W sumie ten świat nie jest taki zły. Ignorując fakt, że matczyną opieką otaczają je zupełnie obce kotki, a rodzona matka nie ingeruje w ich życie, jest nawet bardzo urokliwy, a przynajmniej z perspektywy kociaka, który nie ma żadnych obowiązków, jak wojownicy. Nieświadomego, jakie niebezpieczeństwa czyhają na niego poza obozem albo z czym się zmagają starsze koty. Jedyne, na czym polega jej życie to zabawa z innymi kociakami, wylegiwanie się na słońcu i uczeniu się o świecie, ale takim uczeniu, w którym tymczasowo nie ma miejsca na brutalne szczegóły. Pierwszy księżyc Jaśminu i Pieguska polega na błogiej beztrosce i korzystaniu z dzieciństwa. Ah, ten urokliwy świat bez żadnych świadomości…
A Popielaty Grzbiet? Dla Jaśminu raczej nie istniała. Czasem słyszy jakiś wkurzający szmer nad uchem, ale nie jest warty jej uwagi. Tyle dla niej znaczy własna matka, choć z jej strony to tylko odwzajemnione uczucie, jakie otrzymała od własnej matki. Niczego więcej nie potrzeba oczekiwać.
Jednak ignorowanie głupich dźwięków było cięższe, kiedy małe kotki zostały same, we dwie, w żłobku. Kotki, które odchowały już swoje potomstwo wróciły na stanowiska, zaś Jaśmin i Piegusek zostały same ze “szmerem”, który powinien je wychowywać. Cóż, powinien, ale znów zniknął i zostawił kotki same. “Mama” mówiła, że lada moment ktoś przyjdzie się z nimi pobawić, a sama poszła gdzieś “zabalować”.
Zobaczmy na jak długo zostaną same.
<Ktokolwiek?>
Klep
OdpowiedzUsuń