Po konfrontacji z Sroczą Gwiazdą, która zakazała jej udzielać wszelkich informacji o szkoleniu w Klanie Nocy i kociętach Zarannej Zjawy, szła do księżycowej sadzawki.
„Jupi! Poznam nowe koty!” - Tak by było gdyby Cisowa Łapa była normalnym kotem. Jednak kotka jako wyznawczyni Mrocznej Puszczy cały czas czuła się, jakby pakowała się w szczęki głodnego lisa. Trzeba tylko dobrze to rozegrać i nie wzbudzać podejrzeń. Może da radę stąd wrócić bez konfrontacji z bezmózgimi gwiazdkami? Promiennie uśmiechnięta Strzyżykowy Promyk - zdaniem uczennicy medyczki za promiennie - powiedziała:
- Prezentujcie się, bo stajecie teraz nie tylko przed obliczem ziemskich pobratymców, ale samych przodków. Już lada moment - tuż przed wejściem do tuneli.
Miała ochotę rozszarpać medyczkę na strzępy, jednak to zepsułoby sojusz między klanami i prawdopodobnie zabiłoby ją samą. Więc tylko skinęła głową i wymamrotała
- Tak. - To był ten ton, który można powiązać z przewracaniem oczami, co bardzo chciała zrobić. Kiedy weszły do tuneli ruda medyczka musiała wskazać jej drogę, po czym kolejny raz ostrzegła ją i Różaną Łapę. Tortie usiadła obok mentorki z innego klanu. Krew jej się gotowała.
„Zamknij. Się. Wredna. Niewierna. Mrocznej. Puszczy” to chciała jej wykrzyczeć. Ale oczywiście miała zgrywać perfekcyjne dziecko przed wszystkimi jako młoda reprezentantka Klanu Wilka. Medycy Klanu Burzy i Klanu Klifu rozmawiali ze sobą, ale nigdzie nie widziała Zarannej Zjawy. Siedziała nad sadzawką, patrząc nieufnie w stronę wody. Prawdopodobnie dla niej była to trucizna. Tylko jak tu udać, że wypija, nie pijąc i nadal żyjąc?
Nagle usłyszała tętent łap i szmery, a chwilę później ukazały jej się dobrze znane chłodne pistacjowe oczy, z którymi miała do czynienia już od kociaka. Zaranna Zjawa przyszła. Mentorka? Huh? Co tu się działo?
- Zaranna Zjawo, wszystko dobrze? - zapytała i przysunęła się bliżej. - Co się stało, że się tak spóźniłaś? - szepnęła jej na ucho.
Nagle Burzak poprosił o ciszę i odprawił ceremonię mianowania na medyka towarzyszącą mu kotkę, która teraz nazywała się Margaretkowy Zmierch.
- Margaretkowy Zmierzch! Margaretkowy Zmierzch - niechętnie skandowała imię kotki.
Nagle zobaczyła, że wszyscy zaczęli pić wodę z sadzawki. Nie zdążyła dostać nawet odpowiedzi od mentorki co dopiero zadać jej następne pytanie. Niewiele myśląc, nachyliła się do sadzawki i napiła się łyk wody. Chłodny płyn rozlał się po jej ciele sprawiając, że zasypia. Lecz ona miała wrażenie, że Mroczna Puszcza zabiera ją do siebie.
„Co ja zrobiłam!” Pomyślała spanikowana, zanim kompletnie straciła przytomność.
W końcu tak jakby ocknęła się, ale była pewna, że spała. Ciemność. Wielka ciemność. Czy właśnie pójdzie do Mrocznej Puszczy?
- Halo? Jest tu ktoś? - zawołała, lecz odpowiedziało jej tylko echo. Usłyszała, jak krople spadają na kamienną posadzkę. Nagle ściana przed nią się przerwała, wylewając w jej stronę wodę. Stanęła jak wryta.
- Nie! - wykrzyknęła i próbowała uciec od złowieszczych kłębiących się fal. Jednak woda była szybsza. Nurt porwał ją zalewając jej wszystko, czym mogła odbierać bodźce. Wiedziała tylko tyle, że wszystko ją boli, jest w wodzie i fale rzucają nią na wszystkie strony. Była w stanie paniki. Starała się wyjść na powierzchnię, młócąc łapami jakkolwiek mogła. Kiedy w końcu mogła otworzyć oczy, woda wypchnęła ją na ląd. Straumatyzowana stała tak przez chwilę trzęsąc się. Patrząc na szkarłatne jezioro Klanu Wilka. Odór uderzył ją w nozdrza. Woda i ziemia wydawały się być zatrute. Zabijając zwierzynę, jaka tylko postawiła tu łapę.
„Przeklęci” ktoś powiedział jej do ucha. „Wasze decyzje doprowadzą was do wiecznej zguby, a wtedy nie będzie już nikogo, kto usłyszy wasze wołania”.
- Wy przeklęte dranie! My doprowadzimy was do zguby! Jesteście podli! Wiedzieliście, że ja boję...
Nie mogła dokończyć. Ostatnie słowa wymówiła pod wodą. bulgocząc głośno. Potem się ocknęła. Była wściekła i straumatyzowana. „Te podłe mysie bobki! Oj, jeszcze zobaczą! Jeszcze zobaczą! Kult pozwoli Mrocznej Puszczy ich przezwyciężyć! A kto się będzie wtedy śmiał ostatni? Ha!” Myślała tak sobie gdy zauważyła, że inni medycy zaczynają się budzić. Od razu przybrała standardową minę obojętności i usiadła, po czym słuchała przez chwilę rozmów innych Medyków, a potem wróciła do obozu Klanu Nocy. Podczas podróży, przerażona rozglądała się po zbiornikach wodnych, jakby bojąc się, że ją zaatakują. Lecz nikt inny tego nie zauważył.
„Jupi! Poznam nowe koty!” - Tak by było gdyby Cisowa Łapa była normalnym kotem. Jednak kotka jako wyznawczyni Mrocznej Puszczy cały czas czuła się, jakby pakowała się w szczęki głodnego lisa. Trzeba tylko dobrze to rozegrać i nie wzbudzać podejrzeń. Może da radę stąd wrócić bez konfrontacji z bezmózgimi gwiazdkami? Promiennie uśmiechnięta Strzyżykowy Promyk - zdaniem uczennicy medyczki za promiennie - powiedziała:
- Prezentujcie się, bo stajecie teraz nie tylko przed obliczem ziemskich pobratymców, ale samych przodków. Już lada moment - tuż przed wejściem do tuneli.
Miała ochotę rozszarpać medyczkę na strzępy, jednak to zepsułoby sojusz między klanami i prawdopodobnie zabiłoby ją samą. Więc tylko skinęła głową i wymamrotała
- Tak. - To był ten ton, który można powiązać z przewracaniem oczami, co bardzo chciała zrobić. Kiedy weszły do tuneli ruda medyczka musiała wskazać jej drogę, po czym kolejny raz ostrzegła ją i Różaną Łapę. Tortie usiadła obok mentorki z innego klanu. Krew jej się gotowała.
„Zamknij. Się. Wredna. Niewierna. Mrocznej. Puszczy” to chciała jej wykrzyczeć. Ale oczywiście miała zgrywać perfekcyjne dziecko przed wszystkimi jako młoda reprezentantka Klanu Wilka. Medycy Klanu Burzy i Klanu Klifu rozmawiali ze sobą, ale nigdzie nie widziała Zarannej Zjawy. Siedziała nad sadzawką, patrząc nieufnie w stronę wody. Prawdopodobnie dla niej była to trucizna. Tylko jak tu udać, że wypija, nie pijąc i nadal żyjąc?
Nagle usłyszała tętent łap i szmery, a chwilę później ukazały jej się dobrze znane chłodne pistacjowe oczy, z którymi miała do czynienia już od kociaka. Zaranna Zjawa przyszła. Mentorka? Huh? Co tu się działo?
- Zaranna Zjawo, wszystko dobrze? - zapytała i przysunęła się bliżej. - Co się stało, że się tak spóźniłaś? - szepnęła jej na ucho.
Nagle Burzak poprosił o ciszę i odprawił ceremonię mianowania na medyka towarzyszącą mu kotkę, która teraz nazywała się Margaretkowy Zmierch.
- Margaretkowy Zmierzch! Margaretkowy Zmierzch - niechętnie skandowała imię kotki.
Nagle zobaczyła, że wszyscy zaczęli pić wodę z sadzawki. Nie zdążyła dostać nawet odpowiedzi od mentorki co dopiero zadać jej następne pytanie. Niewiele myśląc, nachyliła się do sadzawki i napiła się łyk wody. Chłodny płyn rozlał się po jej ciele sprawiając, że zasypia. Lecz ona miała wrażenie, że Mroczna Puszcza zabiera ją do siebie.
„Co ja zrobiłam!” Pomyślała spanikowana, zanim kompletnie straciła przytomność.
W końcu tak jakby ocknęła się, ale była pewna, że spała. Ciemność. Wielka ciemność. Czy właśnie pójdzie do Mrocznej Puszczy?
- Halo? Jest tu ktoś? - zawołała, lecz odpowiedziało jej tylko echo. Usłyszała, jak krople spadają na kamienną posadzkę. Nagle ściana przed nią się przerwała, wylewając w jej stronę wodę. Stanęła jak wryta.
- Nie! - wykrzyknęła i próbowała uciec od złowieszczych kłębiących się fal. Jednak woda była szybsza. Nurt porwał ją zalewając jej wszystko, czym mogła odbierać bodźce. Wiedziała tylko tyle, że wszystko ją boli, jest w wodzie i fale rzucają nią na wszystkie strony. Była w stanie paniki. Starała się wyjść na powierzchnię, młócąc łapami jakkolwiek mogła. Kiedy w końcu mogła otworzyć oczy, woda wypchnęła ją na ląd. Straumatyzowana stała tak przez chwilę trzęsąc się. Patrząc na szkarłatne jezioro Klanu Wilka. Odór uderzył ją w nozdrza. Woda i ziemia wydawały się być zatrute. Zabijając zwierzynę, jaka tylko postawiła tu łapę.
„Przeklęci” ktoś powiedział jej do ucha. „Wasze decyzje doprowadzą was do wiecznej zguby, a wtedy nie będzie już nikogo, kto usłyszy wasze wołania”.
- Wy przeklęte dranie! My doprowadzimy was do zguby! Jesteście podli! Wiedzieliście, że ja boję...
Nie mogła dokończyć. Ostatnie słowa wymówiła pod wodą. bulgocząc głośno. Potem się ocknęła. Była wściekła i straumatyzowana. „Te podłe mysie bobki! Oj, jeszcze zobaczą! Jeszcze zobaczą! Kult pozwoli Mrocznej Puszczy ich przezwyciężyć! A kto się będzie wtedy śmiał ostatni? Ha!” Myślała tak sobie gdy zauważyła, że inni medycy zaczynają się budzić. Od razu przybrała standardową minę obojętności i usiadła, po czym słuchała przez chwilę rozmów innych Medyków, a potem wróciła do obozu Klanu Nocy. Podczas podróży, przerażona rozglądała się po zbiornikach wodnych, jakby bojąc się, że ją zaatakują. Lecz nikt inny tego nie zauważył.
[661 słów + udział w spotkaniu medyków]
[przyznano 13% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz