Kamienna Agonia prychnęła pod nosem i postawiła krok do przodu, wyciągając szyję. Nie wiedziała, co za cholerstwo szeleściło wokół nich. Ale nie zamierzała umierać, a już na pewno nie w towarzystwie przeklętej Wilczej Zamieci.
Włoski na karku stanęły jej dęba, gdy odgłos się nasilił. Na terytorium Klanu Burzy nie było niemal żadnych drzew! Gdzie miałyby uciec, gdyby zaraz coś na nie wyskoczyło?
- Co ty zrobiłaś? - Syknęła Kamienna Agonia w stronę Wilczej Zamieci, czując, że pazury automatycznie jej się wysuwają.
- J-ja? Nic - Odpowiedziała siwa, zmuszając się do popatrzenia w zielone oczy.
Córka Króliczego Susa nie była skłonna jej wierzyć. Nie była skłonna jej zaufać, tak jak nie potrafiła zaufać prawie nikomu. Przybrała pozycję obronną, wbijając wysunięte pazury w ziemię, na wypadek, gdyby coś lub ktoś miało wskoczyć na jej pysk. Spojrzała się w kierunku obozu. Blady Zmierzch wydawała się zmęczona i nieobecna. Zastępczyni ponownie rzuciła nieufne spojrzenie w kierunku Wilczej Zamieci.
Niebo było zbyt oblane ciemnością, by można było określić, co się dzieje. Ale czarna wojowniczka dostrzegła między osieroconymi skałami podłużne stworzenie o brązowawej sierści i momentalnie nastroszyła futro. Rozejrzała się wokół, ale nie mogła spodziewać się, że nagle wyrosną wszędzie drzewa, na których mogłaby się skryć. Pierwsze, co przyszło jej na myśl, to traktor Tom. Wyruszanie do obozu z jakimś dzikim ścierwem na piętach byłoby głupie i ryzykowne. Czarna spojrzała się w ciemność i odwróciła się, wbijając wzrok w jedno pomarańczowe oko.
- Uciekaj - Syknęła jej do ucha, nie chcąc tracić czasu na więcej słów.
Popędziła przed siebie, nie odwracając się nawet, by sprawdzić, czy Wilcza Zamieć wykonała polecenie. Czuła za sobą szmer i szelest dzikiego zwierzęcia, biegnącego po piętach dwóm wojowniczkom. Wysunięte, ostre jak brzytwa pazury uderzały w ziemię z desperacją. Nie chciała umierać. Nie przez taką błahostkę!
Obróciła się, widząc, jak jednooka biegnie, ledwo nie potykając się o własne łapy. Córka Króliczego Susa wskoczyła na traktor z hukiem. Dostrzegła, że Wilcza Zamieć usiłowała się na niego dostać z kuną chodzącą jej na pięcie. Kamienna Agonia wahała się. Nie wiedziała, czy powinna podać jej łapę. Pozwolić wskoczyć, czy zepchnąć jej i pozbyć się problemu.
Ale siwa wskoczyła na własnych łapach. Cielsko dzikiego zwierzęcia ledwo nie dosięgnęło jej ogona. Kamienna Agonia siedziała na samej krawędzi Toma. Nie patrzyła się na zwierzę. Nie patrzyła się, czy drapieżnik jest z tyłu, czy wciąż jest skupiony na Wilczej, czy może balansuje teraz pod traktorem, czekając na odpowiedni moment, by pożywić się kotkami, kończąc oba żywoty.
Zastępczyni nawet nie spodziewała się, że za moment zostanie złapana z tyłu przez zwierzę, ciągnięta w otchłań nicości. Jej źrenice rozszerzyły się i czarna złapała się pazurami, desperacko wbijając je w maskę. Spojrzała się na Wilczą Zamieć. A ona na nią. Kotki patrzyły sobie w oczy.
Nie proś o pomoc. To słabość.
Widziała w oczach siwej, że wahała się. Chciała zostawić ją na pastwę kuny. Albo pomóc?
Pazury zsuwały się z powierzchni, mimo, że od gorączkowego drapania pojawiły się białe rysy. Żałosne, zastępczyni, która umrze taką śmiercią?
Nie stało się to jednak, bo po chwili poczuła, jak zęby Wilczej chwytają jej kark i ciągną z powrotem na traktor. Zielone oczy błysnęły z niedowierzaniem. Wysunęła pazury i spojrzała się na Wilczą Zamieć.
- Dlaczego to zrobiłaś?! - Syknęła. - Mogłaś mnie zostawić! Mogłaś mnie zostawić na pożarcie temu cholerstwu! Nie tego chciałaś? Miałaś szansę!
Nie było jednak czasu na odpowiedź. Zwierzę było zdesperowane i kotka nie chciała się nawet domyśleć, co mogłoby zrobić z nimi obojga.
- Pieprzyć to - Warknęła w końcu. - Pozbądźmy się tego plugastwa. Razem. Przyjmujesz propozycję?
Nie wiedziała, czemu chciała to zrobić, czemu nie zepchnęła Wilczej i nie pozwoliła jej umrzeć. Czemu ona zdecydowała się jej pomóc. Ale nie miała zamiaru umierać. Wilcza Zamieć, znowu okazała się być odważna. Kamienna Agonia była na nią wściekła, ale nienawidziła mieć u kogoś długów. Teraz to Wilcza uratowała jej życie. Nie wiedziała, co czuć. Dlaczego przeklęta siwa kotka, ta cholerna szkarada, która podważała jej miłość do rodziców, zdecydowała się jej pomóc. Dlaczego jej nie zostawiła.
<Wilcza?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz