Moją spokojną i miłą rozmowę z super siostrą Płotką o tym, czy lepiej bawić się kulkami mchu, czy patykami (sama nie jestem pewna, mech jest mięciutki i miło się toczy, ale patyki się fajnie gryzie), przerwało wejście kolejnego kota do żłobka. Na osty i ciernie, to nie tak, że nie lubię tych odwiedzin, ale przerywają mi ważne rzeczy! Ile można? Płotka nagle ucichła w połowie zdania, strosząc lekko wąsiki i chowając nieco niepewnie łapki pod siebie. Liście przy wejściu zadrżały nieco złowieszczo, a głosy ptaków przycichły, przynajmniej tak mi się wydawało. Zmarszczyłam lekko nos, czując też powoli udzielający mi się niepokój. Hm, a może jednak mi się wydawało, bo właśnie jakiś ptak znowu zaczął śpiewać. Ciekawe co to za rodzaj, mama mówiła nam trochę o gatunkach, ale... jak mam być szczera teraz, to zapamiętałam tylko kaczkę i zimorodka, no bo siostry! A, no i srokę też pamiętam, bo babcia. Haha, to są już całe trzy ptaki, dużo! Kolejny szelest. Odwracając najpierw uszy, potem resztę ciała w kierunku zbliżających się dźwięków przy wejściu, przybrałam poważną i lekko groźną minę. Niech wiedzą, że nie można tak ciągle wchodzić bez pytania, nie pozwalam! Mój pyszczek jednak zmienił wyraz, gdy zobaczyłam, że kotem, który wszedł, była Tuptającą Gąską.
— Ciociu! — pisnęłam i podbiegłam do niej, potykając się lekko o własne łapy (nadal się uczę... trzeba być wyrozumiałym, tak przynajmniej mówi mi mama). — Ciociu, jesteś tu, to nam powiedz, Płotka i ja zastanawiałyśmy się, jaka jest najlepsza zabawka. No bo...
Kontynuowałam paplaninę wtulona pyskiem w futro na piersi zastępczyni (która chyba coś nawet odmiauczała), w sumie to nie jestem pewna, czy dobrze mnie było słychać, bo ja dobrze nie słyszałam w tej pozycji. Podekscytowałam się lekko odwiedzinami i myślałam, że wszystko jest już piękne z powrotem (ptaki się ze mną zgadzały). Nie do końca jednak tak było. Nie uszło mojej uwadze, jak jedno ostre spojrzenie zastępczyni zmieniło nastrój w środku. Płotka nadal uśmiechała się, choć lekko niepewnie w reakcji na bycie zignorowaną, jednak po zobaczeniu skwaszonej miny cioci skuliła się lekko i wycofała. Hej, nie można tak! Nawet mi od tego przeszły ciarki po plecach. Ciocia na pewno nie jest złym kotem, ale może zaszło tu jakieś nieporozumienie. Ja pewnie czegoś nie rozumiem! W końcu jestem jeszcze malutka i mało wiem, tak mi powiedziano. Mama, która zajmowała się wcześniej lizaniem futra sióstr, przestała teraz to robić i z lekko drgającym ogonem wypatrywała rozwoju sytuacji z daleka.
— Płotkooo, może ty powiedz swoje zdanie o tym! — Odwróciłam się nagle i zdecydowanie. Podskoczyłam do kotki i popchnęłam ją do przodu.
Jedna koło drugiej, wyglądałyśmy prawie identycznie. Łaciate i kręcone, i jeszcze malutkie rozmiarem. Nie rozumiałam, o co chodzi z różnicą w traktowaniu sióstr na podstawie ich koloru, ale też nie wiedziałam, na ile było to wszystko poważne. No bo jeju, taka mama na przykład poświęcała dużo uwagi Płotce! Ale parę kotów miało problem z nią, a zamiast tego chwaliło mnie... Nie, żebym akurat na to narzekała! Było też parę takich, co nie za bardzo w ogóle zwracały na to uwagę. No dziwne to wszystko troszkę. Płotka otworzyła pyszczek, nerwowo spoglądając to na mnie, to na ciocię, aż w końcu zatrzymała oczy na mnie i dzięki naglącemu spojrzeniu posłanemu w jej stronę, z trochę mniej niepewną miną niż wcześniej, wydała z siebie pierwszy dźwięk.
— Ciociu! — pisnęłam i podbiegłam do niej, potykając się lekko o własne łapy (nadal się uczę... trzeba być wyrozumiałym, tak przynajmniej mówi mi mama). — Ciociu, jesteś tu, to nam powiedz, Płotka i ja zastanawiałyśmy się, jaka jest najlepsza zabawka. No bo...
Kontynuowałam paplaninę wtulona pyskiem w futro na piersi zastępczyni (która chyba coś nawet odmiauczała), w sumie to nie jestem pewna, czy dobrze mnie było słychać, bo ja dobrze nie słyszałam w tej pozycji. Podekscytowałam się lekko odwiedzinami i myślałam, że wszystko jest już piękne z powrotem (ptaki się ze mną zgadzały). Nie do końca jednak tak było. Nie uszło mojej uwadze, jak jedno ostre spojrzenie zastępczyni zmieniło nastrój w środku. Płotka nadal uśmiechała się, choć lekko niepewnie w reakcji na bycie zignorowaną, jednak po zobaczeniu skwaszonej miny cioci skuliła się lekko i wycofała. Hej, nie można tak! Nawet mi od tego przeszły ciarki po plecach. Ciocia na pewno nie jest złym kotem, ale może zaszło tu jakieś nieporozumienie. Ja pewnie czegoś nie rozumiem! W końcu jestem jeszcze malutka i mało wiem, tak mi powiedziano. Mama, która zajmowała się wcześniej lizaniem futra sióstr, przestała teraz to robić i z lekko drgającym ogonem wypatrywała rozwoju sytuacji z daleka.
— Płotkooo, może ty powiedz swoje zdanie o tym! — Odwróciłam się nagle i zdecydowanie. Podskoczyłam do kotki i popchnęłam ją do przodu.
Jedna koło drugiej, wyglądałyśmy prawie identycznie. Łaciate i kręcone, i jeszcze malutkie rozmiarem. Nie rozumiałam, o co chodzi z różnicą w traktowaniu sióstr na podstawie ich koloru, ale też nie wiedziałam, na ile było to wszystko poważne. No bo jeju, taka mama na przykład poświęcała dużo uwagi Płotce! Ale parę kotów miało problem z nią, a zamiast tego chwaliło mnie... Nie, żebym akurat na to narzekała! Było też parę takich, co nie za bardzo w ogóle zwracały na to uwagę. No dziwne to wszystko troszkę. Płotka otworzyła pyszczek, nerwowo spoglądając to na mnie, to na ciocię, aż w końcu zatrzymała oczy na mnie i dzięki naglącemu spojrzeniu posłanemu w jej stronę, z trochę mniej niepewną miną niż wcześniej, wydała z siebie pierwszy dźwięk.
<Tuptająca Gąsko?>
SUPER POST. R.I.P PŁOTKA, BIEDNA TEGO SPOTKANIA NIE PRZEŻYJE
OdpowiedzUsuń