Zamrugał zdezorientowany. Łzy wypełniły jego ślipia. Pomimo że jego pamięć zawodziła, czuł jak bardzo przywiązany był do zmarłej kocicy. Kłucie w klatce piersiowej sprawiło, że niewyraźne wspomnienia wypełniły jego głowę.
— M-mogłabyś... mogłabyś zostawić mnie s-samego? — poprosił cicho, zakrywając pysk.
Głupio było mu płakać przed domniemaną siostrą. Szylkretka spojrzała na niego smutno. Jej też było ciężko. Może nie powinien się od niej teraz odcinać, ale musiał pierw ułożyć wszystko w swojej głowie. A potem rozmawiać.
— Dobrze. — miauknęła ciężko kotka. — Jak coś to wiesz gdzie mnie szukać, Niezapominajku.
Kocur uśmiechnął się przez łzy. Niezapominajek, co za ironiczne imię.
— Dobrze. — miauknęła ciężko kotka. — Jak coś to wiesz gdzie mnie szukać, Niezapominajku.
Kocur uśmiechnął się przez łzy. Niezapominajek, co za ironiczne imię.
* * *
Wystarczyło parę godzin i przespanie się, a kocurek już kojarzył większość rzeczy ze swojego życia. Mglisty Sen powiedziała mu, że czasem przy mocnym upadku traci się pamięć. Niezapominajek dobrze pamiętał, jak spojrzał na nią przerażony. Nie rozumiał czemu nikt na treningach o tym ich nie ostrzegał. Cieszył się, że chociaż nie stracił pamięci na zawsze. Nie wiedział czy odnalazłby się z powrotem w klanie.
— Niezapominajkowa Łapo! — usłyszał głos siostry.
Odwrócił się w stronę kotki. Pamiętał jak do niedawna chodziła cały czas smutna, wydawało mu się, że na trochę się to u niej poprawiło. Lecz ostatnio znów zdawała się jakaś nieswoja. Nerwowa. Może coś z Jabłkową Bryzą? Kocurek zastanawiał się czy kotka w ogóle wie o tym jak się robi kociaki. Nie żeby on wiedział. Może powinien poprosić tatę o lekcje dla nich? Albo wujka? Choć tata był chyba lepszym wyborem, Orzechowy Zmierzch czasem była dziwnie niemiła dla ich wujka.
— Coś się stało?
Kotka na początku zrobiła wielkie oczy, jakby nie wiadomo co się stało.
— N-nie? A czemu pytasz?
Niezapominajek przekręcił łebek. Coś tu mu nie grało. Może coś pomiędzy Jabłkową Bryzą a nią się stało? Obydwoje byli jacyś dziwni.
— Bo mnie wołałaś.
— Aa... — odetchnęła. — Chciałbyś się ze mną przejść po kwiaty? No wiesz na grób mamy. — zaproponowała cicho.
Van kiwnął. Zaczął dreptać w stronę wyjścia z obozu.
— Myślisz, że kwitną już jakieś wrzosy?
Kotka wzruszyła ramionami.
— Nie znam się aż na kwiatach. — przyznała.
Szybko znaleźli się na łące. Drobne polne kwiaty wyrastały z wszelakich zakamarków. Niezapominajek cieszył się z pory nowych liści. Świat od razu wydawał się pozytywniejszy. Ciepło zachęcało do wyjścia z legowiska i zrobienia ze sobą czegoś pożytecznego.
— Te spodobałyby się Jabłkowej Bryzie. — stwierdził, pokazując niebieskie kwiatki.
— Co? — mruknęła zdezorientowana Orzechowy Zmierzch.
Niezapominajkowa Łapa uśmiechnął się lekko.
— Kiedyś widziałem jak na nie patrzy. Chyba je lubi. — mruknął. — Przynamniej ja bym się z nich ucieszył. — wyszczerzył się do siostry.
Wojowniczka nadal spoglądała na niego z nieodgadnionym spojrzeniem.
— Nie rozumiem do czego dążysz.
— Do niczego. Niczego. — miauknął Niezapominajek z uśmiechem.
Orzechowy Zmierzch była taka urocze ze swoją skrytością w tej sprawie.
— Po prostu weźmy i je. Najwyżej ja wręczę je Jabłkowej Bryzie.
— Okay...? Mglisty Sen nie powinna cię obejrzeć? Chyba znów ci gorzej.
Kocurek zaśmiał się sztucznie.
— Ale tyś śmieszna.
— A ty przygłupi. — odgryzła się siostra z lekkim zmartwieniem w ślipiach.
Niezapominajek westchnął. Po tym jak wyszedł od medyka obiecał sobie, że już nie będzie robił takich niebezpiecznych rzeczy. Niepotrzebnie naraził siostrę na stres. Już i tak miała go za wiele. Chciał, żeby kotka bardziej podzieliła się z nim swoimi problemami. Widział dobrze jak chodzi. Cała spięta. W nerwach. Futro na karku niemal zawsze zjeżone.
— Kocham cię. — miauknął do kotki, ocierając się o nią polikiem. — Pamiętaj o tym, dobrze? I jakby coś się działo mów. Od razu.
<Orzech?>
— Niezapominajkowa Łapo! — usłyszał głos siostry.
Odwrócił się w stronę kotki. Pamiętał jak do niedawna chodziła cały czas smutna, wydawało mu się, że na trochę się to u niej poprawiło. Lecz ostatnio znów zdawała się jakaś nieswoja. Nerwowa. Może coś z Jabłkową Bryzą? Kocurek zastanawiał się czy kotka w ogóle wie o tym jak się robi kociaki. Nie żeby on wiedział. Może powinien poprosić tatę o lekcje dla nich? Albo wujka? Choć tata był chyba lepszym wyborem, Orzechowy Zmierzch czasem była dziwnie niemiła dla ich wujka.
— Coś się stało?
Kotka na początku zrobiła wielkie oczy, jakby nie wiadomo co się stało.
— N-nie? A czemu pytasz?
Niezapominajek przekręcił łebek. Coś tu mu nie grało. Może coś pomiędzy Jabłkową Bryzą a nią się stało? Obydwoje byli jacyś dziwni.
— Bo mnie wołałaś.
— Aa... — odetchnęła. — Chciałbyś się ze mną przejść po kwiaty? No wiesz na grób mamy. — zaproponowała cicho.
Van kiwnął. Zaczął dreptać w stronę wyjścia z obozu.
— Myślisz, że kwitną już jakieś wrzosy?
Kotka wzruszyła ramionami.
— Nie znam się aż na kwiatach. — przyznała.
Szybko znaleźli się na łące. Drobne polne kwiaty wyrastały z wszelakich zakamarków. Niezapominajek cieszył się z pory nowych liści. Świat od razu wydawał się pozytywniejszy. Ciepło zachęcało do wyjścia z legowiska i zrobienia ze sobą czegoś pożytecznego.
— Te spodobałyby się Jabłkowej Bryzie. — stwierdził, pokazując niebieskie kwiatki.
— Co? — mruknęła zdezorientowana Orzechowy Zmierzch.
Niezapominajkowa Łapa uśmiechnął się lekko.
— Kiedyś widziałem jak na nie patrzy. Chyba je lubi. — mruknął. — Przynamniej ja bym się z nich ucieszył. — wyszczerzył się do siostry.
Wojowniczka nadal spoglądała na niego z nieodgadnionym spojrzeniem.
— Nie rozumiem do czego dążysz.
— Do niczego. Niczego. — miauknął Niezapominajek z uśmiechem.
Orzechowy Zmierzch była taka urocze ze swoją skrytością w tej sprawie.
— Po prostu weźmy i je. Najwyżej ja wręczę je Jabłkowej Bryzie.
— Okay...? Mglisty Sen nie powinna cię obejrzeć? Chyba znów ci gorzej.
Kocurek zaśmiał się sztucznie.
— Ale tyś śmieszna.
— A ty przygłupi. — odgryzła się siostra z lekkim zmartwieniem w ślipiach.
Niezapominajek westchnął. Po tym jak wyszedł od medyka obiecał sobie, że już nie będzie robił takich niebezpiecznych rzeczy. Niepotrzebnie naraził siostrę na stres. Już i tak miała go za wiele. Chciał, żeby kotka bardziej podzieliła się z nim swoimi problemami. Widział dobrze jak chodzi. Cała spięta. W nerwach. Futro na karku niemal zawsze zjeżone.
— Kocham cię. — miauknął do kotki, ocierając się o nią polikiem. — Pamiętaj o tym, dobrze? I jakby coś się działo mów. Od razu.
<Orzech?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz