Umysł ucznia został wyrwany z otępienia przez nagłe zamieszanie, które zapanowało w mieszczącym się przed nimi obozie. Grupa będąca haczykiem najwyraźniej została zauważona. Wojownicy Klanu Nocy już zaczęli zbierać się ze swoich miejsc. Jaskrowa Łapa stanął niemrawo na trzęsących się jak galareta krótkich łapach, wiedząc, że i tak za nimi nie nadąży.
— Klanie Nocy, do ataku — warknęła liderka, rzucając dumne spojrzenie co najmniej zaskoczonym członkom Klanu Lisa.
Gdy kocur niezdarnie dalej właził po dziwnej drewnianej konstrukcji, pierwsi napastnicy z jego klanu już naparli na wroga. Uczeń złapał głęboki wdech. Chyba jeszcze nigdy w życiu tak bardzo się nie bał. Zmusił się, by wejść wyżej i udało mu się przedrzeć do obozu. Od razu, zbity z tropu, wpadł w wir walki. Było głośno, bardzo głośno. Pierwsze plamy krwi już zdążyły splamić ziemię. Zamrugał intensywnie, aby powstrzymać spływające łzy napędzane przez przerażenie. Nie powinno go tutaj być, nie nadawał się do tego. Stał tak na dygoczących kończynach, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, aż do momentu, gdy nagle wpadła na niego sfrustrowana Zbożowa Łapa. Jaskrowa Łapa odwrócił się w jej stronę zaskoczony.
— Jaskier! Ty też. Chodź, chodź — oznajmiła, a wtedy zza jej grzbietu wyłonił się Wieczornikowa Łapa. Kocur wydawał się być tak samo przerażony i niechętny do walki, jak jego brat.
Jaskier z wolna pokiwał łbem. Nie chciał z nikim walczyć, ale chyba nie pozostawiono mu wyboru. Gdyby tak Zboże postanowiła komuś szepnąć słówko, że zamiast walczyć za "dobro klanu" skrywał się na uboczu... był tutaj, by walczyć. Powinien wykonać swoje zadanie, niezależnie od tego, jak bardzo nie zgadzał się z planem Pstrągowej Gwiazdy.
Podążył za kotką i bratem, dość ślamazarnie omijając kręcących się wszędzie wokół wojowników. Przy okazji o mało co nie został zmiażdżony przez toczącą się wściekłą kulę futra, zębów i pazurów. Odskoczył na bok w ostatniej chwili. Po drodze kocica naprędce pokazała mu ich ofiarę i wyjaśniła prowizoryczny plan. Każdy z uczniów obszedł więc niebieskiego kocura z innej strony. Pierwszy ruszył Wieczornikowa Łapa. Uczeń zdeterminowany postawą najdroższego brata również rzucił się na "wrogiego" osobnika. Przeorał jego bok swymi niezbyt ostrymi pazurami, korzystając z chwili, gdy ten odwrócił się, by dosięgnąć Wieczornika. Po dłuższej chwili do braci dołączyła Zbożowa Łapa. Kocur rzucał się pod naporem młodych uczniów, starając się obronić siebie ze wszystkich sił. Jaskier jednak nie opuszczał. Owszem, przez cały ten czas czuł się paskudnie z myślą, że robi coś takiego, ale jak już się w to wplątał, to nie powinien zawieść i dać zachęcającej go do walki kotce powodów do szyderstwa. Wtedy kot z Klanu Lisa zdołał zrzucić z siebie Wieczornikową Łapę. Jaskier powstrzymał się od krzyku. Miał nadzieję, że temu nic się nie stało i tylko mocniej wgryzł się w skórę pod niebieskim futrem. Ofiara jednak w miarę zapanowała nad sytuacją, tym razem boleśnie raniąc Zboże. Zdezorientowany kocur w tym momencie starał się tylko zachować równowagę i nie zostać zrzuconym. Został niespodziewanie kąśnięty w ucho, a potem pazury zahaczyły o lewe udo. Syknął z rozpaczą, czując rosnącą chęć do odwrotu. W tym jednak momencie Wieczornik podniósł się i ponownie rzucił na wroga od tyłu. Jaskra jednak jeszcze bardziej zaskoczyła Zbożowa Łapa, która wybiła się zwinnie i skoczyła niespodziewanie na łeb kocura. Trzymała się mocno, zaciekle gryząc go po uszach i najwyraźniej drapiąc po wrażliwych oczach. Muszący znosić ten widok uczeń na moment zamknął powieki, zbyt przerażony obrazami toczącymi się przed nim. Dopiero teraz pewna myśl powoli pełza do świadomości. Przecież właśnie od tak rzucił się na kota, który nic mu nie zrobił, a co więcej przyczynił się do jego poważnego okaleczenia. Zrobili mu już wystarczająco dużo… może czas przestać?
Ku jego rozpaczy uczennica jednak nie zamierzała odpuszczać. Tylnymi łapami zaczęła orać szyję wroga. Wtedy brat posłał Jaskrowi znaczące spojrzenie. Kocur kiwnął łbem i na znak obydwoje odskoczyli. Wtedy poraniony kocur już całkowicie stracił równowagę, zaczął się niemrawo zataczać, po chwili upadł na ziemię z ciężkim, chrapliwym oddechem. Wieczornikowa Łapa wszedł na niego i tylko mocniej przywarł do podłoża, Jaskrowa Łapa zrobił to samo. Cisza. Długa, niepokojąca cisza. Mimo otaczających ich prychnięć i wrzasków tu było po prostu za cicho. Zboże lekko zmieniła pozycję, by teraz móc zacisnąć szczęki na karku ofiary. Z czasem wbijała kły głębiej. Potem zluzowała ucisk. Jaskier odetchnął. Hej, to już koniec. Pokazali mu, że są silniejsi, więc mogą sobie od niego iść… uczeń nie chciał nawet patrzeć na swoje pazury ubabrane krwią obcego, niewinnego kota. Ale… mijały chwile, a ten wciąż się nie poruszał. Jego ciało przestało się unosić w rytm płytkich oddechów. Czy...
— My… — zaczął z przerażeniem Wieczornik.
— Zabiliśmy go...? — dokończył Jaskrowa Łapa, czując, jak drgawki atakujące jego ciało przed napaścią na obóz gwałtownie wracają.
On naprawdę to zrobił. Przez niego ktoś zginął. Stracił życie. Nie będzie już budzić się każdego dnia, spędzać czas z rodziną czy przyjaciółmi, nikt nigdy nie będzie mógł z nim już porozmawiać ani się spotkać… nawet w Klanie Gwiazdy? Te koty chyba nie wierzyły… uczeń odwrócił się gwałtownie od ciała, starając się powstrzymać łzy. Nie może się teraz mazać, musi wytrzymać. Przynajmniej do czasu, aż wrócą do obozu i gęsta atmosfera opadnie. Tak, wtedy wtuli się w matkę i cały mokry od łez opowie jej wszystko, wyżali się oraz przeprosi. Bo przecież nie chciał nikogo zabijać… w końcu cała trójka odsunęła się od bezwładnego ciała. Jaskrowa Łapa starał się nie odwracać za siebie. Chciał już do domu, chciał o tym wszystkim zapomnieć albo chociaż uznać za przykry sen. Tak, to nigdy się tak naprawdę nie wydarzyło. Niestety uczeń nie miał pojęcia, że ta bitwa była tak właściwie tylko początkiem wielkiego konfliktu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz