mimo nieobecności, oto krótki one shot, by bombelek mógł zacząć żyć
Minęło kilka godzin, odkąd na świecie pojawił się liliowy point syjamski, z widocznymi tygrysimi pręgami na całym ciele, o wdzięcznym imieniu.
Piórko. Skromne, wdzięczne imię, które nadała mu mama, Miedziana Iskra.
Kociak wstał, starając się ustać w pionie. Myślami skupiał się na drżących łapkach, zamiast na ciepłym mleku, wypitym przed chwilą. Chciał jeszcze raz poczuć wspaniały smak białej cieczy od Miedzi, lecz wolał spróbować postawić pierwsze kroki. Unosił kończyny, raz za razem. Patrzył na ziemię i na pozostawione na niej ślady. Słodkie łapki prześlicznej kotki. Na myśl o swojej urodzie uśmiechnął się. Rozproszyło to jego uwagę, w wyniku czego upadł na ziemię, a liliową sierść pokrył pył.
- Nio ne! Moja penkna selsc - miauknął Piórko, marszcząc brwi. Drobinki pyłu dostały się do nosa kocurka. Kichnął. Chciał, aby mama zlizała swoim delikatnym językiem brud i wyczyściła calutkie futerko. Była za daleko, zajmowała się resztą rodzeństwa. Piórko wydał cichy pisk, czując zalewającą motywację do powrotu. Znalazł w sobie siły, by wstać ponownie. Tym razem nogi odmawiały posłuszeństwa, zginały się raz po raz, przez co liliowy zaliczał mnóstwo upadków. Nie zamierzał się zniechęcić. Coraz większa warstwa pyłu i ziemi pokrywała jego jaśniutką i piękną sierść. Prawdziwej kotce nie wypada chodzić z umorusanym futrem.
Nie poddawał się, z każdym upadkiem i kilkoma krzywo postawionymi krokami zbliżał się do Miedzianej Iskry. Nadzieja na kąpiel nie opuszczała umysłu Piórka, który, z uśmiechem na pyszczku, szedł ku rodzicielce.
Stawiał kroki coraz pewniej. Już nie musiał patrzeć pod łapy. Nogi przestały drżeć. Mama była coraz bliżej i to się liczyło.
Gdy doszedł do Miedzianej Iskry, położył się na ziemi, tuż przy jej brzuchu. Spokojny oddech kotki wywołał radość w Piórku. Doszedł do ukochanej osoby. Wysiłek, który włożył w chodzenie, popłacił. Ciepły język karmicielki przejechał po liliowym futrze kocurka. Syn Iglastej Gwiazdy zamruczał, ciesząc się na myśl o czystym futerku i myciu. Rozciągnął się, chcąc pokazać czujnym, macierzyńskim oczom cały brud na swoim ciele.
- Kocham ce, mamo - miauknął cicho, nieświadom promiennego uśmiechu na pyszczku Miedzianej Iskry.
Minęło kilka godzin, odkąd na świecie pojawił się liliowy point syjamski, z widocznymi tygrysimi pręgami na całym ciele, o wdzięcznym imieniu.
Piórko. Skromne, wdzięczne imię, które nadała mu mama, Miedziana Iskra.
Kociak wstał, starając się ustać w pionie. Myślami skupiał się na drżących łapkach, zamiast na ciepłym mleku, wypitym przed chwilą. Chciał jeszcze raz poczuć wspaniały smak białej cieczy od Miedzi, lecz wolał spróbować postawić pierwsze kroki. Unosił kończyny, raz za razem. Patrzył na ziemię i na pozostawione na niej ślady. Słodkie łapki prześlicznej kotki. Na myśl o swojej urodzie uśmiechnął się. Rozproszyło to jego uwagę, w wyniku czego upadł na ziemię, a liliową sierść pokrył pył.
- Nio ne! Moja penkna selsc - miauknął Piórko, marszcząc brwi. Drobinki pyłu dostały się do nosa kocurka. Kichnął. Chciał, aby mama zlizała swoim delikatnym językiem brud i wyczyściła calutkie futerko. Była za daleko, zajmowała się resztą rodzeństwa. Piórko wydał cichy pisk, czując zalewającą motywację do powrotu. Znalazł w sobie siły, by wstać ponownie. Tym razem nogi odmawiały posłuszeństwa, zginały się raz po raz, przez co liliowy zaliczał mnóstwo upadków. Nie zamierzał się zniechęcić. Coraz większa warstwa pyłu i ziemi pokrywała jego jaśniutką i piękną sierść. Prawdziwej kotce nie wypada chodzić z umorusanym futrem.
Nie poddawał się, z każdym upadkiem i kilkoma krzywo postawionymi krokami zbliżał się do Miedzianej Iskry. Nadzieja na kąpiel nie opuszczała umysłu Piórka, który, z uśmiechem na pyszczku, szedł ku rodzicielce.
Stawiał kroki coraz pewniej. Już nie musiał patrzeć pod łapy. Nogi przestały drżeć. Mama była coraz bliżej i to się liczyło.
Gdy doszedł do Miedzianej Iskry, położył się na ziemi, tuż przy jej brzuchu. Spokojny oddech kotki wywołał radość w Piórku. Doszedł do ukochanej osoby. Wysiłek, który włożył w chodzenie, popłacił. Ciepły język karmicielki przejechał po liliowym futrze kocurka. Syn Iglastej Gwiazdy zamruczał, ciesząc się na myśl o czystym futerku i myciu. Rozciągnął się, chcąc pokazać czujnym, macierzyńskim oczom cały brud na swoim ciele.
- Kocham ce, mamo - miauknął cicho, nieświadom promiennego uśmiechu na pyszczku Miedzianej Iskry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz