- To... Jak je nazwiemy? Myślałaś już nad czymś? - miauknął kocur, wzroku nie odrywając od wijących się przy brzuchu kotki kuleczek.
- Tak. Zobacz, ona wygląda zupełnie jak fasolka - wskazała na małą koteczkę.
Igła posłał jej większy uśmiech.
- Zatem Fasolka.
Liliowy zamyślił się na dłuższą chwilę. Miedź wpatrywała się w jego śliczne oczy, z tym samym zachwytem co zawsze. Cierpliwie czekała, aż ten coś wymyśli.
- Kaczuszka - rzucił w końcu, jakby po bitwie myśli wskazując na drugą z ich córek.
- Dlaczego akurat Kaczuszka? - miauknęła rozbawiona.
Kocue posłał jej spojrzenie typu "no weź mnie nie załamuj".
- Nie wiem, tak po prostu. Pasuje - bronił swojego wyboru.
- No dobrze, dobrze. Będzie Kaczuszka. A on? - miała na myśli jedynego synka z miotu - niech to będzie coś... Wyjątkowego.
Spojrzeli sobie w oczy.
- Może...
- Albo...
- Uh...
- Lub...
Przerywali sobie, ale żadne imie jak dotąd nie wypłynęło jako słowo z ich pysków. Wszystkie imiona, które przychodziły do głowy odchodziły z niej jeszcze szybciej, niż się pojawiały. Nic nie wydawało się odpowiednią opcją. Potrząsnęła gwałtownie głową, a jej turkawie piórka wplątane za uchem odbiły się miękko od jej głowy.
- Piórko - miauknęli jednocześnie.
Miedziana Iskra zachichotała cicho.
Było idealne. Wiązało się z przeszłością ich obydwóch, jednak w tym momencie nadali jej nowego sensu. Nowego życia. Powinni zastąpić złe wspomnienia nowymi. Przypomniało jej się, jak Turkawka odwiedziła ją we śnie. Mówiła wtedy, że jeszcze wszystko się ułoży. Miała rację...
Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, zawierająca w sobie zarówno ból jak i szczęście.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Igły.
- A nie za babskie?
Trzepnęła go ogonem po głowie.
- Nieee! Nie psuj chwili! Jest śliczne. Zostaje Piórko i koniec kropka, nie masz nic do gadania - udała oburzenie, ale po chwili wtuliła się w kocura.
Niedługo potem musiał już iść.
- Igła? - zatrzymała go, gdy wychodził - jeszcze jedno. Mógłbyś gdzieś schować te piórka? Pod moim legowiskiem, albo twoim, nie wiem. Są dla mnie bardzo cenne, a nie chcę żeby urwisy je uszkodziły - mówiąc to, wyplątała piórka z sierści i wręczyła kocurowi.
Wiedziała, że na razie te maluchy są zbyt nieporadne aby zrobić cokolwiek, ale w mgnieniu oka to się zmieni. Kiedy dorosną, wtedy im je pokaże.
Lider kiwnął łbem i zniknął za wejściem żłobka.
- No, to zostaliśmy sami - miauknęła, liżąc po kolei każde z kociąt po głowie. Gwar w żłobku, który wywoływały inne dzieciaki zdawał się nie istnieć.
- Tak. Zobacz, ona wygląda zupełnie jak fasolka - wskazała na małą koteczkę.
Igła posłał jej większy uśmiech.
- Zatem Fasolka.
Liliowy zamyślił się na dłuższą chwilę. Miedź wpatrywała się w jego śliczne oczy, z tym samym zachwytem co zawsze. Cierpliwie czekała, aż ten coś wymyśli.
- Kaczuszka - rzucił w końcu, jakby po bitwie myśli wskazując na drugą z ich córek.
- Dlaczego akurat Kaczuszka? - miauknęła rozbawiona.
Kocue posłał jej spojrzenie typu "no weź mnie nie załamuj".
- Nie wiem, tak po prostu. Pasuje - bronił swojego wyboru.
- No dobrze, dobrze. Będzie Kaczuszka. A on? - miała na myśli jedynego synka z miotu - niech to będzie coś... Wyjątkowego.
Spojrzeli sobie w oczy.
- Może...
- Albo...
- Uh...
- Lub...
Przerywali sobie, ale żadne imie jak dotąd nie wypłynęło jako słowo z ich pysków. Wszystkie imiona, które przychodziły do głowy odchodziły z niej jeszcze szybciej, niż się pojawiały. Nic nie wydawało się odpowiednią opcją. Potrząsnęła gwałtownie głową, a jej turkawie piórka wplątane za uchem odbiły się miękko od jej głowy.
- Piórko - miauknęli jednocześnie.
Miedziana Iskra zachichotała cicho.
Było idealne. Wiązało się z przeszłością ich obydwóch, jednak w tym momencie nadali jej nowego sensu. Nowego życia. Powinni zastąpić złe wspomnienia nowymi. Przypomniało jej się, jak Turkawka odwiedziła ją we śnie. Mówiła wtedy, że jeszcze wszystko się ułoży. Miała rację...
Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, zawierająca w sobie zarówno ból jak i szczęście.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Igły.
- A nie za babskie?
Trzepnęła go ogonem po głowie.
- Nieee! Nie psuj chwili! Jest śliczne. Zostaje Piórko i koniec kropka, nie masz nic do gadania - udała oburzenie, ale po chwili wtuliła się w kocura.
Niedługo potem musiał już iść.
- Igła? - zatrzymała go, gdy wychodził - jeszcze jedno. Mógłbyś gdzieś schować te piórka? Pod moim legowiskiem, albo twoim, nie wiem. Są dla mnie bardzo cenne, a nie chcę żeby urwisy je uszkodziły - mówiąc to, wyplątała piórka z sierści i wręczyła kocurowi.
Wiedziała, że na razie te maluchy są zbyt nieporadne aby zrobić cokolwiek, ale w mgnieniu oka to się zmieni. Kiedy dorosną, wtedy im je pokaże.
Lider kiwnął łbem i zniknął za wejściem żłobka.
- No, to zostaliśmy sami - miauknęła, liżąc po kolei każde z kociąt po głowie. Gwar w żłobku, który wywoływały inne dzieciaki zdawał się nie istnieć.
<Dzieciaczki? Wsm jakiś skip by się przydał, bo takimi to niewiele pisać można, ale...>
Klepie Fasolką
OdpowiedzUsuń