Ostatnie promienie słońca przesączały się przez gałęzie, złocąc trawę, na której siedzieli. Milczeli, zapatrzeni gdzieś ponad rozpalony horyzont. Wśród gałęzi tańczył wiatr, trącając pierwsze zielone pączki. Od czasu do czasu odzywały się skryte wśród krzewów ptaki. Nawoływały się, ciesząc początkiem Pory Nowych Liści.
Iskra przymknęła ślepia, rozkoszując się wilgotnym zapachem trawy. Nowy początek.
- Czym jest miłość?
Otworzyła oczy żeby spojrzeć w niemal czarne tęczówki.
- Tym co sprawia, że wszystko wraca na swoje miejsce. Świat znów staje się pełny. Zjednoczony - miauknęła, zwracając łeb w stronę słońca. - Dała początek światu, przenika go i porusza, prowadzi przez oba brzegi, ponad śmiercią i życiem. To ciepło w sercu. Delikatny uśmiech tańczący w kącikach pyska. Podarowana własnołapnie upolowana mysz. Zjeżona sierść w obronie przed niebezpieczeństwem. Oglądany wspólnie zachód słońca.
Uśmiechnęła się lekko, patrząc w jego ciemne ślepia. Przyglądał jej się, rozważając jej słowa. Ostatnie promienie słońca odbijały się w jego oczach jak księżyc na powierzchni stawu. Milczeli.
Ponownie przymknęła ślepia, zasłuchując się w ciszę.
- Teraz już wiem - miauknął w końcu. Spojrzał jej w oczy i dostrzegła w nich spokój. Były niezmącone jak tafla wody w bezwietrzny dzień. - Czarny Baran o Sześciu Rogach. Tym właśnie jestem.
Pozwoliła, by te słowa wybrzmiały. Przeszedł ją dreszcz, jak zawsze, gdy ktoś dzielił się z nią swoją duszą. Dotknęła łapą jego piersi, tam, gdzie biło jego serce. Dotknęła swoim czołem jego, przymykając oczy.
- Jesteś Niezachwianą Mądrością. Tym, który potrafi widzieć sercem i czuć rozumem. - Uśmiechnęła się lekko. - Pamiętaj o mnie. Pamiętaj, gdy wyruszę w Drogę. A jeśli kiedykolwiek mnie zgubisz, wołaj Ostatnim Krzykiem Dzikich Gęsi.
Patrzył na nią zaskoczony. Odpowiedziała mu uśmiechem. Powierzył jej swoją duszę, a ona odwdzięczyła się tym samym. Wierzyła, że będzie doskonałą Pamięcią, strażnikiem mądrości i wspomnień o tych, którzy już odeszli. Chciała, żeby o niej nie zapomniał. Opowiedział kolejnym, którzy przyjdą po niej. A oni kolejnym, budując Jedność. Tworząc kolejne Plemię.
Odsunął się o krok, tak żeby móc spojrzeć jej w oczy.
- Jesteś Księżycem Wyprowadzającym z Mroku.
Przytknął lewą łapę do piersi i odwrócił ją w poduszkami w jej stronę w geście szacunku. Trąciła go nosem.
- Nie jestem Matką, żebyś okazywał mi szacunek - skarciła go ze śmiechem. - Moja Ścieżka twoją Ścieżką - wypowiedziała słowa rytuału braterstwa. Zgodnie ze zwyczajem blisko związane ze sobą koty mogły stać się braćmi duszy, dzieląc się swoimi prawdziwymi imionami i nadając sobie nawzajem własne, będące symbolem ich więzi. Ona nadała je Kudłaczowi już dawno, gd zobaczyli się po raz pierwszy. On odnalazł siebie dopiero niedawno, a na podzielenie się tą wiedzą zdecydował dopiero teraz.
Ceremonia braterstwa. Od tego czasu byli w Plemieniu traktowani jak najbliższa rodzina. Bliżej mogli być ze sobą tylko połączeni ceremonią zjednoczenia. Partnerzy.
Przysunęła się bliżej niego, patrząc gdzieś za horyzont. Wypełnił ją spokój. Poczucie dobrze wypełnionego zadania.
Kudłacz znalazł swoją Ścieżkę. Swoje miejsce. Powierzył jej swoją duszę jako komuś nawet więcej niż przyjaciółce. I zobowiązał się o niej pamiętać.
Gdyby przyszło jej teraz odejść, zrobiłaby to z uśmiechem na pysku.
Stali, patrząc sobie w oczy.
Spojrzała na nich, uśmiechając się delikatnie. Od kiedy tylko poznała szylkretową, miała nadzieję, że właśnie tak będzie. Że któregoś dnia staną przed nią z błyszczącymi ślepiami i poproszą o odprawienie ceremonii.
Zgodziła się bez wahania. Zrezygnowali z większości rytuałów. Nie zaprosili nikogo więcej. Stali w blasku ostatnich promieni słońca, patrząc sobie w oczy. I nie liczyło się nic więcej.
- Nigdy nie miałem domu - jego chrapliwy głos drżał. - Rodziny. Miejsca, które byłoby moje własne. Bezpieczne. Ale ty… - zamilkł, przełknął ślinę. - Gdy jesteś obok, to, co przestało pasować wraca na swoje miejsce. Przy tobie każde miejsce może być moje. Przy tobie… znajduję swój dom. Ty jesteś moim Domem.
Jedynka ledwo dostrzegalnie zadrżała, jakby owiał ją chłodny wiatr. Patrzyła w jego ciemne, prawie czarne oczy.
- Nigdy nie mogłam być niczego pewna. Moje życie było ciągłą walką i ucieczką. Zmieniały się miejsca, zmieniały koty. Słabi ginęli, silni mogli walczyć o kolejny wschód słońca - urwała, a w brązowych ślepiach zalśniły iskry. - Jesteś Skałą. Moją pewnością.
Iskra dała im znak i unieśli łapy. Wysunęli pazury żeby skaleczyć się w poduszkę. Czerwone krople zmieszały się, gdy zetknęli łapy. Dotknęli się czołami i nosami.
- Jedna dusza, jedna Ścieżka - miauknęła melodyjnie Iskra. - Chwała Wszechmatce. Chwała Jedności.
Spojrzeli sobie w oczy. Ostatnie promienie słońca odbiły się w nich, przeglądając się w ich uśmiechach.
<dużo zdrowia młodej parze i wogle>
14 pkt
Też taką chce o.o
OdpowiedzUsuńmożemy zrobić, będą jedli sfermentowane jabłka xD
OdpowiedzUsuń