Jabłkową Bryzę obudziło zimno.
W pierwszej chwili nie wiedział, co dokładnie się zmieniło. Legowisko wojowników wyglądało tak samo, jak wtedy, kiedy zasypiał. Poruszył się niespokojnie, rozglądając się. Bok leżącego nieopodal Zbożowego Pola unosił się rytmicznie, sygnalizując, że kocur śpi. Na pysku pointa pojawił się zaspany uśmiech. Wyraźnie nagła pobudka została spowodowana tylko i wyłącznie jego przewrażliwieniem. Ziewnął, mając zamiar ponownie udać się na spoczynek. Rzucił ostatnie, senne spojrzenie na legowisko Orzechowego Zmierzchu i…
Zauważył, że kotki tam nie było.
Poderwał się, wbijając pełne niepokoju spojrzenie na posłanie. Czy wojowniczka uciekła? Czy coś się stało? Co, jeśli… co jeśli postanowiła zrobić coś głupiego i nieodpowiedzialnego, przed czym Jabłkowa Bryza nie zdołał jej powstrzymać? Point pokręcił szybko głową, próbując uspokoić przyśpieszony oddech. Przecież… przecież na pewno po prostu wyszła na spacer, prawda? Sam często wymykał się nocami z obozu, więc był ostatnią osobą, która mogła kogokolwiek pouczać.
Jednak... czy nie powinien chociaż sprawdzić, gdzie poszła?
Ze zdenerwowaniem przeciął ogonem powietrze. Jeśli rzeczywiście nic się nie działo, a on zacząłby śledzić przyjaciółkę, prawdopodobnie zostałby źle odebrany. Z drugiej strony… jeśli jego przeczucia okazałyby się prawdziwe… Wzdrygnął się na tę myśl. Nie chciał stracić Orzechowego Zmierzchu. Potrzebował jej.
Podjął decyzję. Wolał, aby kotka była na niego zła, ale żywa.
Próbując nie wydać z siebie dźwięku, zaczął skradać się w stronę wyjścia. Nie chciał zostać zaczepiony przez któregoś z obecnych tu wojowników, głównie ze względu na to, że jego częste wycieczki prawdopodobnie stawały się już podejrzane.
Nagle zauważył szylkretową kotkę wślizgującą się do legowiska. Westchnął z ulgą, czując, jak kamień spada mu z serce. Była bezpieczna.
- Orzechowy Zmie… - zaczął, lecz przerwał, widząc przerażenie, które pojawiło się na pysku kotki, gdy go zobaczyła. Przez chwilę stał bez ruchu, zszokowany. Czyżby miał rację? Czyżby wojowniczka naprawdę chciała to zrobić? - Kochanie, co się stało? - wyszeptał, podchodząc. Wyższa położyła uszy, ze wbijając wzrok w ziemię.
- Jestem zmęczona - stwierdziła cicho, ocierając się o kocura. Point delikatnie pokiwał głową, czule liżąc szylkretową po pysku.
- Jeśli chcesz, dzisiaj możesz spać obok mnie - zaproponował nieśmiało, przestępując z łapy na łapę. Kotka spojrzała na niego zszokowana, po czym wydała z siebie pomruk zgody. Liliowy oparł się o bok szylkretowej, powoli prowadząc ją do swojego posłania. Wiedział, że nie potrzebowała eskorty, jednak… cóż, potrzebował poczuć jej obecność.
- Dobranoc - wymamrotała kotka, zwijając się w kłębek. Jabłkowa Bryza zamruczał głośno, kładąc się obok i wtulając głowę w jej bok.
Wiedział, że tej nocy już nie zaśnie.
W pierwszej chwili nie wiedział, co dokładnie się zmieniło. Legowisko wojowników wyglądało tak samo, jak wtedy, kiedy zasypiał. Poruszył się niespokojnie, rozglądając się. Bok leżącego nieopodal Zbożowego Pola unosił się rytmicznie, sygnalizując, że kocur śpi. Na pysku pointa pojawił się zaspany uśmiech. Wyraźnie nagła pobudka została spowodowana tylko i wyłącznie jego przewrażliwieniem. Ziewnął, mając zamiar ponownie udać się na spoczynek. Rzucił ostatnie, senne spojrzenie na legowisko Orzechowego Zmierzchu i…
Zauważył, że kotki tam nie było.
Poderwał się, wbijając pełne niepokoju spojrzenie na posłanie. Czy wojowniczka uciekła? Czy coś się stało? Co, jeśli… co jeśli postanowiła zrobić coś głupiego i nieodpowiedzialnego, przed czym Jabłkowa Bryza nie zdołał jej powstrzymać? Point pokręcił szybko głową, próbując uspokoić przyśpieszony oddech. Przecież… przecież na pewno po prostu wyszła na spacer, prawda? Sam często wymykał się nocami z obozu, więc był ostatnią osobą, która mogła kogokolwiek pouczać.
Jednak... czy nie powinien chociaż sprawdzić, gdzie poszła?
Ze zdenerwowaniem przeciął ogonem powietrze. Jeśli rzeczywiście nic się nie działo, a on zacząłby śledzić przyjaciółkę, prawdopodobnie zostałby źle odebrany. Z drugiej strony… jeśli jego przeczucia okazałyby się prawdziwe… Wzdrygnął się na tę myśl. Nie chciał stracić Orzechowego Zmierzchu. Potrzebował jej.
Podjął decyzję. Wolał, aby kotka była na niego zła, ale żywa.
Próbując nie wydać z siebie dźwięku, zaczął skradać się w stronę wyjścia. Nie chciał zostać zaczepiony przez któregoś z obecnych tu wojowników, głównie ze względu na to, że jego częste wycieczki prawdopodobnie stawały się już podejrzane.
Nagle zauważył szylkretową kotkę wślizgującą się do legowiska. Westchnął z ulgą, czując, jak kamień spada mu z serce. Była bezpieczna.
- Orzechowy Zmie… - zaczął, lecz przerwał, widząc przerażenie, które pojawiło się na pysku kotki, gdy go zobaczyła. Przez chwilę stał bez ruchu, zszokowany. Czyżby miał rację? Czyżby wojowniczka naprawdę chciała to zrobić? - Kochanie, co się stało? - wyszeptał, podchodząc. Wyższa położyła uszy, ze wbijając wzrok w ziemię.
- Jestem zmęczona - stwierdziła cicho, ocierając się o kocura. Point delikatnie pokiwał głową, czule liżąc szylkretową po pysku.
- Jeśli chcesz, dzisiaj możesz spać obok mnie - zaproponował nieśmiało, przestępując z łapy na łapę. Kotka spojrzała na niego zszokowana, po czym wydała z siebie pomruk zgody. Liliowy oparł się o bok szylkretowej, powoli prowadząc ją do swojego posłania. Wiedział, że nie potrzebowała eskorty, jednak… cóż, potrzebował poczuć jej obecność.
- Dobranoc - wymamrotała kotka, zwijając się w kłębek. Jabłkowa Bryza zamruczał głośno, kładąc się obok i wtulając głowę w jej bok.
Wiedział, że tej nocy już nie zaśnie.
***
*zgromadzenie*
Odwrócił się, słysząc nadchodzącą kotkę. Wypełniła go radość - cieszył się, że będzie mógł spędzić zgromadzenie z kimś bliskim, kto nie będzie mu cały czas dokuczać, jak miała to w zwyczaju Malinowy Pląs. Orzeszko! - zawołał wesoło, wbijając spojrzenie w szylkretową. Jednak szybko struchlał, widząc grymas wściekłości na pysku kotki. - Czy coś się stało? - zapytał z zaskoczeniem, kładąc uszy.
Orzechowy Zmierzch nie odpowiedziała - zamiast tego rzuciła się biegiem przed siebie, potrącając przy tym mniejszego wojownika. Point zachwiał się, próbując odzyskać równowagę.
- Orzeszko! - powtórzył ze strachem, odwracając się na pięcie i podążając za kotką. Nie miał pojęcia, co mogło się stać. Czy dogryzanie Malinowego Pląsu aż tak wytrąciło młodszą z równowagi? Co zamierzała zrobić? Czemu uciekała? Co, jeśli postanowiła…
W tamtym momencie na Jabłkową Bryzę padł blady strach.
Bez namysłu wypadł z terenu, na którym odbywało się zgromadzenie i pognał za Orzechowym Zmierzchem. Musiał jej pomóc. Nie obchodziło go, co pomyśli Klan. Nie obchodziło go, czy Jesionowa Gwiazda postanowi ukarać ich za ucieczkę. Szylkretowa była dla niego ważniejsza niż jakiś głupi kodeks.
Mimowolnie wrócił myślami do tego, co mówiła Malinowy Pląs. Szczerze mówiąc, nie czuł się urażony stwierdzeniem, że „liżą się z Orzeszką”, jednak widział, jak mocno dotknęło ono młodszą kotkę. Czuł się poniekąd winny - być może jego nadwrażliwość i nadmierna opiekuńczość sprawiła, że część Klanu uważała ich za partnerów. Jednak troskliwość względem siebie nawzajem wynikała tylko i wyłącznie z przyjaźni, którą się darzyli. Point był pewny, że Orzechowy Zmierzch zgodziłaby się z tym stwierdzeniem. Przecież… Przecież nie żywili wobec siebie żadnych innych uczuć! Jego potrzeba opieki nad kotką nie była niczym więcej niż przyjacielską pomocą, prawda?
Prawda?
W tamtej chwili Jabłkowa Bryza zdał sobie sprawę, że już wcale nie jest pewien swoich uczuć.
< Orzeszko? >
2 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz