Otrzepał się z resztek liści, które pokryły jego czekoladowe futerko. Bawił się z Przebiśniegiem i Chmurką, chociaż liliowa poszła w kierunku legowiska Witki. „Ciekawe, po co tam poszła” – pomyślał, przekrzywiając głowę w prawą stronę. Zaciekawił się na tyle, że usiadł, mrużąc oczy. W ten sposób nieznacznie lepiej widział zarysy dziupli, w której znajdowało się legowisko. Smutno było patrzeć na zniesmaczony pyszczek jego siostry, która jakby brzydziła się walką.
— Pumo? Co cię tak zaciekawiło? — zapytał Przebiśnieg, podchodząc do niego.
Bicolor przez chwilę znajdował się w innym świecie. Był w transie myślenia nad tym, czemu jego siostrzyczka poszła do legowiska medyka. Srebrno-niebieski lekko go szturchnął.
— Co? — zapytał, spoglądając na wujka.
— Co cię tak zaciekawiło? — powtórzył pytanie.
— A no nic szczególnego…po prostu...
— Tęsknisz już za siostrą? — Puma pokiwał głową. — To zrozumiałe. Połączyła was więź, która przetrwa pewnie dużo waszych konfliktów.
Konfliktów? Po co on i Chmurka mieli się kłócić? Przecież to nie powinno się nigdy zdarzyć. Było to takie niepojęte. Nigdy!
— Konfliktów? Przecież nie będziemy się kłócić! — wyraził swoje poglądy przyszłości, nerwowo machając czekoladowym puszystym ogonem.
— Nie wiesz tego. Nikt nie wie. Każdy w pewnej chwili ma jakieś potyczki — powiedział, zostawiając go z zagadką.
Wpatrywał się w niego, kiedy ten wstał i zaczął iść w stronę legowiska wojowników. Kocur nie myślał, żeby za nim podążyć. Przebiśnieg był wojownikiem. Pewnie miał dużo na głowie. Polowanie, wojownikowanie… To wszystko pewnie było trudne do opanowania. Nie chciał pointowi dokładać zadań. Postanowił iść do żłobka, nie wiedział, kiedy jego siostra wróci. Pewnie będzie siedzieć w dziupli dość długo, rozmawiając o ziołach i innych błahostkach.
— Pumo? Co cię tak zaciekawiło? — zapytał Przebiśnieg, podchodząc do niego.
Bicolor przez chwilę znajdował się w innym świecie. Był w transie myślenia nad tym, czemu jego siostrzyczka poszła do legowiska medyka. Srebrno-niebieski lekko go szturchnął.
— Co? — zapytał, spoglądając na wujka.
— Co cię tak zaciekawiło? — powtórzył pytanie.
— A no nic szczególnego…po prostu...
— Tęsknisz już za siostrą? — Puma pokiwał głową. — To zrozumiałe. Połączyła was więź, która przetrwa pewnie dużo waszych konfliktów.
Konfliktów? Po co on i Chmurka mieli się kłócić? Przecież to nie powinno się nigdy zdarzyć. Było to takie niepojęte. Nigdy!
— Konfliktów? Przecież nie będziemy się kłócić! — wyraził swoje poglądy przyszłości, nerwowo machając czekoladowym puszystym ogonem.
— Nie wiesz tego. Nikt nie wie. Każdy w pewnej chwili ma jakieś potyczki — powiedział, zostawiając go z zagadką.
Wpatrywał się w niego, kiedy ten wstał i zaczął iść w stronę legowiska wojowników. Kocur nie myślał, żeby za nim podążyć. Przebiśnieg był wojownikiem. Pewnie miał dużo na głowie. Polowanie, wojownikowanie… To wszystko pewnie było trudne do opanowania. Nie chciał pointowi dokładać zadań. Postanowił iść do żłobka, nie wiedział, kiedy jego siostra wróci. Pewnie będzie siedzieć w dziupli dość długo, rozmawiając o ziołach i innych błahostkach.
***
I niestety Chmurka siedziała długo. Do zachodu słońca. Co tam robiła? Co można robić w legowisku medyka? Bawić się ziołami? Ehhh…to brzmiało dziwnie i niebezpiecznie. Mogły być złe zioła. Pożerające małe kociaki! Przystąpił z łapy na łapę. Czekał przed kaliną, martwiąc się o siostrzyczkę. Gdzie ją wywiało? Może poszła zbierać zioła? Miał tyle myśli na kilka uderzeń serca! Nie wiedział niczego! Przewrażliwienie na punkcie siostry było wysokie. Tak samo, jak jego ciekawość o wszystko. Puma był zaintrygowany o wieeele rzeczy. Krótko mówiąc, troska była jak ciekawość. Jego dociekliwość polegała na pytaniach typu: jaki to robak, jakie to drzewo. Czemu, dlaczego, po co. Chciał wiedzieć wszystko o wszystkich.
— Kiedy przyjdzie? — zapytał siebie, rozglądając się za liliową. Nigdzie jej nie było. Raczej nie mógł jej dostrzec. Mglistym spojrzeniem doszukiwał się choćby małego znaku ze strony jej sierści. Chociażby skrawku jasnego futerka.
— Przepraszam, Pumo! Za długo rozmawiałam z Witką i Murmur — kotka wyłoniła się z przeciwnej strony. Czekoladowy podskoczył wystraszony. Nie był na to przygotowany! — Czemu masz taką minę? Patrz jaki piękny zachód słońca! Po prostu miód dla oczu!
— Czekałem na ciebie… — wyszeptał, błądząc ślepiami po jej pomarańczowych oczach. Pachniała ziołami… Cała jej sierść była nasiąknięta przez ten aromat.
— Pumo! — krzyknęła, spoglądając na jego niespokojnie falujący na wietrze nastroszony ogon. — Byłam w dobrych łapach, nic mi się nie stało. Nie martw się jak niedźwiedzica o swoje młode!
— Miałaś zaraz wracać! — oskarżył ją, zmarszczył pysk. — Co tam robiłaś?
— Rozmawiałam. Zresztą nie powinnam ci o niczym mówić — prychnęła, odwracając od niego pomarańczowy wzrok. Weszła do żłobka, machając wściekle ogonem. — Jak ochłoniesz, to chętnie wysłucham przeprosin — rzuciła przez ramię.
Zdezorientowany pokręcił głową. To był konflikt? Raczej tak. Przebiśnieg miał rację… Nikt nie mógł tego ominąć. To było irytujące, tak samo, jak to, że w Porze Nagich Drzew musiał iść spać bardzo wcześnie. Przecież nie był zmęczony! Westchnął. Posłuchał się siostrzyczki, która chciała dla niego jak najlepiej. „Wdech i wydech. Wdech i wydech” – radził sobie w duchu, nie chciał, aby Chmurka była na niego zła przez jego troskę o nią. Wiedział, że była tak samo wielka, jak ciekawość. Rosła wysoko i była wypuszczana dopiero pyskiem. Czasem mówił coś nieodpowiedniego dla innych, mogło być to odbierane inaczej, niż by tego chciał. Po dłuższej chwili wszedł do środka legowiska, przewracając się na wejściu. Jednak szybko wstał i spojrzał brązowym zirytowanym wzrokiem na Kosodrzewinę, która czyściła Chmurkę z zapachu ziół.
— Twoje futro jest całe pokryte zapachem od tych leczniczych liści! — krzyknęła arlekina pomiędzy długimi liźnięciami. — Teraz mój język również będzie śmierdział od tych całych roślinek! — burknęła, nie przestając myć sierści córki.
— Przepraszam, mamo. Mogłam sama się umyć… — wymruczała koteczka. — Zioła nie śmierdzą…one pachną — ściszyła głos, aby Kosodrzewina nie słyszała.
— O nie, moja droga. Zrobiłabyś to rano, zaraz wszyscy idziemy spać. A ja nie chcę mieć przed nosem tego zapachu — wyjawiła swoje dąsy czekoladowa.
Puma obszedł je i zajął miejsce na posłaniu z mchu, położył się plecami w stronę kotek. Jego miejsce było blisko podłoża, postanowił pobawić się chwilowo ziarenkiem ziemi. Chciał przeprosić Chmurkę, ale nie wiedział jak.
— Mamooo…już mnie prawie wyczyściłaś od tego zapachu — podsunęła liliowa, która pewnie była zmęczona humorami brązowookiej. Jednak Kosodrzewina nadal natarczywie lizała jej głowę i uszy.
W pumiej główce pojawił się chaos. Powinien ją przeprosić. Nie umiał jednak dobrać odpowiednich słów. Nie chciał być z nią skłócony w nieskończoność. Jednak bez przemyśleń otworzył pysk. Poszedł na żywioł. Niech dzieje się, co ma się dziać.
— Przepraszam cię, Chmurko — zaczął ze wstydem, którego starał się nie pokazywać, wstał z posłania i usiadł kulturalnie przed nią, patrząc na niej zaciekawioną minę. — Bardzo się o ciebie martwię. Aż za bardzo… Wybaczysz mi?
Liliowa trzymała go w napięciu. Cisza. Głucha cisza. Minęła chyba wieczność od chwili, kiedy wydobył z gardła dźwięk.
— Jaką masz minę! — zaśmiała się, chociaż sama przed chwilą wykrzywiała mimikę twarzy, przez pociąganie jej futra. Kosodrzewina nadal próbowała pozbyć się odoru zielnych roślin. — Jasne, że ci wybaczę, Pumo!
— Cieszę się! — zaczął machać radośnie ogonem, w jego oczach pojawiły się piękne iskierki szczęścia.
<Chmurko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz