Kocię ostrożnie postawiło łapkę poza legowiskiem, starając się po cichu skierować w stronę wyjścia z kociarni, tak aby nikogo nie wybudzić ze snu. W szczególności obawiała się, że obudzi swoje siostry, bo ich opiekunka spała twardym snem i trzeba było się postarać, aby ją wybudzić ze snu – kotka przekonała się już o tym nie raz.
Płotka nie lubiła cioci Kotewkowego Powiewu. Tęskniła za mamą. Chciała, aby to czarno-biała arlekinka była tutaj z nimi: z nią, Algą, Zimorodkiem i z Mandarynką.
“Nie mogły się zamienić miejscami?”
Brakowało jej obecności oraz opowieści mamy, która pomimo złego samopoczucia, którego mały kociak nie potrafił dostrzec, zawsze czule spoglądała na swoje potomstwo. Każdemu starała się poświęcić podobną ilość uwagi, jednak nie wiedzieć czemu, Wir poświęcała najwięcej uwagi właśnie Płotce. Koteczka tłumaczyła sobie sama, że to pewnie spowodowane jest kolorem i teksturą jej futerka – lekko kręcona sierść w przeważającym białym odcieniu była doprawdy utrapieniem! A piastunka po śmierci arlekinki nie koniecznie kwapiła się sama z siebie do pielęgnacji sierści brązowej siostrzenicy. Tak więc kocię, mimo młodego wieku było zdane tak właściwie w głównej mierze na samą siebie i na swoje siostry, które czasami pomagały jej czyścić zabrudzone futerko, bądź pozbyć się kołtunów przy dłuższych pasmach sierści.
Różowy nosek lekko się poruszał, gdy koteczka upewniła się, że w okolicy żłobka nie ma nikogo, kto mógłby jej przeszkodzić w rozmowie z mamą, jak to miało miejsce parę wschodów słońca, gdy została złapana za kark i z powrotem zaniesiona do żłobka przez Kawcze Serce.
W końcu, po wielu prośbach, dowiedziała się od opiekunki, że mama udała się do Klanu Gwiazdy. To było bardzo daleko, jednak w takie noce jak te można było się z Gwiezdnymi Kotami skontaktować.
Dlatego też, gdy wszyscy członkowie Klanu Nocy spali, mała vanka po cichu prowadziła rozmowę, czy też właściwie monolog, opowiadając mamie o tym co robiła, co jadła, nie raz skarżąc się na ciocie, które były dla niej niemiłe, jednak szybko zmieniała temat, by nie zasmucać mamy.
Teraz również spoglądała z uśmiechem w gwieździste niebo i srebrzystą tarczę księżyca, widząc, że pomimo odległościach, jaka je dzieli, Wirująca Lotka będzie zawsze przy niej, dopóki będzie o niej pamiętać. A Płotka obiecała sobie, że nigdy przenigdy nie zapomni o swojej mamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz