- Nie ma na niej małych stwo... – zaczął, jednak nagle się skulił. Ostowy Pęd nie był pewien, co się stało, jednak już po chwili zrozumiał. To musiało być spowodowane bólem. Od razu przysunął się bliżej kociaka, przejęty jego stanem. Co mogło mu się stać? I to tak nagle!
- Modliszko? Wszystko dobrze? – pytał wystraszony, jednak maluch nie odpowiadał. Dalej kulił się z bólu obok ojca.
- Żmijo, biegnę z Modliszką do medyka! – krzyknął przerażony do partnerki i nie czekając na żadną odpowiedź, podniósł kremowego i pobiegł do Rumiankowego Zaćmienia.
- Spokojnie Modliszko... Będzie dobrze... – powtarzał niewyraźnie, trzymając syna. Wbiegł do legowiska medyka, rozglądając się gorączkowo.
- Witaj Ostowy... – zaczęła Margaretka, jednak kocur od razu jej przerwał.
- Gdzie jest Rumiankowe Zaćmienie?!
- Zaraz wróci, nie było niektórych ziół – wyjaśniła uczennica. Ostowy Pęd położył szybko swoje kocię na jednym z legowisk, a po chwili zwrócił się do Margaretkowej Łapy.
- Coś się stało z Modliszką! Nagle się skulił z bólu! – powiedział przerażony, przystępując z łapy na łapę. Nie wiedział, co robić. Od dawna się tak nie bał. Kotka wzięła kilka roślin i podeszła do małego pacjenta. Ostowy Pęd przyglądał się jej działaniom, mając nadzieję, że córka Lwiej Paszczy pomoże kociakowi. Wtedy coś wpadło mu do głowy. A co jeśli to przez ten prezent? Przez szyszkę? Jeszcze bardziej się zestresował i zaczął gorączkowo chodzić po legowisku. Jak to jego wina to nigdy sobie nie wybaczy! Tak samo jak Żmija nigdy mu nie wybaczy! O wilku mowa. W pewnej chwili do legowiska medyka weszła Obserwująca Żmija. Spojrzała na swojego partnera, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. Wojownik opowiedział jej wszystko, zaznaczając, że to może być wina tej szyszki. Po całym zeznaniu spuścił głowę i zamknął oczy.
- Ostowy Pędzie to nonsens – powiedziała karmicielka – Cokolwiek się stało, to nie przez szyszkę!
- A co jeśli... – zaczął kremowy, jednak wtedy przerwała mu Margaretka.
- Ze spokojem, wygląda to na zwykły ból brzucha, albo zatrucie pokarmowe. Bardzo możliwe, że Modliszka się czymś zatruł.
Wojownik odetchnął. Przynajmniej to nic aż tak groźnego!
- Widzisz, będzie dobrze – powiedziała Obserwującą Żmija do swojego partnera i podeszła do syna. Modliszka dalej nieco się kulący, wyglądał już lepiej. Kremowy z ulgą w oczach spojrzał na swoją małą kopię i ruszył w ślad za czarną kotką. Usiadł obok niej oraz Modliszki i wtedy zdał sobie sprawę, że nie ma tu reszty kociąt.
- Gdzie Salamandra i Szafirka? Zostawiłaś je same?
- Obsmarkany Kamień z nimi jest – wyjaśniła matka kociąt. Kremowy pokiwał głową. Dalej nie do końca przyzwyczaił się do faktu, że Obsmarkany Kamień również jest synem jego partnerki. Jasne, wiedział o tym od dawna i bardzo lubił kocura, zwłaszcza że kiedyś był jego uczniem, jednak teraz kremowy był jego jakby ojcem. Nawet nie wiedział, co o tym wszystkim sądzi syn Żmii.
W końcu do legowiska wszedł sam medyk, Rumiankowe Zaćmienie, a jego uczennica od razu do niego podeszła. Wytłumaczyła mu, co się stało, a po chwili liliowy podszedł do dwójki rodziców i ich pociechy. Potwierdził stwierdzenie Margaretki dotyczące zatrucia pokarmowego i ruszył, by dać kociakowi jeszcze kilka ziół.
Wyleczeni: Modliszka
<Modliszko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz