak włoski na jej karku stają dęba.
- Nienawidzę być komuś dłużna - Powiedziała i wbiła w Wilczą chłodny wzrok. - Więc potraktuj to jako znak, że jesteśmy kwita. I nie spodziewaj się byle czego. Bo jesteś powodem wszystkich problemów! To przez ciebie jest tak źle, gdy wszystko mogło się ułożyć!
Pazurem zaorała ziemię i prychnęła ze złością.
- Wolę czyny, niż jakieś głupie, cholerne słowa! - Warknęła. - Nie pomagaj mi więcej. Nie potrzebuję twojej pomocy.
<Wilcza?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz