Melodyjna Łapa nie wykazała się miłym usposobieniem wobec Orlikowego Szeptu. Nie dziwił się temu. Ile razy bawił się ze Słonikową Łapą za kociaka, ograniczając mu kontakt z szylkretką? To nie była jego wina, że chciał spędzić czas z bratem. Spali ze sobą, wtuleni wraz z Bluszczową Łapą i Mniszkowym Kwiatem w futro Koniczynki. Spędzali razem czas, przeżywając radości i smutki. Czy Melodyjna Łapa była zazdrosna? Czy bardziej... zbyt pewna siebie?
Orlikowy Szept nie potrafił wyrobić spójnego zadnia o szylkretce. Na pewno zmieniła się przez karę od Czaplego Potoku, to pewne.
Powstrzymał się od uszczypliwej odpowiedzi, dotyczącej troski o srebrnego kocurka. Niewarto wszczynać dyskusję, bo nie po to szukał brata. Tęsknił za nim, pragnął zwykłej rozmowy z członkiem rodziny. Zacieśnienie kontaktu z rodzeństwem, aby kocięta miały wujka i ciocie, a nie tylko rodziców.
Usiadł względnie blisko kotki. Patrzył na wejście do legowiska, nie chcąc nawiązywać kontaktu wzrokowego z szylkretką, która nie wydawała się zachwycona obecnością wojownika. Skupiał się myślami na zapachu Słonikowej Łapy i jego radosnym spojrzeniu. Czekał ma srebrnego kocurka, tak bardzo chciał krótkiej rozmowy, tak bardzo chciał usłyszeć kolejny szalony plan, niewazne jak bardzo ryzykowny.
- Ten tego, jak ci minął dzień? - zapytała od niechcenia Melodyjna Łapa. Machnęła kilka razy końcówką ogona.
Orlikowa Łapa spojrzał na towarzyszkę. Wydawała się nieco uspokojona, skoro zdołała zagadać białego po dłuższej chwili milczenia. Teraz czas ostrożnie zadać pytanie, nie prowokować, nie wdawać się w dyskusje na temat bliskiej osoby dla nich obu. To powinno być proste, prawda?
- Wyjątkowo dobrze - miauknął zupelnie szczerze. - Patrol się udał, spokojny jak nigdy. Nie spotkaliśmy żadnych samotników ani wrogich kotów. Tylko blisko granicy z klanem lisa wisiała jakaś... nerwowa atmosfera.
Szylkretka zastrzygła uszami, słuchając Orlikowego Szeptu.
- Co masz na myśli? - zapytała się, rozluźniając się. Wystarczyło zboczyć z tematu Słonikowej Łapy, aby porozmawiać z uczennicą na dowolny temat.
- Od... ot tak po prostu - miauknął biały, grzebiąc pazurem w ziemi. - Jak ci idą treningi?
Melodyjna Łapa zamilkła na moment.
- Dobrze. Dzisiaj spadłam z drzewa. Wyobrażasz to sobie? Nim poszedłeś na patrol z moją mentorką, ta wymęczyła mnie i kazała się wspinać na drzewa! Na drzewa! - oburzyła się kotka. - Wylądowałam u Jeżowej Ścieżki, a teraz siedzę tu i czekam na Słonikową Łapę.
- Dziwne... Narycyzowy Pył nigdy nie kazał mi wspinać się na drzewa, jedynie czasami na traktor, ale w celu przypatrzenia się okolicy - zdziwił się Orlikowy Szept.
- Ciesz się. Nie musiałeś udawać Klifiaków - burknęła Melodyjna Łapa.
- Wiesz co? Pociesz się myślą, że wkrótce ukończysz trening i Mokra Gwiazda pośle cię na patrol. Podczas niego możesz używać czego tylko chcesz. Każdą umiejętność i nikt nie będzie kazał wpinać ci się po drzewach - starał się znaleźć jakiś plus Orlikowy Szept, aby nie podburzać złości uczennicy.
<Melodyjna Łapo?>
Orlikowy Szept nie potrafił wyrobić spójnego zadnia o szylkretce. Na pewno zmieniła się przez karę od Czaplego Potoku, to pewne.
Powstrzymał się od uszczypliwej odpowiedzi, dotyczącej troski o srebrnego kocurka. Niewarto wszczynać dyskusję, bo nie po to szukał brata. Tęsknił za nim, pragnął zwykłej rozmowy z członkiem rodziny. Zacieśnienie kontaktu z rodzeństwem, aby kocięta miały wujka i ciocie, a nie tylko rodziców.
Usiadł względnie blisko kotki. Patrzył na wejście do legowiska, nie chcąc nawiązywać kontaktu wzrokowego z szylkretką, która nie wydawała się zachwycona obecnością wojownika. Skupiał się myślami na zapachu Słonikowej Łapy i jego radosnym spojrzeniu. Czekał ma srebrnego kocurka, tak bardzo chciał krótkiej rozmowy, tak bardzo chciał usłyszeć kolejny szalony plan, niewazne jak bardzo ryzykowny.
- Ten tego, jak ci minął dzień? - zapytała od niechcenia Melodyjna Łapa. Machnęła kilka razy końcówką ogona.
Orlikowa Łapa spojrzał na towarzyszkę. Wydawała się nieco uspokojona, skoro zdołała zagadać białego po dłuższej chwili milczenia. Teraz czas ostrożnie zadać pytanie, nie prowokować, nie wdawać się w dyskusje na temat bliskiej osoby dla nich obu. To powinno być proste, prawda?
- Wyjątkowo dobrze - miauknął zupelnie szczerze. - Patrol się udał, spokojny jak nigdy. Nie spotkaliśmy żadnych samotników ani wrogich kotów. Tylko blisko granicy z klanem lisa wisiała jakaś... nerwowa atmosfera.
Szylkretka zastrzygła uszami, słuchając Orlikowego Szeptu.
- Co masz na myśli? - zapytała się, rozluźniając się. Wystarczyło zboczyć z tematu Słonikowej Łapy, aby porozmawiać z uczennicą na dowolny temat.
- Od... ot tak po prostu - miauknął biały, grzebiąc pazurem w ziemi. - Jak ci idą treningi?
Melodyjna Łapa zamilkła na moment.
- Dobrze. Dzisiaj spadłam z drzewa. Wyobrażasz to sobie? Nim poszedłeś na patrol z moją mentorką, ta wymęczyła mnie i kazała się wspinać na drzewa! Na drzewa! - oburzyła się kotka. - Wylądowałam u Jeżowej Ścieżki, a teraz siedzę tu i czekam na Słonikową Łapę.
- Dziwne... Narycyzowy Pył nigdy nie kazał mi wspinać się na drzewa, jedynie czasami na traktor, ale w celu przypatrzenia się okolicy - zdziwił się Orlikowy Szept.
- Ciesz się. Nie musiałeś udawać Klifiaków - burknęła Melodyjna Łapa.
- Wiesz co? Pociesz się myślą, że wkrótce ukończysz trening i Mokra Gwiazda pośle cię na patrol. Podczas niego możesz używać czego tylko chcesz. Każdą umiejętność i nikt nie będzie kazał wpinać ci się po drzewach - starał się znaleźć jakiś plus Orlikowy Szept, aby nie podburzać złości uczennicy.
<Melodyjna Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz