Po drodze zerwał małego, trochę wyschniętego fiołka. Tylko na tyle mógł sobie pozwolić.
Do świeżego jeszcze grobu trafił bez problemu. W milczeniu położył na nim kwiat i czując, że oczy pieką go coraz bardziej, odszedł w głąb lasu. Miał jeszcze jedną sprawę do załatwienia.
Doskonale pamiętał, kiedy widzieli się ostatnio. Liliowy stał się dla niego zwiastunem złych wieści. Najgorszych wieści.
Coraz bardziej tęsknił za czasami, gdy wszystko było prostsze.
Pokręcił łbem. Swoją drogą, nie tylko on przeżywał śmierć Sroczki. Miał sobie za złe, że nie zainteresował się bardziej losem Żywicy. Owszem, próbował pocieszać kocura,gdy ten powiedział mu, że to wszystko to prawda, ale… Od tamtej pory nie widzieli się ani razu.
Ani razu. A teraz szukał go tylko dlatego, że czuł się w obowiązku przekazać mu złe wieści.
Poczuł falę obrzydzenia do samego siebie.
Znowu, tak jak wtedy, po prostu pałętał się przy granicy mając nadzieję, że z jakiegoś powodu Żywica akurat pojawi się na brzegu.
W głębi serca miał nadzieję, że jednak nie przyjdzie.
Miał mętlik w głowie. Czuł, że jest jej to winien, ale naprawdę nie wiedział, jak powiedzieć kocurowi, że jego siostra nie żyje.
“Żywica? Cześć. Słuchaj, parę wschodów słońca zabiłem twoją siostrę i chciałem, żebyś wiedział. No, to do zobaczenia”.
Musiał i nie potrafił, modlił się żeby jednak go nie było, a równocześnie chciał mieć to wszystko jak najszybciej za sobą.
Powinien zostawić Żywicę samego z tą informacją? Podejść do niego? Próbować pocieszyć? Odejść jak najszybciej, żeby nie czuł się skrępowany?
Gdy na horyzoncie mignęła mu liliowa sylwetka, poczuł ulgę skazańca, który właśnie przestał czekać na wyrok. Na drżących łapach zrobił krok do przodu.
- Żywica?
<Żywico? Takie tam złe wieści :’) Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz