Nie mogła ukryć promiennego uśmiechu, który powoli wkradał się na jej kolorowy pyszczek.
- Wydaje mi się, że ciężarnym kotkom wręcz zaleca się spożywanie większych porcji - miauknęła, rozbawiona.
Widziała, jak Potrójna Łapa otwiera szerzej oczy.
- No tak, głuptasie, jestem w ciąży! - zaśmiała się perliście.
- Oh, to wspaniale - mruknął uczeń, jakby w końcu znajdując odpowiednie słowa.
Przyszła matka zamruczła cicho, wciąż z promiennym uśmiechem na pyszczku. Spojrzała na kupkę nieposortowanych ziół leżących bez ładu gdzieś w kącie legowiska medyczek, czekających aż ktoś nareszcie się nimi zajmie.
- To jak, pomóc ci z tym? - ogonem wskazała na wspomnianą wcześniej stertę medykamentów.
Siedziała właśnie na wygodnym posłaniu z mchu, razem z Igłą, w kącie kociarni. Wzajemne czułości stały się tak rutynową codziennością, że teraz nie mogła wyobrazić sobie życia bez chociaż jednego przytulasa czy liźnięcia w policzek. Spojrzała ukradkiem na swój brzuch. Był już wielki, a kociaki kopały bardzo często, mocno i śmiało. Powoli zaczynała mieć tego dość.
Iglasta Gwiazda najwyraźniej zauważył jej grymas i również powędrował wzrokiem na bebech.
- Myślisz, że długo jeszcze będą tam siedzieć? - zapytał, z troską w głosie.
Nadeszły w tamtej chwili skurcz był dużo silniejszy niż zwykle. A potem kolejny. I jeszcze jeden, jeszcze mocniejszy. Kotka wzięła kilka gwałtownych wdechów, wysuwając pazury.
- Ch-chyba chcą już wyjść - miauknęła pomiędzy spazmami bólu i urywanymi wdechami, a w między czasie z jej gardła wydobył się stłumiony krzyk.
Igła jak z rakietą w dupie, w jednym uderzeniu serca, spanikowany pobiegł po medyków. Potem wszystko... Jakoś tak samo poszło.
Leżała wykończona po porodzie, a przy jej brzuchu popiskiwały trzy maleńkie, żywe kuleczki. W końcu jej partner także mógł wejść, po takim czasie nerwowego łażenia w tę i z powrotem przed wejściem. Podszedł do niej i na powitanie liznął delikatnie po głowie, a potem ułożył się obok niej. Posłała mu zmęczony uśmiech. Podniosła głowę, aby spojrzeć na te małe kluseczki. Czuła się taka... Szczęśliwa. Szczęśliwa do granic możliwości. Oparła łeb o jego bark, a po jej policzkach spłynęły łzy, jednak chyba pierwszy raz od bardzo dawna były to łzy nie smutku, a szczęścia.
Zobaczyła wchodzącego do żłobka Trójkę, niosącego jakieś zioła, których z daleka nie umiała rozpoznać.
- Znowu zielsko? - żachnęła się - zdecydowanie bardziej wolę zbierać albo sortować zioła, niż je zjadać - zaśmiała się cicho.
- Wydaje mi się, że ciężarnym kotkom wręcz zaleca się spożywanie większych porcji - miauknęła, rozbawiona.
Widziała, jak Potrójna Łapa otwiera szerzej oczy.
- No tak, głuptasie, jestem w ciąży! - zaśmiała się perliście.
- Oh, to wspaniale - mruknął uczeń, jakby w końcu znajdując odpowiednie słowa.
Przyszła matka zamruczła cicho, wciąż z promiennym uśmiechem na pyszczku. Spojrzała na kupkę nieposortowanych ziół leżących bez ładu gdzieś w kącie legowiska medyczek, czekających aż ktoś nareszcie się nimi zajmie.
- To jak, pomóc ci z tym? - ogonem wskazała na wspomnianą wcześniej stertę medykamentów.
***
Siedziała właśnie na wygodnym posłaniu z mchu, razem z Igłą, w kącie kociarni. Wzajemne czułości stały się tak rutynową codziennością, że teraz nie mogła wyobrazić sobie życia bez chociaż jednego przytulasa czy liźnięcia w policzek. Spojrzała ukradkiem na swój brzuch. Był już wielki, a kociaki kopały bardzo często, mocno i śmiało. Powoli zaczynała mieć tego dość.
Iglasta Gwiazda najwyraźniej zauważył jej grymas i również powędrował wzrokiem na bebech.
- Myślisz, że długo jeszcze będą tam siedzieć? - zapytał, z troską w głosie.
Nadeszły w tamtej chwili skurcz był dużo silniejszy niż zwykle. A potem kolejny. I jeszcze jeden, jeszcze mocniejszy. Kotka wzięła kilka gwałtownych wdechów, wysuwając pazury.
- Ch-chyba chcą już wyjść - miauknęła pomiędzy spazmami bólu i urywanymi wdechami, a w między czasie z jej gardła wydobył się stłumiony krzyk.
Igła jak z rakietą w dupie, w jednym uderzeniu serca, spanikowany pobiegł po medyków. Potem wszystko... Jakoś tak samo poszło.
Leżała wykończona po porodzie, a przy jej brzuchu popiskiwały trzy maleńkie, żywe kuleczki. W końcu jej partner także mógł wejść, po takim czasie nerwowego łażenia w tę i z powrotem przed wejściem. Podszedł do niej i na powitanie liznął delikatnie po głowie, a potem ułożył się obok niej. Posłała mu zmęczony uśmiech. Podniosła głowę, aby spojrzeć na te małe kluseczki. Czuła się taka... Szczęśliwa. Szczęśliwa do granic możliwości. Oparła łeb o jego bark, a po jej policzkach spłynęły łzy, jednak chyba pierwszy raz od bardzo dawna były to łzy nie smutku, a szczęścia.
*kilka dni później*
Zobaczyła wchodzącego do żłobka Trójkę, niosącego jakieś zioła, których z daleka nie umiała rozpoznać.
- Znowu zielsko? - żachnęła się - zdecydowanie bardziej wolę zbierać albo sortować zioła, niż je zjadać - zaśmiała się cicho.
<Trójko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz