*Uwaga! Scena porodowa*
Dzień był spokojny. Od samego rana, kończył segregowanie ziół, których ostatnio mieli na pęczki. Jego wynalazek się sprawdzał znakomicie. W końcu medycy mogli zająć się czymś pożytecznym, nie chodząc co po chwile po rośliny. Ich zapas powinien starczyć na kilka księżyców.
- Potrójna Łapo, Strzyżykowa Łapo! - Usłyszał wołanie Sosnowego Zagajnika.
- Co jest? - Spojrzał na wejście, dostrzegając podekscytowaną kotkę.
- Zaczęło się! Miedziana Iskra rodzi! Szybko, szybko, weźcie odpowiednie zioła i chodźcie!
Strzyżykowa Łapa szybko chwyciła potrzebne rośliny i pobiegła za mentorką. Nie mając wyjścia, pokuśtykał za nimi. Poród? Pierwszy raz będzie przy czymś takim. Świadomość, że zobaczy jak na świat przychodzą kocięta, była nieco dziwna. Pamiętał z wyjaśnień Świetlikowego Skrzydła, że poród polega na wyciąganiu kociąt z wnętrza królowej. Szczegóły wydawały mu się strasznie obrzydliwe. Starsza widząc jego minę zaśmiała się i stwierdziła, że gdy nadejdzie ten moment, zapamięta go chyba do końca życia. A nadszedł on teraz. Mniej więcej wiedział czego się spodziewać, więc nie denerwował się zbytnio. Wszedł do żłobka, który został odgrodzony od ciekawskich gapiów, zwłaszcza kociąt. Już na powitanie do uszu dobiegł go krzyk Miedzianej Iskry. No cóż... Musiało boleć, skoro rodziła kociaki, które narobią jej mnóstwa problemów.
- AAA!
Chciał już skomentować i rzucić, aby się zamknęła, bo uszy więdną, ale w porę się powstrzymał. W końcu Miedziana Iskra była jego przyjaciółką. Tak nie wypada.
- Teraz uważnie patrzcie co robię - Sosnowy Zagajnik podała królowej Jagody Jałowca.
Z tego co wiedział, łagodziły ból brzucha, dodawały sił, uspokajały i pomagały podczas problemów z oddychaniem. Idealny wybór, ponieważ kotka, łapała tak chaotyczne wdechy, że wydawało się, jakby zaraz miała tutaj zemdleć. Następna czynność była już nieco obrzydliwsza. Krzywiąc nos, obserwował narodziny pierwszego malca. Był w jakiejś błonie, która pękła, kiedy medyczka dotknęła jej pazurem, wypuszczając tym sposobem młode na świat. A smród... Obrzydliwe. Sosnowy Zagajnik szybko zaczęła wylizywać kocię, pobudzając je do życia.
- Liżcie go - Podała kociaka uczniom.
Z bólem serca, zaczął wylizywać nowo narodzonego wujka lub ciocię z tego całego szlamu i śluzu. Czuł jak żółć zbiera mu się w gardle. Obrzydliwe. Zaraz sam tu padnie. Chyba od teraz jak będzie widział kocięta dziadka, będzie miał przed oczami tą scenę. Chwilę potem Miedziana Iskra "wypluła" kolejną kulkę. Strzyżykowa Łapa szybko się nią zajęła, nawet nie narzekając na to wszystko. Zaimponowało mu to, dając siłę, aby odsunąć obrzydzenie w kąt. Nie mogła być lepsza od niego! Również musiał pokazać, że to dla niego nic! Ale... To było takie ohydne. W końcu jego kulka, zaczęła wydawać stłumione piski. To był chyba dobry znak? Spojrzał pytająco na mentorkę, która wskazała ogonem na brzuch Miedzi. Szybko załapał, że chodziło jej o to, aby nakarmić dziecko. Podstawił malucha pod brzuch kotki i obserwował jak to ślepe, nieporadne kocię z niezwykłą precyzją, odnajduję mleko. Niebywałe! Spojrzał jak radzi sobie Strzyżykowa Łapa. Jej kulka również zaczęła się ruszać i piszczeć, dwójka? A nie... Jeszcze trzeci. Dopiero teraz zauważył jak medyczka czyści ostatnie młode.
- Gratulację, Miedziana Iskro! Masz trójkę silnych kociąt. Jeden kocurek i dwie kotki. Gratulację - powiedziała medyczka. - Teraz odpocznij.
Młoda mama uśmiechnęła się, przyglądając się swoim pociechą.
- Co należy później zrobić, uczniowie? - Sosnowy Zagajnik zwróciła się do swoich podopiecznych.
- Myślę, że jak już zbierze siły, można dać jej liście ogórecznika na lepszą produkcję mleka. - powiedział Potrójna Łapa.
- Dobrze. Wspaniale się spisaliście. Wracajmy do legowiska. Gdyby coś się działo, wołajcie nas - zwróciła się do karmicielek, które właśnie zaglądały do żłobka, aby pogratulować świeżo upieczonej mamie.
- Gratulację - rzucił na odchodne do Miedzi, szybko opuszczając żłobek.
Musiał czym prędzej odkazić język od... od tego obrzydliwego smaku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz