Wiele księżyców temu, gdy byli kociakami…
- Cześć Klamerko! Chcesz się ze mną pobawić? Dlaczego nigdy nie chcesz się z nami bawić? Przecież zabawa jest fajna! Chodź, pokaże ci!
Klamerka spojrzał na brata przenikliwie. Czego on od niego chce? Nie widzi, że Klamerka jest teraz zajęty kontemplacją kostki brukowej za oknem? Klamerka nawet na niego nie spojrzał. Aż nagle poczuł, jak coś uderzyło go w bok.
Wolno odwrócił głowę w tamtą stronę, i zobaczył przy swoim boku małą piłeczkę. Bluszcz zabrał ją łapą i popchnął ją jeszcze raz w stronę Klamerki. Znowu piłeczka go uderzyła.
Klamerka zamrugał.
- Co ty robisz? – spytał brązowy kocurek.
- Pobaw się ze mną! Zobacz, to fajne!
Klamerka milczał chwilę.
- To boli.
- Wcale nie – odparł zdziwiony Bluszcz. – Ta piłka jest miękka i mała, jak może cię to boleć?
- Egzystencja mnie boli.
Brat spojrzał na niego niepewnie. Klamerka uznał że to koniec rozmowy, więc znowu odwrócił wzrok w stronę kostki brukowej.
Ale Bluszcz nie odpuścił.
- No to może skoro ta…Esgy...ezgy...zst...- próbował wysłowić się Bluszcz - ...stencja cię boli, to…pobaw się ze mną! To na pewno pomoże! Mi zawsze pomaga! Po prostu popchnij piłeczkę!
Klamerka zamyślił się. Czy popchnięcie piłeczki może złagodzić jego ból egzystencjalny? Po dłuższej chwili Klamerka podniósł ogon – nadal nie odrywając wzroku od kostki brukowej za oknem – i popchnął piłeczkę. Piłeczka wolno potoczyła się pod szafkę. Bluszcz spojrzał na niego.
- Ale…w moją stronę, Klamerko. Miałeś ją popchnąć…no dobra, nie ważne. Czekaj.
Brat zniknął z pola widzenia Klamerki. Za plecami brązowy kocur słyszał dźwięki zaciętej walki, a po chwili Bluszcz wrócił z piłką, ustawiając się na linii wzroku – i jedynym obszarze zainteresowania – Klamerki. Niebieski popchnął piłkę w jego stronę, tak, że uderzyła Klamerkę w nos.
- Dalej, Klamerko, teraz twoja kolej! Dasz radę, wierzę w ciebie!
Czekoladowy usilnie analizował sytuację, a po chwili odbił piłkę, tym razem w dobrą stronę. Bluszcz uśmiechnął się.
A potem jakoś to poszło.
Klamerka spojrzał na brata przenikliwie. Czego on od niego chce? Nie widzi, że Klamerka jest teraz zajęty kontemplacją kostki brukowej za oknem? Klamerka nawet na niego nie spojrzał. Aż nagle poczuł, jak coś uderzyło go w bok.
Wolno odwrócił głowę w tamtą stronę, i zobaczył przy swoim boku małą piłeczkę. Bluszcz zabrał ją łapą i popchnął ją jeszcze raz w stronę Klamerki. Znowu piłeczka go uderzyła.
Klamerka zamrugał.
- Co ty robisz? – spytał brązowy kocurek.
- Pobaw się ze mną! Zobacz, to fajne!
Klamerka milczał chwilę.
- To boli.
- Wcale nie – odparł zdziwiony Bluszcz. – Ta piłka jest miękka i mała, jak może cię to boleć?
- Egzystencja mnie boli.
Brat spojrzał na niego niepewnie. Klamerka uznał że to koniec rozmowy, więc znowu odwrócił wzrok w stronę kostki brukowej.
Ale Bluszcz nie odpuścił.
- No to może skoro ta…Esgy...ezgy...zst...- próbował wysłowić się Bluszcz - ...stencja cię boli, to…pobaw się ze mną! To na pewno pomoże! Mi zawsze pomaga! Po prostu popchnij piłeczkę!
Klamerka zamyślił się. Czy popchnięcie piłeczki może złagodzić jego ból egzystencjalny? Po dłuższej chwili Klamerka podniósł ogon – nadal nie odrywając wzroku od kostki brukowej za oknem – i popchnął piłeczkę. Piłeczka wolno potoczyła się pod szafkę. Bluszcz spojrzał na niego.
- Ale…w moją stronę, Klamerko. Miałeś ją popchnąć…no dobra, nie ważne. Czekaj.
Brat zniknął z pola widzenia Klamerki. Za plecami brązowy kocur słyszał dźwięki zaciętej walki, a po chwili Bluszcz wrócił z piłką, ustawiając się na linii wzroku – i jedynym obszarze zainteresowania – Klamerki. Niebieski popchnął piłkę w jego stronę, tak, że uderzyła Klamerkę w nos.
- Dalej, Klamerko, teraz twoja kolej! Dasz radę, wierzę w ciebie!
Czekoladowy usilnie analizował sytuację, a po chwili odbił piłkę, tym razem w dobrą stronę. Bluszcz uśmiechnął się.
A potem jakoś to poszło.
***
Klamerka nie pamiętał, kiedy ostatni raz się tak dobrze bawił. To znaczy…nigdy w sumie się nie bawił. Bluszcz chyba miał rację. Tylko nadal nie rozumiał, dlaczego niebieski w ogóle zwrócił na niego uwagę…
W pewnym momencie, piłeczka przez nieuwagę Klamerki znowu wpadła pod szafkę. Czekoladowy kocurek stał w miejscu, patrząc na szafkę.
- No dalej, idź po nią! Ja już byłem, teraz twoja kolej. – powiedział brat.
Klamerka myślał intensywnie, zamrugał, a po chwili ruszył w stronę szafki. Powoli wszedł pod nią. Było tam ciasno. I ciemno. Bardzo ciemno. W prawym rogu zobaczył znajomy, owalny kształt – piłkę. Ruszył w tamtą stronę, aż nagle zobaczył w wąskiej szparze między podłogą a spodem szafki jakby…plamkę. Jasną plamkę. Zatrzymał się. Plamka zaczęła na początku lekko drgać, a potem nagle jakby…zakręciła się i rozbiła na setki mniejszych plamek, które zaczęły krążyć po całej podłodze. Klamerce zakręciło się w głowie. Plamki zaczęły zmieniać kolory, z białego na czerwony, fioletowy, niebieski i inne, niezidentyfikowane odcienie, każdy rząd kręcił się w inną stronę, zaczęły się zlewać w jedno, zdawały się jakby przybliżać, Klamerka czuł jakby wszystko inne zniknęło, jakby się zapadał i…
- Ehh… Klamerko? Zgubiłeś się? – zapytał Bluszcz.
Nie usłyszawszy odpowiedzi schylił się pod szafkę, i zobaczył leżącego na boku w bezruchu czekoladowego kocurka.
- Znalazłem piłkę – powiedział Klamerka.
- No to…gratuluję… To wyciągnij ją i chodź, bawmy się dalej!
Czekoladowy zamrugał, przesunął się, złapał piłkę i wyczołgał spod szafki.
Bawili się dalej.
[546 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz