Parę księżyców temu…
- No dobrze, nauka chodzenia po dachu dla opornych, lekcja czwarta. Jesteś w końcu gotowy, Agrafko? – Nikita zerknął na Klamerkę. - Ostatnim razem nawet udało ci się nie spaść celowo, robisz postępy.Czekoladowy spojrzał na mentora stojącego na skrzyni, nad nim. Zamrugał.
- Ale ja nie chcę. – stwierdził Klamerka.
- A ja na przykład nie chcę żyć, bo przez uczenie takiego inteligentnego inaczej kociaczka jak ty zacząłem wątpić w sens mojej kariery i doświadczenia. – niebieski uśmiechnął się. - Pierwsza zasada: nie zawsze dostajemy to czego chcemy. Samo chcenie czasem wystarczy, ale zazwyczaj nie. Nie polecam sprawdzać. A teraz właź na dach.
Klamerka stał w miejscu. Dlaczego Nikita tak go męczy o ten dach? Przecież równie dobrze może sobie chodzić po ziemi.
- Ale ostatnia pierwsza zasada mówiła, że każdy ma jakieś ograniczenia… - zaczął czekoladowy.
- …a dalsza jej część że ograniczone koty umierają bardzo szybko. – wtrącił Nikita. - Albo zostają jakimiś wielkimi przywódcami, ale to nie zmienia faktu że szybko umrą. Chcesz szybko umrzeć, Spinaczu?
Klamerka zamrugał. Już otwierał pysk żeby odpowiedzieć, ale przerwał mu mentor.
- Dobra, nawet nie odpowiadaj… Źle sformułowałem pytanie. – Nikita zamyślił się.- Słuchaj Klamerko, wdziałeś kiedyś niebo, w nocy?
Klamerka powoli pokręcił głową.
- Jak to nie? Przecież… - Nikita spojrzał w niebo, jakby tam szukał pomocy w tej absurdalnej sytuacji.
- Tylko przez tą taką…przezroczystą barierę…na parapecie…
- Rozumiem… Ale wiesz, że są na nocnym niebie takie…świecące punkciki?
Klamerka pokiwał głową.
- Zatem widzisz, każdy kot jest taką właśnie świecącą plamką. Niektórzy wierzą, że dopiero po śmierci się tam trafia, jak się było dobrym, wierzącym i w ogóle…ale stwierdziłem że to nie jest możliwe, bo jednak po pierwsze koty niewierzące w tamto zdecydowanie przeważają nad wierzącymi, a gwiazd jest tak wiele że…to nie jest fizycznie możliwe. A po drugie to straszna manipulacja z tymi wszystkimi wiarami…tak mi się wydaję. Dlatego ja wierzę tylko i wyłącznie w siebie, tylko sobie ufam, i wiem że tak czy inaczej wszyscy skończą tak samo – martwi, i jako świecąca plamka. Rozumiesz?
Klamerka patrzył na niego. Nikita dość często…prawie cały czas rzucał sarkastyczne żarty, uwagi, krytykował i wymyślał na poczekaniu „pierwsze zasady”…ale miewał przebłyski mądrości. Tak jak w tej chwili. Klamerka zawsze był zdziwiony, ile jego mentor wie o…tym wszystkim, co dla czekoladowego zawsze było niepojęte.
- A więc wyobraź sobie, Klamerko, że będąc taką właśnie świecącą plamką, możesz jedynie…świecić, i patrzeć na wszystko z góry. Nie masz żadnej mocy sprawczej. Na nic nie masz wpływu. Młode gwiazdy faktycznie, świecą najjaśniej, ale co poza tym? Chcesz tego, Klamerko?
Klamerka milczał. Analizował słowa mentora. To…miało sens.
Pokręcił głową.
- Tak myślałem. A więc…emm… - Nikita zamyślił się. – O czym ja właściwie…?
Nikita zmarszczył brwi, spojrzał w niebo. Po chwili powiedział.
- No, nie przypomnę sobie. Teraz to ja się zgubiłem. Ale może…słuchaj, chcesz zobaczyć nocne niebo? Znam takie jedno miejsce, nie pożałujesz.
Klamerka pokiwał głową.
- Świetnie! – Nikita po raz pierwszy od chyba zawsze…uśmiechnął się, tak szczerze. Ale szybko się opamiętał. – Ekhem. No…to chodź.
***
Nikita wskoczył na murek, usiadł. Znajdowali się prawie na szczycie takiej…wysokiej, strzelistej, wąskiej skały dwunożnych. Nad nimi znajdował się jeszcze mały dach, a potem już nic. Wisiał tam błyszczący od światła księżyca kształt, przypominający odwróconego do góry nogami tulipana. Wygląda na bardzo ciężki.
- Chodź, Klamerko. Zobacz. – powiedział niebieski.
Klamerka stał chwilę. Nikita znowu nazwał go po imieniu. To rzadko się zdarza. Czekoladowy podszedł do murka, też wskoczył. I wtedy to zobaczył. Roztaczał się stąd widok na całe miasto. I całe nocne niebo… Klamerka nigdy w życiu nie widział nic tak pięknego. Był w szoku.
Po chwili Nikita nachylił się do niego i powiedział…
- Wszedłeś na dach.
Klamerka zamarł.
- Czyli…to o to chodziło…od początku…?
-
Mhm. – stwierdził mentor. – Nie bierz tego do siebie…ale jak widać, jak
chcesz to potrafisz. Tylko potrzebujesz…odpowiedniej motywacji.
Klamerka zamrugał.
Po chwili uśmiechnął się.
[642 słowa]
[przyznano 13%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz