Gorąc dawał o sobie znać, a kotka marzyła aby znaleźć się koło jednego z tych wytwarzających wiatr, dziwnych urządzeń dwunogów. Oprócz tego miała też kilka innych marzeń, zdających się teraz tak odległych. Chciała chociażby, aby miękka szczotka wyczesała jej futro. Chciała sięgnąć pyszczkiem do miseczki z zimną wodą i poczuć orzeźwiający chłodek. Chciała, aby w jej pyszczku znalazł się jakiś dobry, tłusty smakołyk, którym będzie mogła delektować się jak dama (co znaczyło tyle, że wciągnie go na raz ledwo gryząc, ale przecież dama nie musi się do tego przyznawać). Chciała powrócić do życia, które było jej codziennością jeszcze dwa wschody słońca temu. Teraz jednak to wszystko wydawało się tak odległe, jakby minęły całe księżyce. Z tą różnicą, że kiedy te upłyną, ona najpewniej wyzionie już ducha. Słyszała, że niektórzy przedstawiciele jej gatunku robią coś takiego, jak "polowanie", jednak zupełnie nie wiedziała, jak się za to zabrać. No bo, gdzie polować? I na co polować? Co w ogóle da się zjeść? Rucie przez myśl nie przeszło, że zwierzęta, które mijała już kilkukroć mogłyby być jedzeniem. U dwunogów jedzenie pluła ta dziwna, martwa paczuszka plastiku. Nigdy nie wykonywało ono żadnych ruchów, a zdobycie go było żadnym wysiłkiem. Wystarczyło być uroczym, a Ruta była przecież nieziemsko urocza. Teraz jednak... Cóż powinna zrobić?
Chodziła po dziwnie pachnącym terenie ze spuszczoną głową, rozmyślając nad swoim marnym losem, gdy nad nią rozległ się przeraźliwy trzask. Słyszała to już. Dwunogi nazywały to "piorunem", a gdy było tego więcej, to trwała "burza". Rucie w gnieździe wydawało się to straszne, a co dopiero teraz, poza nim. Z nieba lunęły krople wody, a koteczka pisnęła, podkulając ogon. Zimny deszcz sprawił, że trzęsła się z zimna, a grunt pod jej łapkami zaczynał robić się lepki, przez co te brudziły się.
– Czemuuu... – burknęła w nicość. – Czemu ja, co? Na świecie błąka się tyle innych kotów, ale oczywiście, to musiałam być ja. Co ja takiego zrobiłam? No dobra, może nie przychodziłam, jak mnie wołali i stłukłam im parę tych ich ozdóbek, ale bez przesady. Na pewno są gorsze rzeczy od tego. Ale nieee, ukażmy Rutę. Niech zginie. Sa-sama, głodna, mokra i brudna. Świetny pomysł, naprawdę. Bo przecież nie może być fajnie, no nie mo-- –jęczała i jęczała, gdy nagle jakiś głos śmiał jej przerwać.
– No już, uspokój się. – Ruta pisnęła, odwracając się gwałtownie. Zobaczyła niebieskiego kocura, na oko o wiele starszego, niż ona. Jego bystrą sylwetkę pokrywało kilka blizn, przez co wydał się kotce przerażający. Pisnęła cicho, jednak zaraz znalazła w sobie brawurę, z jakiej słynęła.
– A ty coś za jeden? Nie podchodź! Ma-mam pazury i nie zawaham się ich użyć. Tak! Spiorę ci tyłek, zo-zobaczysz. Dlatego nie próbuj mnie krzywdzić... Proszę..? – Ostatnie słowo wymsknęło jej się z ust, gdy wróciło do niej przerażenie. Kocur był większy i wydawał się na doświadczonego w boju, a ona była pewna, że walka z nim to ostatnie, co w życiu zrobi. Była gotowa, aby lada moment wziąć nogi za pas i uciekać jak najdalej, jednak nie była pewna, czy starczy jej sił. W końcu, od dawna nie jadła.
<Mokra Gwiazdo? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz