*Chwilę przed trafieniem Śnieżka do medyka*
- No nic – mruknął cicho i wyszedł z legowiska. Noc była przepiękna. Zawsze kojarzyła mu się z czymś pięknym i przywoływała stare wspomnienia. A przy okazji była taka cicha... Odetchnął głęboko i spojrzał w gwiaździste niebo. Uśmiechnął się na myśl, że Klan Gwiazdy teraz pilnuje ich z góry. Zaczął chodzić cicho po obozie i wtedy zauważył jakiś ruch w żłobku. Po chwili wyszedł z niego mały kociak... Chyba. Było dość ciemno, mimo pełnego gwiazd nieba. Śnieżny Wicher postanowił jednak podejść i to sprawdzić, w końcu jeśli to mały lis, albo inne zwierzę, to jego klan będzie mieć kłopoty. Powoli zbliżał się do żłobka i nagle usłyszał krzyk i lament.
- Nie jedz mnie, proszę! Ani mojej mamusi, tatusia.... Nikogo nie jedz! – lamentował mały kociak, siedzący przed żłobkiem. Zwinął się w małą kulkę i nawet nie spojrzał na wojownika.
- Ej, ej! Mały... Spokojnie! – starał się jakoś uspokoić kociaka – Nie zjem cię! Ani nikogo! Nie jem kotów – mówił – Jestem przecież z twojego klanu, nazywam się Śnieżny Wicher.
Mała koteczka na chwilę się uspokoiła i spojrzała na wojownika.
- Spokojnie... Ty jesteś...
- Cis – dokończył maluch, a Śnieżek pokiwał głową.
- Dobrze Cis. Co ty tu robisz? Jest strasznie późno, powinnaś spać, jeszcze ci się coś stanie... – zaczął van i wtedy zauważył, że kocię płacze – Dlaczego płaczesz? – zapytał, zmieniając temat. Cis otarła łapką łzy i nie odpowiedziała na pytanie.
- Koszmar co? – zapytał kocur, a kotka tylko pokiwała głową – Ze spokojem, teraz już jesteś bezpieczna. Tu w obozie nic ci się nie stanie. A teraz wracaj do żłobka.
- Nie chcę spać ani budzić mojej mamy. Nie mogę tu zostać? – zapytała Cis. Czarny van westchnął cicho. Jeszcze nigdy nie miał takiej sytuacji z kociakiem! Raczej powinien zabrać tą małą do żłobka, by poszła spać, ale z drugiej strony...
- No dobrze. Ale zostaję tu z tobą, jeszcze ci się coś stanie!
- Mówiłeś, że obóz jest bezpieczny – przypomniała kotka.
- Tak, jednak lepiej być pewnym na sto procent. Inaczej twoja mama się zmartwi – mruknął wojownik i znów spojrzał w niebo. Cis poszła w jego ślady i również zwróciła łepek ku górze. Siedzieli tak w ciszy i obserwowali gwiazdy.
- A ty, dlaczego nie śpisz? – zapytała nagle Cis, przerywając ciszę.
- Nie mogę spać – odparł Śnieżny Wicher – Ale to nic... W końcu noc jest taka cudowna! I te gwiazdy. Miło tak patrzeć, jak nas obserwują z góry, ze Srebrnej Skóry – powiedział i się uśmiechnął – Gdzieś tam na górze są nasi przodkowie – miauknął i wyobraził sobie koty z gwiazd. Jak to w ogóle możliwe? One naprawdę były z gwiazd? A może to tylko wymysł? Ostatnie pytanie prawie od razu odrzucił. No cóż, dowie się pewnie, jak zginie. A na razie, chciał tego uniknąć. W końcu miał jeszcze całe życie przed sobą. Po jakimś czasie wrócił do rzeczywistości i spojrzał na kociaka. Wyglądała na nieco zdziwioną, albo zmęczoną? Nie wiedział. W każdym razie maluch już po chwili zaczął znowu ziewać. - Powinnaś wracać do żłobka, jesteś strasznie zmęczona. Sen ci się przyda – powiedział Śnieżek.
<Cis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz