- No dalej Stokrotko, biegnij po królika, tak jak ci pokazałem! – krzyczał wojownik, a uczennica tylko przewróciła oczami.
- Chyba ten królik złapał ciebie, albo zamieniłeś się z nim na rozum – syknęła cicho, ale pobiegła za królikiem. Biegło tak, powoli tracąc siły, jednak w końcu skoczyło i złapało zwierzę. Uśmiechnęło się lekko i wróciło się do nowego mentora ze zdobyczą w pysku.
***
- Wreszcie w obozie! – powiedziała, podbiegając do swojego rodzeństwa – Mam dość tego Koziego Przesmyku. Przez niego cały klan zaczął myśleć, że mama, ty Nagietku i Margaretka zginęliście! – syknęła – A teraz jest moim mentorem.
- Niedługo na szczęście zakończysz szkolenie – powiedział Nagietkowy Wschód – Ale masz przykład kota, który chce pozbyć się naszej rodziny, tak jak mówiła mama. Nierudy.
Uczennica pokiwała głową. Może mama naprawdę miała rację. Nierudzi byli okropni, jednak nie wszyscy. Spojrzało na żłobek. Jego dawna mentorka teraz tam siedziała z kociętami.
- Muszę już iść – powiedziała do Nagietkowego Wschodu i Liliowej Łapy i skierowała się w stronę żłobka. Miała zamiar odwiedzić Brzęczkowy Trel i opowiedzieć jej o tym Kozim Przesmyku. Głównie dlatego, że to była jedna z jedynych kotów, które znają ją jako nie damę. Gdy tylko przekroczyła próg żłobka, znalazł się przy niej kociak. Jeśli się nie myliło, był właśnie córką cynamonowej kotki. Kocię przyglądało się rudemu uważnie, aż w końcu powiedziało:
- Muszę poczuć czy masz ładny kształt. Cykoria nie ma ładnego kształtu. Ja mam kształt bardziej mamy i taty niż Cykorii — i wypowiedziawszy te słowa, zaczęła obmacywać łapę Stokrotkowej Łapy. Córka Lwiej Paszczy nie wiedziało, co zrobić. Co ten maluch od niego chciał? Gdy tylko przestało bawić się łapką rudej, przeniosło się na futro na boku.
- Co ty robisz? – zapytała, lekko odsuwając się od kociaka.
- Oceniam – oznajmiła córka Malwowego Rozkwitu i na nowo przysunęła się do przybyłej. Znów zaczęła bawić się jej futrem, a gdy dokładnie zbadała bok, przeszła na kolejną łapę.
- Ale co ty oceniasz?
- No... Twoje futerko – odparło, dalej dokładnie studiując wszystko swoimi małymi łapkami – I kształty, tak jak mówiłam.
Stokrotkowa Łapa nie wiedziała, o co chodzi temu maluchowi. Przychodzi nagle, przygląda się, a potem takie coś.
- Kiedyś ktoś mówił historię o kocie z futrem. Potem już go nie było – powiedziała nagle Pszenica, przerzucając się na ogon rudego kota. Ten postarał się jak najszybciej zabrać część swojego ciała z łapek kociaka.
- Niedawno układałam na nim futro po męczącym treningu – oznajmiła szybko, zabierając ogon – Nie chcę, byś mi zepsuła moją pracę.
- Ale ja nie zepsuje! – uparło się kocię, znowu łapiąc ogon ucznia. Ten tylko westchnął cicho. Rozejrzało się po żłobku, lecz Brzęczkowy Trel była zajęta. Było skazane na zabawę tego kociaka.
- Kogo nie było, kota czy futra? – zapytało Stokrotka, nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi Pszenicy. Niebieskooka jednak już nie odpowiedziała, co musiało znaczyć, że nie zna dalszej części tej historii. Wtedy właśnie Stokrotka wpadło na jakiś pomysł.
- Może opowiem ci historię? Może być o tym kocie z futrem czy bez – zaproponowało, w tym czasie zabierając ogon.
<Pszenico?>
[531 słów + polowanie na króliki]
[przyznano 11% +5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz