Walka z klanem lisa bardzo wstrząsnęła Iskrzącą łapą. Była to jego pierwsza walka z innymi kotami. Ilość wyrzutów sumienia, które go dręczyły, była nie do opisania. Za każdym razem, gdy zamykał oczy, widział ranne koty krzyczące o pomoc.
Dlatego ostatnio Iskierek źle sypiał i wyglądał jak cień samego siebie. Nie pomagała mu wieść, że jego kochana mentorka zginęła w walce.
Mimo że dostał nowego mentora, uciekał od treningów, kiedy tylko potrafił. Trochę zamknął się w sobie, nawet nie denerwował Aroniowego Podmuchu i Rzeki, jak zazwyczaj to robił. Nie nachodził też Słodkiego języka z niespodziewanym wizytami.
Za każdym razem, gdy widział jakiegoś kota z klanu lisa, od razu czuł się jeszcze gorzej. Gdy usłyszał, że teraz zostali zmuszeni, by dołączyć do Klanu Nocy,czuł się tylko winny. Czuł się też zagrożony. Przecież ktoś z nich może z nim zrobić to samo co z Szopowym Ogonem!
Od tej pory zaczął się wymykać z obozu.
Pewnej nocy, gdy po raz kolejny wymknął się z obozu i samotnie szedł przez las, wpadł na większego od siebie kocura. Jego kolor futra zlewał się z pniami drzew, a w jego niebieskich jak niebo oczach widać było odwagę.
Iskrząca łapa cofnął się o parę kroków z planem ucieczki.
- Stój! Tobby! - zawołał nieznajomy.
Iskrząca Łapa automatycznie się zatrzymał . Stanął nam sparaliżowany.
- Szukałem cię Tobby. Gdzieś ty zniknął? - w oczach Iskrzącej łapy nieznajomy kocur nie wyglądał już tak niebezpiecznie, jak przedtem.
- Szukałeś mnie ? - zapytał zdziwiony, patrząc na niego wielkimi oczami.
- Tak. Gdy dowiedziałem się, że Sarah nie żyje, postanowiłem się Tobą zająć i wziąć cię do Twojego ojca. Mamy razem małą grupę samotników. Dokładniej jest nas czwórka. Będzie ci tam dobrze. - powiedział.
Pod Iskierkiem zawaliła się ziemia.
Tyle informacji spadło na niego jak kubeł zimnej wody.
Śmierć matki, wiadomość o ojcu i możliwość wyboru domu to za dużo dla tak młodego kota. Nie chciał opuszczać klanu, ale też nie czuł się tam dobrze. Nie chciał iść z samotnikiem, ale czuł, że tam czeka lepszy dom. Co powinien zrobić? To nie był wybór między dobrem a złem. To był wybór między lojalnością a spokojnym życiem.
Przez parę minut panowała cisza.
- J-ja nie mogę. N-należe do Klanu- lojalność zwyciężyła. Iskrząca łapa po prostu nie mógł odejść bez słowa. W klanie nocy dalej miał parę kotów, które były mu bliskie. Choćby Aroniowy Podmuch, który wybrał mu imię i uratował mu życie. Albo Plusk, Łosoś i Rzeka, którzy byli jego przyjaciółmi ze żłobka.
- Rozumiem. Nie możesz tak wszystkiego porzucić, tak jak twoja matka. I tak będę cię odwiedzać. Co pół księżyca. W tym miejscu i o tym czasie. Jak nie chcesz mnie widzieć, to nie przychodź. - uśmiechnął się do kocurka. - Muszę już iść. Do zobaczeni a- pożegnał się i zniknął między drzewami -zlewając się z nocą.
Iskrząca łapa stał tak jeszcze chwilę, po czym zawrócił w kierunku obozu.
Może nie planuje odejść z klanu, ale tego kocura nie widzi ostatni raz.
Rzeka? Przyjaciółką? Taaak tak
OdpowiedzUsuńPoczekaj aż ci oczy wydrapie