Piorunujące spojrzenie starszej wojowniczki przeszywało wszystkich na wylot sprawiając wrażenie zimniejszego niż lód. Uczennica nie mogła już patrzeć na bezradność swojej siostry, której zrobiło jej się żal i postanowiła wystąpić na przód.
— To ja jestem za to odpowiedzialna, Bratkowe Futro — oznajmiła kryjąc tym samym swoją siostrę, która nerwowo spoglądała raz na wojowniczkę, raz na nią.
Starsza uniosła brew z niedowierzaniem, nie kupowała tego.
— I ty myślisz, że w to uwierzę? W takim razie obie stawicie się z samego rana przy ściętym pniu, dotrzymam wam towarzystwa — uśmiechnęła się cynicznie w ich stronę, by następnie odejść bez słowa. Młodzi nasłuchiwali czy Bratek była już na tyle daleko by ich nie słyszeć, Cyranka miała tylko nadzieję, że ściany krzewów są na tyle dźwiękoszczelne by nie przepuścić obelg ze strony uczniów na wojowniczkę.
— Ale maruda — zarzuciła nagle Karasiowa Łapa przerywając tym samym niezręczną ciszę po wizycie wojowniczki. Reszta uczniów skinęła twierdząco łbami.
— To co Kazarko? Czeka nas jutro dłuuuugi dzień — uśmiechnęła się próbując podnieść kotkę nieco na duchu. Siostra odwzajemniła uśmiech i usiadła by jakkolwiek ogarnąć swoje oblepione śniegiem futerko.
— Nareszcie, już myślałam że będę czekała tu wieki! — prychnęła ozięble.
Siostry nie odezwały się, Cyranka jedynie spuściła wzrok załamana, przecież nie spóźniły się ani chwili.
— No cóż, ważne że jesteście. Proszę za mną, pokażę wam co jest do zrobienia.
Oprowadziła je po obozie wskazując na różnego rodzaju patyki, uschnięte liście, pióra walające się w śniegu — Posprzątanie tego wszystkiego to wasza działka, ja sobie usiądę obok i od czasu do czasu zerknę jak wam idzie — oznajmiła.
Cyrankowa Łapa zabrała się do roboty, zbierała wszystko na co się natknęła, by potem zebrać to w kupę, Kazarka też całkiem sobie radziła, a dzięki towarzystwu przynajmniej nie było nudno.
Bratek leniwie zerwała się na łapy, żeby sprawdzić czy wszystko jest zrobione jak trzeba, posłała im chłodne pełne podejrzliwości spojrzenie.
— I... Jak? — Dopytała niepewnie Kazarka.
— Hmm... Tak... Może być. Teraz mi pomożecie wymienić mech w legowisku starszyzny, miałam to zrobić sama, ale skoro mam już łapki do pomocy grzechem było by z tego nie skorzystać — przyznała się. Cyranka uniosła brew, grzechem? Oczywiście że wojowniczka zamierzała je wykorzystać do tej najgorszej roboty, jeszcze w taką pogodę, gdzie zaraz odmarzną jej łapy.
Kazarka nerwowo podreptała w stronę legowiska medyku, w którego składziku znajdował się zapas mchu. Razem zabrały tyle ile mogły i ruszyły do starszyzny.
Legowisko było prawie puste, tylko Trzcinowa Sadzawka chrapał w rogu, cioci Mgły już dawno tam nie było, bo spodziewała się kociąt i została przeniesiona do kociarni.
— Całkiem tu przytulnie — przyznała Cyranka rozglądając się po pomieszczeniu. Gąszcz bylic całkiem sprawnie utrzymywał ciepło, więc starszyzna miała bardzo przytulne miejsce do przezimowania.
— Jak będziemy stare, ja zaklepuję legowisko pod ścianą! — rzuciła nagle Kazarka, Cyranka prychnęła śmiechem.
— Dobrze, to ja na środku — zaproponowała.
— A ja chętnie zobaczę jak wymieniacie mech — zganiła je Bratkowe Futro. Złota położyła po sobie uszu, praktycznie zapomniała o obecności kocicy, zabrała w zęby stary mech i odrzuciła na bok zastępując go nowym, to samo uczyniła jej siostra. Wzrok wojowniczki spoczywał na nich do samego końca, aż pozwoliła im się rozejść. Przynajmniej ten jeden ciężki ranek mogły mieć już za sobą i resztę dnia spędzić na treningu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz