W końcu z legowiska wyłoniła się zgrabna, czekoladowa sylwetka. O proszę, paniusia wreszcie raczyła się obudzić. Łabędzi Plusk przewrócił oczami, podchodząc do pani spóźnialskiej. Nie skomentował jednak tego jakkolwiek, nie mając zamiaru wdawać się z nią w kolejną bezsensowną potyczkę słowną.
— O, d-dobrze, w-wstałaś. Dziś prze-przetestujemy t-twoje zdo-zdolności w-wspi-pinaczki. O-ostatnio zro-zrobiłaś p-po-postępy — wyjaśnił i doskonale wiedząc, że w odpowiedzi otrzyma jedynie prychnięcie, ruszył ku wyjściu z obozu.
Robił kotce sprawdziany umiejętności, kiedy tylko nadarzyła się do tego okazja. Dzięki temu nie musiał wiele z nią rozmawiać czy jej instruować. Wystarczyło, że patrzył i co jakiś czas rzucał "tak tak, dobrze ci idzie". Zdawał sobie sprawę z tego, że to co najwyżej przeciągało ich trening, ale nie wyobrażał sobie, by mógł dzień w dzień normalnie ją szkolić. Bagienna Łapa zresztą również nie wykazywała takich chęci.
Ruszyli w ciszy w głąb terytorium Klanu Klifu. Łabędzi Plusk zaczął się rozglądać za miejscem odpowiednim na dzisiejszy dzień szkolenia. Znajdzie jej jakieś wygodne do wspinania drzewo i sprawa załatwiona. Nie mógł bowiem powiedzieć, że terminatorka robi duże postępy i nieźle jej idzie. Była na dość średnim etapie… we wszystkim. Zwierzyna wciąż często przed nią uciekała, na drzewach nieraz nie potrafiła się utrzymać, a w walce efektowne parowanie ciosów wciąż było dla niej czarną magią. Wiedział, że to w pewnym sensie jego wina. Że nie był dla niej dobrym mentorem. Ale… nie czuł się jakoś bardzo winny. Od samego początku nie czuł więzi z uczennicą, ona również nie pokłada jakichkolwiek starań, żeby pogłębić ich relację. Po prostu spędzali ze sobą czas, bo musieli. Żaden z nich nie widział w tym niczego więcej.
— N-no do-dobra. S-spróbuj t-tu-tutaj — stwierdził, zatrzymując się przy iglaku z zaskakująco nisko położonymi gałęziami i grubą korą.
— Dziś mi się nie chce — burknęła z nutką niechęci i lenistwa w głosie.
Zacisnął zęby.
— A-ale m-musisz. Ro-rozmawialiśmy o t-tym wie-wielokrotnie. Ch-chyba n-nie chcesz z-zo-zostać w-wiecznym u-uczniem? — zapytał, wyjątkowo agresywnie jak na niego.
Bagienna Łapa niespecjalnie przejęła się jego słowami, wręcz przeciwnie, wydawała się być lekko rozbawiona. Ani trochę nie podobało mu się to, że podopieczna traktowała go jak ostatniego śmiecia i nic nie robiła sobie z niego uwag. Że też musiał dostać na ucznia akurat ją.
— N-nie o-odpuszczę ci. M-masz się w-wspiąć n-na t-to drze-drzewo. — Znowu brak reakcji.
Wbił pazury w ziemię, mrużąc oczy. Jak powinno postępować się z marudnymi smarkulami? Do tej pory tego nie rozgryzł.
— No dobra, już dobra — mruknęła nagle głosem przepełnionym obojętnością i podeszła do wyznaczonego przez wojownika pnia.
Aż usiadł z wrażenia. Po raz pierwszy posłuchała go już za drugim razem. Niesamowite. Zaczął jedynie obserwować, jak Bagienna Łapa wbija pazury w korę i rozpoczyna wspinaczkę. Co ciekawe, jak na nią szło jej całkiem nieźle. Zwinnymi, nawet zgrabnymi ruchami pięła się do góry, wkrótce zasiadając na najniższej gałęzi. Postanowiła ćwiczyć sama bez mentora czy co się stało? A może po raz pierwszy w życiu postanowiła naprawdę się postarać?
— B-brawo — miauknął, jednak terminatorka nie uraczyła go nawet spojrzeniem.
Z rosnącym zdeterminowaniem ruszyła jeszcze wyżej. Łabędzi Plusk powoli podszedł bliżej pnia, nie chcąc ponosić konsekwencji, gdyby ta nagle niechybnie spadła. W razie czego uchroni ją przed upadkiem… chyba. Tymczasem pazurki śmigały po pniu, może nie bardzo płynnie, bo co i raz się ślizgały, ale jednak kotka robiła to poprawnie. Asekuracja chyba jednak nie będzie tutaj potrzebna. W końcu uczennica usiadła wygodnie na gałęzi gdzieś w połowie wysokości całego drzewa, spoglądając na wojownika z uśmieszkiem paskudnej dumy i poczucia wyższości. Jak zwykle udał, że tego nie widział. Cóż, na dobrą sprawę ten trening wyglądał jak ich każdy inny. Jedyną różnicą było to, że tym razem Bagienna Łapa zdawała się naprawdę robić jakieś postępy. Oczywiście, był to dobry znak, dla nich obydwu. Koniec tej ich wspólnej katorgi zdawał się być coraz bliżej, co niezwykle satysfakcjonowało Łabędziego Pluska.
Kocica siedziała tam jeszcze jakiś czas. Nie pospieszał jej. Wtedy zaczęła powoli schodzić. Tak jak wcześniej, trochę nieudolnie, ale jednak bez większych problemów. Czyli można było powiedzieć, że tą umiejętność już w pełni opanowała. Niedociągnięcia z pewnością poprawi sama z czasem. Nie martwił się o to.
— J-jest c-coraz le-lepiej. S-spróbuj j-je-jeszcze r-raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz