*dawno temu po śmierci Aroniowej Gwiazdy*
A teraz?
Teraz musiał patrzeć jak to lisie łajno przemawia do nich z legowiska liderów. Jak z jego pyska padają durne i nieprzemyślane rozkazy, przez które ściągnie na nich tylko cierpienie. Bitwa dla zemsty była głupstwem. Głupstwem godnym jedynie lisiego łajna pokroju Jesionowego Wichru. Prychnął, słysząc plan lidera. Amator. Kociak już wymyśliłby lepszy plan ataku. Odwrócił się na pięcie nawet nie chcąc słyszeć tego pęka bzdur.
Może po śmierci paru kotów klan sięgnie po rozum do głowy?
Teraz musiał patrzeć jak to lisie łajno przemawia do nich z legowiska liderów. Jak z jego pyska padają durne i nieprzemyślane rozkazy, przez które ściągnie na nich tylko cierpienie. Bitwa dla zemsty była głupstwem. Głupstwem godnym jedynie lisiego łajna pokroju Jesionowego Wichru. Prychnął, słysząc plan lidera. Amator. Kociak już wymyśliłby lepszy plan ataku. Odwrócił się na pięcie nawet nie chcąc słyszeć tego pęka bzdur.
Może po śmierci paru kotów klan sięgnie po rozum do głowy?
Młody i niedoświadczony Jesionek wkrótce wkurzy niejednego kota. Koty pod jego miękką i uprzejmą łapą szybko zaczną się buntować. Parę oskarżeń, nawet tych fałszywych, kłótni, krzyków dram... W klanie zapanuje chaos i anarchia. A z tej anarchii wyłowi się kolejny lider. Lepszy. Silniejszy. Prawowity.
On.
Wstał w nie sosie. Jak wschód słońca. Niechętnie uniósł się na łapy. Pierwsze promienie słońca wkradały się do legowiska wojowników. Przeciągnął się leniwie i skierował na środek obozowiska. Lekki uśmiech wkradł mu się na mordkę. Uwielbiał wyraz pyska Zbożowego Kłosu, gdy stawiał się tu wcześniej niż ona. Usiadł przed wierzbą, czekając na kotkę. Zastrzygł uszami, słysząc kroki. Zaspany Ognisty Język usiadł koło niego.
On.
* * *
— Czemu jeszcze nie śpisz? Jest jeszcze tak wcześnie... — ziewnął czarny kocur. — Czasem kompletnie cię nie rozumiem. Co takiego osiągniemy grzejąc tu tyłek zamiast w legowisku? — stękał.
Borsuk zatkał mu pysk łapą.
— Zamiast gadać patrz. — polecił mu.
Pierwsze koty wstawały powoli i wędrowały po obozie. Kremowy kształt wyszedł z legowiska wojowników. Ziewając Jesiotrowa Łuska zaspanym krokiem podszedł do stosu ze zwierzyną. Stał tam chwilę, przebierając w piszczkach. Chwycił w końcu wróbla i skierował się do kociarni.
— Przykładny, rodzinny, obowiązkowy. Nie zdradzi rodziny dopóki ta nie zdradzi jego. — wymamrotał do Ognistego Języka.
Następny ukazała im się Chore Ucho. Kotka cała spięta na palcach próbowała się przemknąć przez środek obozowiska do wyjścia z obozu. Jej ślipia nerwowo rozglądały się po okolicy, starając się pozostać niezauważona. Wojowniczka pomimo tego, że pewnie nawet nie została wybrana na patrol łowiecki i tak siedziała już koło wyjścia z obozowiska gotowana.
— Zestresowana, pracowita, uległa. Łatwo wywrzeć na niej presje.
Pajęcze Futro wraz z Złotym Wilkiem u boku truchtali razem w kierunku stosu ze zwierzyną. Młoda wojowniczka opowiadała mu coś cicho, a kocur uśmiechał się lekko przytakując łbem. Ich bajkowy humor prysł dopiero, gdy znaleźli się pod kociarnią. Dawny Wilczak zamilkł, kładąc po sobie uszy, a dymny też stracił na pewności siebie. Pożegnali się i skierowali w swoje strony.
— Zagubiona, wyobcowana, zakochana. Nietrudno zrobić z niej kozła ofiarnego. Natomiast on jest rozdarty. Spójrz jak ciężko stawia łapy. Wątpi w słuszność pewnej decyzji. Ogon mu się jeży, gdy tylko ma wejść do kociarni... — urwał.
— Zestresowana, pracowita, uległa. Łatwo wywrzeć na niej presje.
Pajęcze Futro wraz z Złotym Wilkiem u boku truchtali razem w kierunku stosu ze zwierzyną. Młoda wojowniczka opowiadała mu coś cicho, a kocur uśmiechał się lekko przytakując łbem. Ich bajkowy humor prysł dopiero, gdy znaleźli się pod kociarnią. Dawny Wilczak zamilkł, kładąc po sobie uszy, a dymny też stracił na pewności siebie. Pożegnali się i skierowali w swoje strony.
— Zagubiona, wyobcowana, zakochana. Nietrudno zrobić z niej kozła ofiarnego. Natomiast on jest rozdarty. Spójrz jak ciężko stawia łapy. Wątpi w słuszność pewnej decyzji. Ogon mu się jeży, gdy tylko ma wejść do kociarni... — urwał.
Spojrzał na zaskoczony wyraz pyska Ognistego Języka.
— Chcesz zostać liderem, a nawet nie znasz kotów, którymi chcesz rządzić. — prychnął. — Nie poganiaj mnie. Weź się lepiej za siebie. — syknął, pozostawiając czarnego samego sobie.
— Chcesz zostać liderem, a nawet nie znasz kotów, którymi chcesz rządzić. — prychnął. — Nie poganiaj mnie. Weź się lepiej za siebie. — syknął, pozostawiając czarnego samego sobie.
* * *
— Rozumiesz już? — mruknął do Ognistego Języka.
Czarny kiwnął łbem wyraźnie bardzo dumny z siebie. Borsuczy Warkot skrzywił się. Ta mina nie zapowiadała niczego dobrego.
— Powtórz. — rozkazał mu.
Wojownik wypiął dumnie pierś.
— Rozsiewać plotki jak leci. Każdemu napotkanemu kotu. Szczególnie tym słabym i głupim. Jak Ćmi Trzepot czy Chore Ucho... — szybki cios w łeb od Borsuka uciszył czarnego. — Ała... za co?!
— Robale ci mózg zżarły? — prychnął na Ognia.
Z każdym wschodem słońca coraz bardziej wątpił, czy ten dureń rzeczywiście się do czegoś nada. Już tyle spraw zawalił. Borsuczy Warkot westchnął.
— Chcesz dwóm największym niemową w klanie sprzedać plotkę? I komu one ją niby przekażą? — syknął. — Zastanów się czasem zanim coś miaukniesz.
Ognisty Język mamrocząc coś pod nosem, zaczął masować łeb.
— Plotki już lepiej zostaw mnie. Nie schrzań reszty. Inaczej o stołku lidera dalej będziesz mógł tylko marzyć.
Czarny kiwnął łbem wyraźnie bardzo dumny z siebie. Borsuczy Warkot skrzywił się. Ta mina nie zapowiadała niczego dobrego.
— Powtórz. — rozkazał mu.
Wojownik wypiął dumnie pierś.
— Rozsiewać plotki jak leci. Każdemu napotkanemu kotu. Szczególnie tym słabym i głupim. Jak Ćmi Trzepot czy Chore Ucho... — szybki cios w łeb od Borsuka uciszył czarnego. — Ała... za co?!
— Robale ci mózg zżarły? — prychnął na Ognia.
Z każdym wschodem słońca coraz bardziej wątpił, czy ten dureń rzeczywiście się do czegoś nada. Już tyle spraw zawalił. Borsuczy Warkot westchnął.
— Chcesz dwóm największym niemową w klanie sprzedać plotkę? I komu one ją niby przekażą? — syknął. — Zastanów się czasem zanim coś miaukniesz.
Ognisty Język mamrocząc coś pod nosem, zaczął masować łeb.
— Plotki już lepiej zostaw mnie. Nie schrzań reszty. Inaczej o stołku lidera dalej będziesz mógł tylko marzyć.
* * *
Nieudane polowanie zmyło z niego chęci do dalszych łowów. Wałęsał się po terenach bez celu. Ptaki wesoło ćwierkały zupełnie jakby chciały mu przypomnieć o wcześniejszej porażce. Prychnął, kopiąc napotkany pod łapami kamień. Pewnie wróciłby do obozowiska, gdyby nie ujrzał niskiej kremowej sylwetki siedzącej pod niską brzozą. Brzoskwiniowa Bryza siedziała z opuszczonymi uszami wyraźnie zmartwiona. Ostatnie trzy księżyce żyła lękiem i strachem o syna. Kacza Łapa zaginął pod opieką Mglistego Snu na Zgromadzeniu i dopiero niedawno się odnalazł. Borsuczy Warkot nie wnikał w szczegóły. Nie przepadał za rodziną Jesiona podobnie jak za samym czekoladowym. Jednak w gniewie i wątpliwościach kotki widział korzyści dla siebie. Podszedł pod wiatr do wojowniczki. Kremowa szybko zorientowała się, że nie jest sama. Chciała się odwrócić w jego stronę, ale Borsuczy Warkot ją wyprzedził.
— Nie odwracaj się. — warknął. — No chyba, że nie interesuje cię zdrada twojego partnera.
Kotka zjeżyła się.
Kotka zjeżyła się.
— Co? O czym ty mówisz? On by nigdy mi tego nie zrobił. — odpowiedziała mu sykiem.
Borsuczy Warkot uśmiechnął się pod nosem.
— Tak? To sprawdź czyja sierść leży w jego legowisku. — mruknął. — Liderzy zawsze na zastępcę najbliższe sobie koty... — urwał.
Teraz pozostawało mu liczyć, że Ognisty Język nie schrzanił tego zadania. Z tym mysim głąbem nic nie było wiadomo. Trzepnął ogonem i wstał, pozostawiając kremową z własnymi przemyśleniami. Na razie wszystko szło zgodnie z jego planem. Brzoskwiniowa Bryza sama do niego przyjdzie po więcej informacji. Do ściemy o że Mglisty Sen próbowała się pozbyć swojego ucznia nawet nie musiał nic przygotowywać. Kremowa sama już w to wierzyła. Jej agresywne nastawienie do młodej medyczki nikomu nie umknęło.
* * *
Położył piszczkę przed Nadchodzącym Dzikiem. Czekoladowa uniosła wzrok i spojrzała na niego.
— Czego?
Borsuczy Warkot uniósł brwi.
— Już nic nie można zrobić dobrowolnie? — zapytał, dosiadając się do karmicielki.
— Czego?
Borsuczy Warkot uniósł brwi.
— Już nic nie można zrobić dobrowolnie? — zapytał, dosiadając się do karmicielki.
Ta wywróciła ślipiami.
— Widziałeś Ognisty Język? Znów go wykorzystujesz jako chłopca na posyłki?
Wojownik uśmiechnął się lekko.
— Ja tylko pomagam mu spełnić jego marzenie. — odparł. — Jak wasze kocie? Które to?
Nadchodzący Dzik wskazała ogonem burego kocurka, który miauczał coś w wysoko uniesionym łebkiem do Grzmotu i Skoczka.
— Widać, że wasze. — mruknął Borsuczy Warkot. — Kociaki to sama radość. Ciesz się wspólnym czasem póki cię nie nienawidzi.
Nadchodzący Dzik wywróciła jedynie ślipiami. Otuliła się czekoladowym ogonem.
— Powiedział stary dziad bez własnych kociąt. Idź już sobie. Zawołaj Ognisty Język. — mruknęła, kładąc brodę na przednich łapach.
Borsuczy Warkot nie odpowiedział. Spełnił prośbę kotki. Musiał sprawić wrażenie, że to ona nim rządzi, a nie on nią. Skierował się w stronę wyjścia z kociarni. Zatrzymał się tuż przy nim.
— Widziałeś Ognisty Język? Znów go wykorzystujesz jako chłopca na posyłki?
Wojownik uśmiechnął się lekko.
— Ja tylko pomagam mu spełnić jego marzenie. — odparł. — Jak wasze kocie? Które to?
Nadchodzący Dzik wskazała ogonem burego kocurka, który miauczał coś w wysoko uniesionym łebkiem do Grzmotu i Skoczka.
— Widać, że wasze. — mruknął Borsuczy Warkot. — Kociaki to sama radość. Ciesz się wspólnym czasem póki cię nie nienawidzi.
Nadchodzący Dzik wywróciła jedynie ślipiami. Otuliła się czekoladowym ogonem.
— Powiedział stary dziad bez własnych kociąt. Idź już sobie. Zawołaj Ognisty Język. — mruknęła, kładąc brodę na przednich łapach.
Borsuczy Warkot nie odpowiedział. Spełnił prośbę kotki. Musiał sprawić wrażenie, że to ona nim rządzi, a nie on nią. Skierował się w stronę wyjścia z kociarni. Zatrzymał się tuż przy nim.
— Przynieś ci coś?
Nadchodzący Dzik westchnęła, wbiła wzrok w ścianę.
— Tylko Ognisty Język. — syknęła.
Nadchodzący Dzik westchnęła, wbiła wzrok w ścianę.
— Tylko Ognisty Język. — syknęła.
* * *
Spoglądał na mierzącą chłodnym wzrokiem Brzoskwiniową Bryzę ich zastępcę. Wszystko szło zgodnie z planem. Kremowa na razie nie odważyła się na konfrontacje z bengalką. Pewnie brakowało jej dowód. Lecz plotka, że lider zdradza swoją partnerkę z kimś doszła już do uszu większości kotów. Borsuczy Warkot jedynie obserwował to. Jak jego dzieło się rozrasta i rośnie bez jego pomocy. Patrzył jak kłamstwa są powielane lub jeszcze bardziej wyolbrzymiane. Znerwicowana i wkurzona Brzoskwiniowa Bryza nie wahała się nawet oskarżać Mglistego Snu o nieszczęście jakie spotkało Kaczą Łapę, uważając, że to wszystko było za planowe. Borsuk usiadł zadowolony z siebie. Jeśli Ognisty Język nie schrzani reszty swoich zadań upadek Jesionowej Gwiazdy mieli w garści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz