*początek pory nowych liści*
Gardło piekło ją niczym kwasem, gdy szukała ziół na ból brzucha i wymioty pośród ułożonych wysuszonych fragmentów roślin i innych medykamentów. Miała nadzieję, że mimo tego że niemiłosierna Pora Nagich Drzew mocno uszczupliła ich zapasy znajdzie chociaż trochę liści malwy, albo chociaż wrotyczu. Ciąża jej nie służyła – może i nie umierała na legowisku z bólu, ale dość często wymiotowała i ogólnie była słabsza. Taki już urok kiedy jesteś chuda jak patyk a do tego mizerna.
Gdy tylko dostrzegła wysuszone, pomięte acz dość duże liście w kolorze brudnej zieleni bez zastanowienia połknęła je wraz ze znalezionymi cieńszym, wierzbowym listowiem. Przełknęła całość, krzywiąc się.
Jedyne czego w tamtym momencie pragnęła to nie czuć resztek tego ohydnego smaku w pysku.
Już obracała się, by spokojnie spocząć na swym legowisku, co pomogłoby uspokoić jej biedny żołądek, a przynajmniej nie drażnić go dodatkowymi ruchami, gdy w wejściu do legowiska dostrzegła znajomy pysk jednej z kultystek – Chryzantemowej Krwi.
Niebieska kocica ostrożnie podeszła do Zarannej Zjawy, która przeniosła na nią spojrzenie swych ślipi.
— Tak? — spytała bura beznamiętnym tonem, spodziewając się jakiejś dolegliwości. W końcu córka Mrocznej Gwiazdy nigdy nie była gadatliwą kotką i na pewno nie przychodziłaby do niej bez potrzeby. Kotka była trochę jak cień – mało się odzywała, praktycznie zawsze pozostając z boku. Jednakże nie w taki sposób jak Szczurzy Cień, którym wszyscy kultyści gardzili. Nie była wyrzutkiem, ale mimo to zdawała się mocno odłączona od reszty społeczności poza Bieliczym Piórem. Zajęczo pręgowana wbiła w kocicę spojrzenie pistacjowych oczu, uważnie się jej przypatrując i czekając aż ta wyjaśni powód przybycia.
— Chłodny Omen chce, abyś pojawiła się dzisiaj na spotkaniu kultystów — szara odezwała się do niej cichym głosem.
Co? Po co Chłodny Omen chciał ją na zebraniu? Normalnie oczywiście, byłaby na nim, ale obecnie była w ciąży więc raczej nie wychodziła z obozu bez potrzeby. W jej umyśle zaczął pojawiać się niepokój. Albo coś, co Wielki Kapłan lub inny wyżej postawiony kot chciał omówić wymagało obecności wszystkich, albo chodziło konkretnie o nią. A to jej się nie podobało.
Skinęła głową, dając znać że zrozumiała przekaz.
— Coś jeszcze? — spytała przyglądając się bicolorce, próbując rozszyfrować, czy coś wie. Starsza jednakże pokręciła przecząco głową, po czym gestem pożegnała się szybko i wyszła, zostawiając za sobą pytania w głowie młodszej kocicy.
Zajęczo pręgowana podeszła do swego posłania, by następnie położyć się na nim i wbić w nie pazury.
Już wiedziała, że będzie rozmyślać o tym aż nastanie noc.
***
Gdy tylko księżyc wstąpił na niebo, oświetlając je swym bladym blaskiem dwie medyczki wyszły z obozu. Ich kroki zdawały się starszej z nich głośne pośród leśnej ciszy, nawet mimo głosów które tańczyły w jej głowie, jakby odliczały ile czasu pozostało im do znalezienia się u celu, gdzie albo będzie mogła odetchnąć wewnętrznie z ulgą, albo spiąć się jeszcze bardziej.
Gdy tylko dotarły na miejsce spotkania dostrzegła Cierniste Drzewo, którego powyginane, suche konary pięły się wzwyż, niczym łapy próbujące dorwać gwiazdy w swe mroczne szpony. Mgła jakby przyzwana przez duchy które podobno bytowały w tym miejscu opatulała wszystko wokół, niczym kurtyna, która miała nie pozwolić migotającym punktom dostrzec wyznawców ich wrogów.
Gdy kocice przechodziły między kolczastymi krzewami, ciernie wplątały się w różnokolorowe futra. Krew nasączyła część włosów, a te krople cieczy które się na nich nie zatrzymały spadły na ziemię, niczym danina dla roślin za przejście.
Naparstnicowa Kołysanka i Zaranna Zjawa stanęły przed obecnymi kultystami, których ślipia błyszczące w mroku natychmiast skierowały się w stronę dwóch członkiń mrocznej grupy.
***
Wracała zmęczona do legowiska wraz z Naparstnicą i Wieczorną Marą, zatopiona we własnych myślach, obserwując miarowy ruch swych ciemnych łap. Rozważała nie jedną opcję, dlaczego miała być właśnie na tym zebraniu. Ale na pewno to co faktycznie miało miejsce nie przyszłoby jej do głowy. Chłodny Omen mianował ją na kapłankę.
Nie wiedziała, dlaczego. Co dokładnie stało za jego decyzją. Tak, coś tam zrobiła. Już jakiś czas wcześniej rozpuściła wraz z Naparstnicą wieści o tym, że spotkania medyków się odbywały, była jedną z medyczek i do tego właśnie miała wydać na świat potomstwo dla kultu, co tylko bardziej udowadniało jej lojalność wobec ich grupy i dbanie o jej dobro, jednakże mimo to takie powody zdawały jej się niewystarczające.
Pomimo mroku była w stanie dostrzec wbite w siebie spojrzenie uważnych, brązowych ślipi Olszowej Kory, skrzywienie na pysku Jadowitej Żmii czy zawistne spojrzenie Nikłego Brzasku. Co do reszty kultystów… zdania na ten temat większości z nich nie była pewna.
Najpewniej nie jeden członek był co najmniej trochę zaskoczony decyzją Chłodnego Omenu. Co prawda po chwili namysłu można było łatwo dojść do wniosku, że po śmierci Gęsiego Wrzasku ktoś w końcu musiał zostać kapłanem, ale raczej nikt nie sądził, że będzie to ona, albo przynajmniej, że nie będzie to tylko ona. Może Chłód chciał kogoś jeszcze mianować, ale nie teraz, kto wie. Tylko on sam i duchy znały odpowiedź. Co jednak ważniejsze dla Zarannej Zjawy, to to, iż dostała nową ważną pozycję – wyróżnienie spośród tłumu, wyższą pozycję w hierarchii. Jednakże wyróżnienia wiązały się nie tylko z wyższą pozycją w kulcie i klanie – ale także z obowiązkami, oraz ewentualnymi przeciwnikami, którzy chętnie widzieliby na jej pozycji siebie samych lub kogoś jeszcze innego. Innymi słowy – z ryzykiem.
Z jednej strony bura czuła się dobrze z myślą, że coś osiągnęła, że była dumą dla Stokrotkowej Polany i że przerosła swego brata i siostry bardziej, niż mogła oczekiwać. Z drugiej jednak strony wiedziała, że mimo, iż niektóre koty nie będą już jej tak patrzeć na łapy – u innych się to wzmoże przez chęć zysku lub odebrania jej stołka, jak to określały koty w Betonowym Świecie. A to tylko sprawiało, że czuła większe mdłości napływające do jej ciała niczym morskie fale.
Gdy tylko dotarła do obozu weszła do siedziby uzdrowicieli, by zapaść w płytki sen.
***
*dzień po śmierci Chłoda/noc w której Chłód dedł*
Leżała na swym posłaniu, zwinięta w kłębek z ogonem okrywającym jej czarny nos. Bury bok unosił się miarowo wraz z jej oddechem. Sen kocicy może i był dość spokojny, ale i płytki, przez co została łatwo wybudzona przez lekkie szturchnięcie i dźwięk swego imienia dochodzący do jej uszu.
Otworzyła swe pistacjowe oczy, unosząc natychmiast spojrzenie z szarych łap na pysk, który natychmiast rozpoznała. Lider.
— Zaranna Zjawo — zwrócił się do niej kocur, gdy już był pewien, że jest przytomna — natychmiast staw się u mnie w legowisku — zażądał, następnie pośpiesznie wychodząc.
Zajęczo pręgowana szybko uniosła się na łapy, podczas gdy kita przywódcy zniknęła w wejściu do siedziby medyków. Rozejrzała się po legowisku. Dostrzegła tylko zaspaną, zdezorientowaną Naparstnicę unoszącą swoją szylkretową głowę i sennym wzrokiem lustrującą legowisko.
— Co się dzieje? — spytała pointka, ziewając przeciągle. Zaranna nie mogła jednak udzielić jej odpowiedzi. Szybko przyklepała łapą sierść na głowie i w kilku innych miejscach, po czym ruszyła w ślad za liderem.
— Niedługo się dowiem — miauknęła do drugiej medyczki.
Przechodząc nieco ociężale przez budzący się obóz dostrzegła Chryzantemową Krew rozmawiającą o czymś gorączkowo z Bieliczym Piórem niedaleko żłobka, oraz Olszową Korę której kita latała lekko na boki gdy ta rozmawiała z Kukułczym Gniazdem. Zauważyła niewiele obudzonych kotów spoza kultu. Było to spowodowane prostym faktem – dzisiaj odbywało się polowanie na samotników, w którym Zaranna oczywiście nie uczestniczyła, zważywszy na swój błogosławiony stan. Przez to właśnie to koty czczące Mroczną Puszczę wypełniały obóz, gdyż reszta najzwyczajniej w świecie spała. Wojowniczka wiedziała jednak, że coś musiało stać się najpewniej podczas polowań, ewentualnie tuż po nich. Mimo małej liczebności kotów szepty wypełniały obóz.
Córka Szakalej Gwiazdy stanęła przed legowiskiem lidera. Wciągnęła powietrze przez nozdrza, by następnie wejść i usiąść przed czekającym na nią liderem, którego żółte oczy wpatrywały się w nią.
— Chłodny Omen nie żyje. W nocy uderzył w niego piorun. Trzeba przygotować się do pogrzebu, co oznacza, że teraz ty zostajesz nowym Wielkim Kapłanem — przekazał pręgowanej wieści. Ta otworzyła szerzej oczy, słuchając jego dalszych słów z uwagą i powagą wymalowaną na pysku.
Nie tego spodziewała się po tym poranku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz