Usiadł w wejściu do legowiska uczniów, wzrokiem szukając Droździej Łapy. Bury widocznie znowu gdzieś się schował, skoro nadal go nie dojrzał. Zamiast tego, kątem oka, widział jasną kulę, która toczyła się w jego kierunku. Zignorował ją, owijając ogonem łapy. Wyglądał dostojnie i poważnie, z obojętną miną, kiedy nagle coś na niego wpadło, przez co zachwiał się. Zacisnął zęby poirytowany, odwracając głowę. Dojrzał kota, grubego, niskiego i jeszcze z głupim uśmieszkiem.
- Ojej! Wpadłem na ciebie! - Zaśmiał się głośno, jakby powiedział najzabawniejszą rzecz na świecie.
Fałszywy machnął zirytowany ogonem.
- Co ty nie powiesz? - Syknął.
- Hej! Też jesteś uczniem? - Zapytał, jakby zapominając o incydencie sprzed chwili. Point zmarszczył brwi.
- A nie widać? - Zapytał.
- No nie wjeeem! - Odparł młodziak.
- Czegoś jeszcze ode mnie chcesz? - Zapytał Fałszywy, przybierając na nowo maskę obojętności. Odetchnął głęboko, uspokajając nerwy.
- Taaak! Hehe! - Miauknął wesolutko grubas. - Jak masz na imięęę?
- To tajemnica. - Odparł bez chwili zawahania starszy. Podniósł się z miejsca z zamiarem odejścia.
- Taka tajemnicza tajemnica?? - Zapytał zaciekawiony kocurek, wyszczerzając ogromne gały.
- Tak, bardzo. - Kiwnął głową na potwierdzenie swoich słów.
- O kurczaczki! - Miauknął zafascynowany wręcz arlekin.
Fałszywy zrobił kilka kroków do przodu. Chciał uwolnić się od tego gówniarza jak najszybciej. Kocurek miał jednak inne plany, krocząc wesolutko za pointem.
- Jestem Orla Łapa! - Przedstawił się.
Fałszywy wiedział, że ten kociak nie jest z klanu. Głównie dlatego miał go głęboko pod ogonem, wręcz obrzydzał go fakt, że brudna krew przylazła do jego obozu. Pewnie ten kociak żarł tyle co trzech wojowników na raz. To by tłumaczyło wielki brzuch Orlej Łapy.
- Zjeżdżaj. - Syknął. Rozejrzał się dookoła, jednak nie dostrzegł brata. Huh, pewnie już zdążył wyjść na trening. Cholera jasna!
- Nie umiem! - Miauknął prosto.
- To cię nauczę - oznajmił, by po chwili wziąć grubasa w pysk (swoje ważył, ale wciąż był w stanie go unieść) i rzucić nim w losowym kierunku. Poturlał się jak jabłko po ziemi. Fałszywy machnął ogonem dumny z siebie, szybko umykając przed uczniakiem.
~*~
Dołączył się do popołudniowego patrolu. Nie chciał się narażać, wychodząc samemu z obozu. W ten sposób pozostawał przykładnym uczniem, ale też zdobywał cenne doświadczenie. Zajęczy Omyk wesołym krokiem szła na przedzie, rozglądając dookoła. Fałszywy pomyślał, że ona tu dowodzi, dlatego podszedł do niej.
- Dzień dobry - przywitał się miło.
- Och! Cześć, słodziaku! Jaki ty jesteś uroczy! - Miauknęła beztrosko. Point zaśmiał się niezręcznie. Eh...kolejna srająca tęczą.
- Tak, w rzeczy samej! - Uśmiechnął się wymuszenie, przeskakując niewielką gałąź, która stanęła mu na drodze.
Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy dotarli do granic z Klanem Nocy. Tymi pieprzonymi rybojadami, którzy zabrali im tereny. Niebieskooki zacisnął zęby, odwracając obrzydzony wzrok.
Kocury odnowiły ślady zapachowe, po czym ruszyli dalej, w drogę powrotną wzdłuż granic.
- Jak ci idzie trening, kochaniutki? - Zapytała Zajęczy Omyk.
- Dobrze, Zajęczy Omyku - odparł. - Dużo się uczę. Teraz poszedłem z wami, bo pragnę więcej wiedzy. A w końcu od takich mądrych wojowników jak ty mogę najwięcej się nauczyć!
- Ooo jaki ty kochany! - Kotka wydawała się być nim zachwycona. I świetnie, w końcu Fałszywy był czarujący.
- Całkowita racja - pokiwał głową. - Możesz mi zdradzić sekret twoich udanych polowań? Nie mogę żyć dłużej w niepewności.
- Och? Tak? - Zapytała potulnie. Machnęła ogonem uradowana, maszerując obok uczniaka.
Nie minęła chwila, a Fałszywy mógł słuchać jej porad. Oczywiście nie obyło się bez przytakiwania. Point wiedział, czego chciały kotki - więc im to dawał. Może dlatego był taki czarujący i kochany według nich? Wiedział, że potrzebowały ochrony, dlatego ciężko trenował. W końcu kto obroni jego siostrę, jak nie on? Albo inne koteczki, które akurat będą w potrzebie? Musiały mieć swojego bohatera, a on idealnie się do tego nadawał.
Poza tym wiedział, iż chciały czuć się podziwiane, szanowane, w centrum uwagi. Fałszywy przybierał więc postawę młodego dżentelmena, słuchając ich, doradzając, lub po prostu pozwalając, by mu zdradziły swe sekrety. Od Zajęczego Omyku chciał wiedzy, ale też zainteresowania. Kotka była tak kochana, jakby zastępowała mu matkę. Czuł przy niej miłe ciepło, jakiego nigdy w życiu nie spotkał. Postanowił więc częściej do niej podchodzić.
Wrócili do obozu. Całą drogę Zając rozmawiała z nim, wymieniając różne opinie. Kotka odprowadziła go nawet do stosu ze zwierzyną, z którego wzięła piszczkę dla siebie i jej partnera - samego zastępcy lidera Klanu Klifu. Fałszywy był pod wrażeniem, że udało jej się uwieść takiego zgreda, ale w sumie...sam mógłby pójść za taką kochającą personą. Potrząsnął po chwili głową. Nonsens. Fałszywy zostanie silnym wojownikiem, a nie kochliwą pizdą. Z taką myślą udał się z piszczką w pysku do legowiska uczniów, by w spokoju ją zjeść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz