*już parę ks temu, jak Róża i Muszelka były takie jeszcze puci puci maleńkieeeee*
Mała Muszelka spała sobie na posłaniu, wtulona w bok Tuptającej Gęsi, spokojna dzięki jej miarowemu biciu serca i oddechowi. Od zawsze towarzyszył jej zapach, głos i inne dźwięki wydawane przez dużą istotę, która się nią opiekowała. Ale poza nią w środku była jeszcze jedna, mała kulka – ją również mała Muszelka znała po zapachu i odgłosach, bo nie było jej dane jeszcze zobaczyć swej siostry, Róży. Tym bardziej nie wiedziała o tym, iż miała niegdyś jeszcze jedną, ale mała Łabądź zmarła zbyt szybko, by była w stanie wiedzieć.
Ale poza tymi dwoma kotkami w żłobku często słyszała inne głosy i czuła inne zapachy – konkretniej cztery. Trzy dorosłych kotek i jedno młodszej istoty. Nie była w stanie raczej przypisać im imion, mimo, iż wielokrotnie je słyszała gdy koty obecne w kociarni rozmawiały. Niewiele rozumiała z ich mowy. Kotewkowy Powiew, Mgliste Spojrzenie, Jaskrowy Pył i Nenufara, zwana także Neną. Mimo braku większego zrozumienia mała, w większości biała koteczka była bardzo ciekawa, co znaczyły te wszystkie słowa wypowiadane przez koty, mimo, iż sama nawet nie wiedziała, że to były słowa. Zawsze przysłuchiwała im się i piszczała, próbując również porozumieć się z kotami wokół niej. Czasami dostawała jakąś odpowiedź, a czasami po prostu była przyciągana do brzucha matki, by pić mleko. Oczywiście jak każdy kociak natychmiast przyssiewała się do matki i pochłaniała słodki płyn w ogromnych ilościach, a potem zasypiała i tak kończyły się często właśnie jej próby.
Ale wracając do tego, o czym mówiliśmy. Byli jeszcze odwiedzający, których zapachy również były znajome Muszelce. Szyszkowy Zagajnik, Wieczornikowe Wzgórze i rodzina jej matki.
Dzisiaj właśnie ktoś miał ich odwiedzić tego ranka, ale mała oczywiście o tym nie wiedziała.
A owym kimś była Srocza Gwiazda, jej babcia, która cicho przekroczyła próg żłobka, starając się nie obudzić kociąt.
Liderka podeszła do swej córki a zarazem zastępczyni, Tuptającej Gęsi, oraz jej młodych, by następnie spytać, nachylając się do ucha bicolorki: — Otworzyły już oczy?
I te właśnie słowa wybudziły Muszelkę ze snu. Niebieska vanka na dźwięk głosu poruszyła się, by następnie ziewnąć przeciągle i skierować łebek w stronę źródła dźwięku. I wtedy stało się coś dziwnego. Jej małe powieki, które wcześniej nie reagowały, podniosły się niespodziewanie, a do jej oczu napłynęła gama barw. Jej niewielkie źrenice zwęziły się przy nagłym kontakcie ze światłem. Wszystko było rozmazane, ale pierwszy raz widziała kolory. Jej niebieskie oczy wbiły się w postać przed nią, a kocię zafascynowane otworzyło lekko swój pyszczek, piszcząc z podekscytowania. Drugi koci kształt, będący jej matką, zaczął uchylać pysk, został jednak powstrzymany od mówienia przez kocicę stojącą w samym środku pola widzenia malutkiej koteczki, która zafascynowana przyglądała się całemu wydarzeniu. Nie mogła oderwać wzroku od białej postaci w czarne plamy. Wpatrywała się w jej zielone oczy, a starsza w te niebieskie mniejszej kotki. Malutka przyglądała się wszystkiemu, mimo tego, jak słaby był jeszcze jej dopiero co pierwszy raz używany zmysł wzroku. W oczach starszej przywódczyni błyszczała ciekawość. Kocica powoli i ostrożnie zniżyła swój łeb do kocięcia, po czym obwąchała je najdelikatniej jak potrafiła, dotykając jej biało-niebieskiego czółka mokrym nosem. Delikatny oddech starszego kota, pachnący lekko czymś wodnym sprawił, iż mała Muszelka poruszyła nozdrzami, by następnie unieść główkę do góry i ruszyć łapką w stronę głowy kota, który tak ją zainteresował. Nie wiedziała, kim była starsza, ale czuła się, jakby była jej bliski. Może to był instynkt, podpowiadający jej, iż był to ktoś z rodziny? Trudno stwierdzić. Malutka pisnęła ponownie, próbując skomunikować się z arlekinką. Chciała ją poznać. Chciała wykorzystać swój wzrok, który objawiał jej tyle sekretów tego świata, tyle barw i tyle możliwości do poznawania innych. To było takie niesamowite!
Srocza Gwiazda liźnięciem spróbowała uspokoić rozpiszczane kocię, które tak strasznie pragnęło jej uwagi i głosu. Mała zamruczała czując szorstki język na swoim czole. Srocza Gwiazda pyskiem przysunęła bliżej siebie i Tuptającej Gęsi małą, która od razu znieruchomiała.
— Jest piękna — do małych uszu koteczki dotarła wypowiedź, której jednak ta nie zrozumiała. Starsza przeniosła spojrzenie na drugie kocię, po czym znów odezwała się, napędzając tym samym ciekawość niebieskiej kolejnymi dźwiękami — Obie są.
Tuptająca Gęś uśmiechnęła się dumnie, mrużąc oczy z zadowolenia, mała jednak tego nie usłyszała. Jedyne co ją interesowało to ta enigmatyczna kotka i jej enigmatyczne sygnały.
Po krótkiej chwili młoda spojrzała na Srokę, a potem na Tuptającą Gęś, skacząc spojrzeniem to na jedną, to na drugą. Kotki były w tych samych barwach, choć matka miała więcej czerni. Czerni i bieli, którą zafascynowana mała pierwszy raz widziała na oczy. Jej duże, okrągłe ślipka, które patrzyły na świat wokół niej, widząc te wszystkie ciekawe barwy.
Muszelka znów zatrzymała spojrzenie na Sroce. Chciała dotknąć jej pyszczka, poczuć jego fakturę i miękkość futerka, porozumieć się może jakoś w ten sposób ze starszą, pokazać jej, jak bardzo ciekawa była i jak bardzo chciała, by ta była jeszcze bliżej niej, by móc lepiej ją widzieć.
Niebiesko-biała wyciągnęła w stronę przywódczyni nocniaków swoją małą łapkę z stępionymi pazurkami, chcąc znaleźć się bliżej odepchnęła się nieporadnie tylnymi łapkami, co zaskutkowało upadkiem wprost na mięciutkie futerko Sroki.
<Babciu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz